Reformy gospodarcze to nic innego jak wdrożenie nowego systemu. Tym właśnie zajmuje się informatyka. Jej rozwój sprawił, że ten trudny do formalizacji proces w coraz większym stopniu składa się z typowych działań - minimalizujących ryzyko niepowodzenia.

Jeśli ktoś stojąc przed koniecznością zmiany nie rozumie złożoności przedsięwzięcia, może się domagać porady tak jak mamusia kupująca dziecku pierwszego notebooka: co mógłby pan polecić dla 10-cio latka? Jestem informatykiem, ale nie handluję sprzętem, ani nie mam dzieci w tym wieku. Dawniej – gdy wybór był prostszy (bo marka coś znaczyła a różnorodność modeli nie była duża) – zdarzało mi się rzucić jakąś niezobowiązującą opinię. Teraz staram się więc unikać odpowiedzi – bo to nieprofesjonalne. Sądzę, że w przypadku ekonomistów (nie tylko polskich) taki brak profesjonalizmu to norma. Tak było z całą pewnością w przypadku polskiej „transformacji ustrojowej”. Została ona przygotowana w oparciu o opinie, a nie głębokie analizy.

Oto jak Witold Kierżun opisuje „operetkowy” scenariusz podjęcia decyzji o losie prawie 40-milionowego narodu”:

Sachs tworzy porywającą wizję wejścia do wolnej Europy, swobody gospodarczej, uczestnictwa we wspaniałym świecie wolnej wymiany, improwizuje, a Jacek Kuroń słucha i uderzając dłonią o stół, powtarza: „Tak, tak rozumiem” i „wciąż nalewano z butelki”. Następnie w redakcji „Gazety Wyborczej” w ciągu nocy zostaje zapisana nocna improwizacja Sachsa, później zaprezentowana Adamowi Michnikowi, który również uczciwie przyznaje, że nie zna się na ekonomii, ale jak wszyscy poprzedni „ stratedzy Solidarności” poddaje się marketingowej dynamice Sachsa. Pyta się tylko, czy się uda, Sachs zapewnia zdecydowanie, że tak. Dochodzi jeszcze jeden decydent - to Lech Wałęsa. On również wysłucha tyrady Sachsa, domaga się tylko zagranicznych banków w Gdańsku, później jednak uczciwie przyzna się: „Nie wiem o czym ten facet mówił”.

Z bezpośredniej rozmowy ze świadkiem tamtych wydarzeń Mieczysławem Gilem wiem, że to był moment przełomowy. Od tej pory każdy, kto wyrażał wątpliwości lub prezentował alternatywy – był traktowany jak szkodnik lub szpion (skąd my to znamy?). Może więc Leszek Balcerowicz często powtarza, że nie było alternatywy dlatego, bo nikt mu jej przedstawił? (To oczywiście żart – bo wiemy, że było inaczej).

Opisana sytuacja podejmowania decyzji nie była wyjątkowa. W rozmowie z Tadeuszem Kowalikiem jeden z głównych doradców Balcerowicza, Stanisław Gomułka wspomina1:

Bruno (po przechadzce Nowym Światem) zwrócił nam uwagę na to, że proponowany początkowo kurs dolara – 10,5 tys. zł – jest za wysoki. Sugerował kurs 7 tys. zł. Wtedy inflacja byłaby niższa i w konsekwencji spadek płac realnych – prawdopodobnie mniejszy. Tutaj Bruno prawdopodobnie miał rację. Leszek Balcerowicz (oraz sam MFW) pozostawał pod pewnym wrażeniem jego argumentacji i stąd zmiana w ostatniej chwili kursu z 10,5 na 9,5 tys. Jednak Leszek Balcerowicz (i Władysław Baka też) bali się iść dalej z tą korektą kursu”.

Jeśli ktoś sądzi, że ten kurs został wzięty z sufitu, to teraz już wie – że niezupełnie. Niejaki Michael Bruno wyczytał go z gwiazd na przechadzce Nowym Światem. Balcerowicz zaś dołożył trochę od siebie, żeby nie było za mało…..

 

Michael Bruno autentycznie martwił się o skutki (to on ujawnił, że Balcerowicz bez żadnych nacisków dążył do zaostrzania działań2). Silna dewaluacja złotego w powiązaniu z usztywnieniem płac (pamiętajmy, że wówczas większość przedsiębiorstw była państwowa) to był dość prosty mechanizm okradania społeczeństwa i wywołania recesji. Bruno wątpił w sens takich działań i dlatego wyraził opinię o zawyżonym kursie dolara. Nie umiał jednak (i pewnie nie zależało mu na tym zbytnio) tak zgrabnie odgrywać Świętego Mikołaja lub rycerza na białym koniu jak przysłany przez Sorosa Sachs.

