Jeśli kogoś oburza porównanie ekonomistów do prostytutek - to ma rację. Różnice są istotne. Prostytucja jest przejawem pewnego rodzaju problemów w społeczeństwie, natomiast z ekonomią jest odwrotnie – to ona prowadzi do społecznej nędzy. Pomimo rozluźnienia norm społecznych, prostytucja nadal jest czymś wstydliwym, gdy tymczasem ekonomiczni eksperci nie mają żadnego wstydu.

Dobrym przykładem tego bezwstydu jest rola ekonomicznych ekspertów (z Nowoczesnym Ryśkiem na czele) w prywatyzacji emerytur. Teraz - gdy tylko bankierzy wyczuli świeżą krew – ekonomiści znów ruszyli do dzieła jak przed laty, gdy obiecywali emerytury pod palmami. W polskich popłuczynach po amerykańskim businessinsider.com, można znów przeczytać, że „inwestowanie długoterminowe na giełdzie może zapewnić nam dużo lepszą emeryturę niż to, co obiecuje nam obecny system emerytalny”. Inne portale oferują wdzięki ekonomicznych mądrości w sposób mniej nachalny (na razie jedynie się troszczą o poziom naszych oszczędności).

Na szczęście nawet wśród ekonomistów można spotkać uczciwych ludzi głoszących od dawna prawdę na ten temat. W wydanej 2 lata temu książce „OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce” profesor Leokadia Oręziak napisała: „Ponieważ idea prywatyzacji emerytur, motywowana interesami instytucji działających na rynku finansowym, oraz ich dążeniem do międzynarodowej ekspansji, okazała się praktycznie niemożliwa do zaakceptowania w krajach wysoko rozwiniętych, polem do jej realizacji stały się kraje słabo, a nawet bardzo słabo rozwinięte”.

Poza niskim poziomem rozwoju, do zostania ofiarą banksterkskiej agresji predysponował brak demokracji. Dlatego pierwszą ofiarą padło Chile, gdzie z pomocą Amerykanów zabito demokratycznie wybranego prezydenta. Wśród ofiar była także Polska będąca wówczas w szponach własnej głupoty (której przejawem była rządząca banda Buzka ze „szkodnikiem” Balcerowiczem w składzie). Żadna Komisja Wenecka nie troszczyła się wówczas o stan naszej demokracji.

 

Na przykładzie Chile widać dziś dokładnie do czego prowadzi powierzanie emerytalnych oszczędności bankierom. Właśnie trwają gigantyczne protesty Chilijczyków przeciw działalności prywatnych funduszy emerytalnych. Media głównego ścieku zgodnie milczą na ten temat (podlinkowana Interia jest wyjątkiem). Wśród mediów anglojęzycznych krótką informację można znaleźć w Guardianie. Szerzej temat prezentuje Wall Street Journal, w którym można znaleźć grafikę ukazującą poziom emerytur w porównaniu do dochodów przedemerytalnych (tak zwana stopa zastąpienia):

Warto w tym miejscu przypomnieć, że nasze prostytutki od ekonomii bezwstydnie zapowiadają 25%.

Kluczowe dla sukcesu banksterskiej grabieży przez PTI, było wmówienie Polakom, że mają jakieś „ukryte zadłużenie” wobec przyszłych emerytów. Równie dobrze mogliby nakazać płacić ekstra podatek na przykład na rolnictwo z tytułu ukrytego długu wobec tych, którzy dostarczą nam w przyszłości jedzenie. Ważne było tylko to, aby realne zobowiązanie (społeczeństwa do utrzymania seniorów po zakończeniu aktywności zawodowej) zamienić na finansowe zobowiązanie. Takie zobowiązanie wymaga bowiem oszczędności, kredytów, odsetek itd… Słowem - „magii finansów”.

Przy gwałtownie rosnącej wydajności pracy i niesamowitym postępie naukowo-technicznym, wyprodukowanie przez społeczeństwo wszystkiego, co ludziom potrzebne do szczęścia nie jest żadnym problemem. Także opieka nad starszymi staje się ważną częścią usług społecznych, które nie tylko zapewnią wielu ludziom sensowne zajęcie, ale też powinno zwiększać nasze PKB. O tym ekonomiści nam nie powiedzą, zajęci troską o to, by ten wzrost PKB został w jak największym stopniu przechwycony przez banki.