Jednym z najbardziej prawdopodobnych wyjaśnień dla motywów „reformatorów” była właśnie ta wiara w dobrą wolę i chęć pomocy ze strony ludzi którzy mieli na względzie zupełnie inne cele. Kompleks Świętego Mikołaja niektórym zostaje na całe życie…..

Ludzie którzy kręcili się wówczas koło Polski mieli różne cele i motywacje. Rozumiejąc jakie procesy zachodzą w świecie – łatwo było te motywacje odkryć, bo znane były poglądy tych osób na rzeczywistość. Niezależnie od motywacji prawie wszystkim zależało na powodzeniu polskich reform. Były tylko trzy grupy dla których to nie miało znaczenia: lewactwo i bankierzy (obie grupy reprezentowane były przez Sorosa) oraz część ekspertów ekonomicznych. Dla lewactwa problemem numer jeden był katolicyzm Polaków, dla bankierów groźba utraty ich pieniędzy a dla niektórych ekonomistów ideologia i teoria były ważniejsze od rzeczywistości (operacja może się powieść nawet gdy pacjent umrze). Paradoksem jest to, że to właśnie ci ludzie pozbawieni empatii i wiary w sukces zostali wzięci za Świętego Mikołaja, a każdy kto ich krytykował za wysłańca piekieł. Sam wybór Leszka Balcerowicza na Wielkiego Reformatora mocno przypomina przypadek Prezydenta Wilsona3, który dzięki swemu zadufaniu naukowca dał się wmanewrować w powołanie FED.

Nie mówmy o tym – może nikt się nie zorientuje

Efekty zmian były widoczne nieomal od razu. Pierwszym który zaczął bić na alarm był Profesor Kazimierz Łaski. Jak wspomina Jerzy Osiatyński4: W styczniu 1990 r. przedstawił mi - jako kierownikowi Centralnego Urzędu Planowania - memoriał o skutkach naszej terapii szokowej. Memoriał rozesłałem kolegom ministrom, którzy kierowali resortami gospodarczymi, oraz głównym doradcom ekonomicznym rządu Tadeusza Mazowieckiego. Jednak wagi opracowania Łaskiego wówczas nie doceniono. Przeciwnie, spotkało się ono z arogancką krytyką. Ledwie kilka miesięcy później wiele jego krytycznych uwag i wniosków okazało się niestety trafnymi.

Autorem tej aroganckiej krytyki był nie kto inny, jak księgowy Tuska („jaki pan taki cham”) – Jacek Rostowski. Grzegorz Kołodko wspomina to następująco5: Rostowski „odsyłał w swoim czasie profesora K. Łaskiego do podręczników ekonomii (to ulubiona metoda "argumentacji" niektórych ekonomistów nadużywana wtedy, gdy w istocie brak im argumentów), kiedy K. Łaski prognozował, niewiele się myląc, spadek produkcji przemysłowej w 1990 roku aż o około 25 procent. J. Rostowski zaś twierdził, dorabiając argumenty do rządowych założeń, że produkcja ta spadnie co najwyżej o 5 procent”.

Do tego sporu odnosi się także Stanisław Gomułka w cytowanej rozmowie z T. Kowalikiem „Doszedłem wtedy do wniosku - czy nawet obaj [z Balcerowiczem] uznaliśmy go za słuszny – że najlepiej będzie po prostu przemilczeć tę sprawę”.

Ciekawe jest zwłaszcza dorobione do tej decyzji (cicho sza) uzasadnienie ekonomiczne: „Błąd Łaskiego polegał głównie na tym, że jego analiza była czysto makroekonomiczna, nie brała zupełnie pod uwagę wpływu zmian wzajemnych relacji cen na zmiany w strukturze popytu, a w konsekwencji na spadki zdolności gospodarki do produkcji tego, na co był popyt przy nowych relatywnych cenach i otwartej gospodarce. Łaskiemu się wydawało, że prowadząc odpowiednią, bardziej ekspansywną politykę makroekonomiczną (szczególnie fiskalną), można by uniknąć spadku produkcji. Rzeczywiście, w niektórych krajach, gdzie wprowadzano stabilizację (na przykład w Izraelu), tak silnego spadku produkcji nie zanotowano”.

Dla każdego kto miał możność uczestniczyć w tym niezwykłym rodzeniu się polskiego kapitalizmu jest zupełnie jasne, że to bredzenie faceta, który nie wie co się dzieje dookoła (tak samo jak to bieganie posłańców Balcerowicza na targ w celu sprawdzenia czy ceny jajek nadal rosną). Polacy w latach 1989 - 1990 wykazali się zupełnie niesamowitą aktywnością ekonomiczną. Każda pojawiająca się okazja była wykorzystywana. Nie wiadomo więc skąd obawy, że rynek się nie dostosuje do nowej struktury popytu (który przecież taż nie jest niezależny od podaży). Wystarczyło przestać drukować pusty pieniądz i poczekać na efekty. O ile więc zamrożenie płac w państwowych przedsiębiorstwach daje się uzasadnić (brakiem pieniędzy), to trudno uzasadnić połączenie tego z pozostałymi czynnikami (które analizuje Łaski): horrendalnym wzrostem cen urzędowych - zwłaszcza energii, wysokimi stopami procentowymi oraz zawyżonym kursem dolara.

Ta niezwykła aktywność Polaków przejawiała się niestety także w tym, że wielu chciało („na krzywy ryj”) uczestniczyć w uruchomionym mechanizmie okradania społeczeństwa. Wynajdywali przy tym sposoby (niektóre z nich opisano później jako aferalne), które najwyraźniej „reformatorom” nawet do głowy nie przyszły. Efektem były nie tylko puste kieszenie większości Polaków, ale i pusty skarbiec państwa. Autorzy książki o jednej z afer komentują to następująco6: „Niepodobna wprost uwierzyć, żeby kandydat do Nagrody Nobla w ekonomii, uczony z Harvardu, główny finansista Rzeczypospolitej mógł być aż tak niekompetentny. Jednakże alternatywa też nie jest porywająca: musielibyśmy przyjąć, że społeczeństwo zostało świadomie wprowadzone w błąd, że prawda o stanie finansów państwa została przed nim zatajona. I że dokonali tego ludzie, którzy wielokrotnie obiecywali nam, że teraz już będzie się społeczeństwu mówiło tylko prawdę”.

Niniejsza książka ma za zadanie rozwiać powyższe wątpliwości. Nie ma żadnych podstaw do tego, by twierdzić, że społeczeństwo zostało świadomie wprowadzone w błąd (miejmy odrobinę wiary w ludzi! ;-)).

Co skrywa tajemnica?

Żeby dobrze zrozumieć o co chodziło, przenieśmy to na czasy współczesne i załóżmy, że wskutek nierozważnych działań rządu nagle rośnie szybko inflacja. Gdy dolar przekracza 5PLN, pojawia się genialny ekonomista z programem stabilizacyjnym: wprowadźmy sztywny kurs dolara do złotego na wysokości 10PLN! Skutkiem tak dużej dewaluacji byłby ogromny wstrząs dla gospodarki. Jednak teraz mamy inne czasy: w pełni wymienialną złotówkę a gospodarka jest bardziej transparentna i silnie zintegrowana z resztą świata. Gdyby więc państwu udało się obronić założony kurs – gospodarka znalazłaby stan równowagi: może trudniejszy dla społeczeństwa, ale bez takich patologii jak w roku 1990. Wówczas można było utrzymywać przez dłuższy czas nienaturalne parametry gospodarcze obserwując: jaka piękna katastrofa7.

 

Sztywny kurs dolara dawał przede wszystkim okazję do zarabiania na różnicach kursowych. Wprawdzie porównując tabele kursowe NBP8 kursami rynkowymi9 nie widać większych różnic, ale przecież był jeszcze opisany w poprzedniej części rubel transferowy. Wśród odkrytych przez Michała Faltzmana nieprawidłowości był wywóz rubli transferowych za granicę10. Po przekroczeniu granicy rubel transferowy zyskiwał na wartości prawie 4 razy! W Polsce bowiem wyceniano go na ¼ dolara a w ZSRR na 1 dolara.

 

O wiele prostszym mechanizmem było coś co nazwano „oscylatorem ekonomicznym”. Banki nie dość że dawały horrendalnie wysoki procent na lokatach, to jeszcze stosowały mechanizm pozwalający na podwójne oprocentowanie. Jeśli zamiast wypłacać pieniądze właściciel lokaty brał czek – to lokata trwała do chwili zaksięgowania czeku. W tym czasie te same pieniądze mogły już lądować na kolejnej lokacie11. W Wikipedii piszą, że ten „mechanizm ekonomiczny” został „opracowany w 1989 roku i wykorzystany przez prezesów spółki Art-B”. Kto wykorzystał wiemy. Kto opracował – wiedzieć nie chcemy, bo świętości szargać nie wolno.

Autorzy książki „Via Bank i FOZZ”12 twierdzą, że fortuna prezesów Art-B była zbyt duża, aby można ją było wyjaśnić samym oscylatorem. Podejrzewają, że brały w tym udział transakcje walutowe. Cytują notatkę Michała Faltzmana: „Nie istnieje kontrola strumienia kapitału wpływającego i wypływającego z Polski. Częściowy ślad ruchu kapitału niepolskiego pochodzenia widać w postaci różnicy pomiędzy strumieniem pieniędzy z tytułu zapłat za wyeksportowane towary i usługi a strumieniem pieniądza, jaki wpłynął do systemu polskich banków, szacowany w 1990 roku na 2 lub 3 mld USD”.

Nawet gdyby tylko zamienić te 2-3 dolarów na złotówki i dać na lokatę – to po roku likwidacja lokaty i zamiana na dolary dałaby kilkadziesiąt procent zysku. A przecież były jeszcze ruble i oscylator. Wszystko dzięki geniuszowi, który wprowadził sztywny kurs dolara przy niebotycznych stopach procentowych.

Ciekawostką jest to, że w żadne dzieło polskich ekonomistów nie wspomina słowem o książce „Via Bank i FOZZ”. Tak jakby nigdy nie istniała. Tymczasem niezależnie od jakości zawartej w niej argumentacji – jest to bogate źródło dokumentów wytworzonych na temat przemian roku 1990 przez pracowników NIK (głównie Michała Faltzmana). Nawet Witold Kierżun wydaje się nic nie wiedzieć o treści tej książki. Sądzi on bowiem, że Polacy mieli wówczas na kontach około 5mld dolarów, które można było zaangażować w sfinansowanie reform. Tymczasem jednym z odkryć najważniejszych Faltzmana było to, że pieniądze Polaków zostały po prostu ukradzione. Dakowski z Przystawą relacjonują13:

Zwiastunem nadchodzącego uwolnienia może być fakt, że na początku stycznia 1992 r. Jan Krzysztof Bielecki, już jako ex-premier, podczas podróży do USA oświadczył publicznie, że zarówno Bank Handlowy S A jak i Bank PKO S A zagrożone są bankructwem, gdyż zdeponowana w nich kwota około 6 miliardów USA, stanowiąca oszczędności dewizowe obywateli polskich, zużyta została na obsługę zadłużenia zagranicznego i że jeśli Skarb Państwa nie przyjdzie im z pomocą, to będą musiały ogłosić upadłość. Jest to pierwszy wypadek, kiedy opinia publiczna - nota bene nie polska, tylko amerykańska - dowiaduje się, że pieniądze, które Polacy zawierzyli swemu rządowi "dostały nóg" i nie ma ich w polskich bankach. Informacja ta została podana w uspokajającym tonie przez Gazetę Wyborczą nr 9 z 11-12 stycznia 1992 r. pod wymownym tytułem Nie ma strachu o dolary, a sama notatka dezawuowała wypowiedź byłego premiera.

Jednakże strach pozostał: w przekazywanym nowemu premierowi "Raporcie o stanie państwa" figuruje pozycja pt. "Dług wewnętrzny państwa". Ten dług wewnętrzny oszacowany jest na 111 bilionów zł., przy czym od razu zaznaczono, że jest to kwota prawie na pewno zaniżona. Po paru tygodniach oceniono ją już na 160 bln zł. W tej sumie zawarty jest przede wszystkim dług wewnętrzny wobec tych, którzy swoje dewizy ulokowali w Banku PKO S A w kwocie ok. 6 miliardów dolarów USA. Obywatele jednak mogą spać spokojnie, bo zamiast dolarów Państwo Polskie ma już dla nich przygotowane .... obligacje dolarowe!!

Na co komuniści zużyli walutowe oszczędności Polaków? W wersji soft sfinansowały one obsługę naszego długu. W wersji hard posłużyły do zbudowania postkomunistycznych fortun.

Na tą drugą ewentualność wskazuje historia założonego przez postkomunistów Big Banku. W roku 2002 poseł Krystyna Grabicka w dyskusji na temat konwencji o korupcji mówiła14: „Należy również ostatecznie wyjaśnić afery FOZZ i Art B. Mimo ustaleń NIK, że odpowiedzialność za nieprawidłowości w FOZZ ponosi jego rada nadzorcza i kolejni ministrowie finansów, m.in. Balcerowicz, Dariusz Rosati i Grzegorz Wójtowicz, osoby te nadal piastują wysokie urzędy w Radzie Polityki Pieniężnej. NIK ustaliła również, że FOZZ pomógł w rozwoju Bankowi Inicjatyw Gospodarczych. W lutym 1990 r. FOZZ powierzył BIG Bankowi 160 mld starych złotych, a kilka dni później BIG Bank przeniósł 100 mld zł do PKO SA. Według NIK zmiana tej lokaty zapewniła BIG Bankowi nieuzasadnione korzyści”. (Nawiasem mówiąc późniejsza historia BIG Banku jest równie fascynująca jak początki - o tym będzie jeszcze mowa).

FOZZ otrzymał pieniądze na potajemny wykup polskich długów, ale czym się realnie zajmował – do dziś cicho sza…..

Krótka historia FOZZ

Sejm powołał Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego 15 lutego 1989 roku. Formalnie miał on przejąć obsługę zadłużenia zagranicznego od Banku Handlowego15:

Ustawa z dnia 15 lutego 1989 r. o Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego wprowadziła (art. 12) obowiązek prowadzenia przez Fundusz księgi zobowiązań i należności państwa z tytułu zagranicznych kredytów i gwarancji państwowych. Taka zmiana instytucjonalna miała na celu umocnienie roli Funduszu jako jednostki odpowiadającej za całość spraw związanych z zarządzaniem długiem zagranicznym państwa. Dla realizacji tego zadania Minister Finansów, w oparciu o zalecenia specjalnie powołanego zespołu doradczego oraz przy akceptacji Rady Nadzorczej FOZZ, zobowiązał FOZZ do wprowadzenia do ksiąg z dniem 30 kwietnia 1990 r. aktywów i pasywów przejętych od Banku Handlowego S.A. w ramach należności i zobowiązań zagranicznych Skarbu Państwa. Zobowiązania Skarbu Państwa z tytułu kredytów otrzymanych wynosiły 44 257 905 286,65 PLN, a należności z tytułu kredytów udzielonych 1 001 889 480,37 PLN.

Ukrytym celem był wykup polskiego długu. Według Wikipedii "w latach 1989-1990, FOZZ otrzymał na swoje zadania 9,9 bln starych złotych (ok. 1,7 mld USD), za które mógł wykupić długi o wartości 7,6 mld USD przy rynkowej cenie polskiego zadłużenia wynoszącej 22 centy, za 1 dolar wartości nominalnej długu. [...] W rzeczywistości FOZZ na cele statutowe wydał jedynie 69 mln dolarów nabywając dług o nominalnej wartości 272 mln dolarów".

Dalsza historia FOZZ brzmi jak filmowy scenariusz:

  • 18 październik 1989 - w FOZZ rozpoczyna się kontrola Ministerstwa Finansów. Odkryto liczne nieprawidłowości. Fundusz nie zastosował się do zaleceń pokontrolnych, zaś protokół z tej kontroli zaginął.

  • 28 stycznia 1991 - w FOZZ rozpoczęła się kontrola NIK.

  • 1 kwietnia 1991 - do zespołu kontrolnego NIK dołączył Michał Falzmann, który wcześniej jako inspektor Izby Skarbowej odkrył nieprawidłowości w firmach powiązanych z FOZZ. Jego bezpośrednim przełożonym był Anatol Lawina. Wkrótce informacje o aferalnej działalności FOZZ dostają się do mediów.

  • maj 1991 - prokuratura wszczyna śledztwo na podstawie doniesienia obywatela Niemiec Josefa Tkaczicka, który twierdził, że szef FOZZ Grzegorz Żemek wykorzystuje fundusze na własne potrzeby.

  • 2 czerwca 1991 - dwaj fizycy Mirosław Dakowski i Jerzy Przystawa złożyli w gabinecie ówczesnego ministra sprawiedliwości powiadomienie o przestępstwie polegającym na drenażu Polskich zasobów walutowych, Powołują się na ustalenia Faltzmanna i dołączają otrzymane od niego dokumenty (które później znalazły się w ich książce).

  • 14 czerwca 1991 - spotkanie w biurze premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego. Była to 'narada informująca o ustaleniach Michała Falzmanna' (według Lawiny) , lub przesłuchanie Leszka Balcerowicza w obecności przełożonego (według Faltzmanna). Balcerowicz odmawia odpowiedzi na zadane pytania.

  • 25 czerwca 1991 - koniec kontroli NIK. Raport ujawnia liczne nadużycia i obciąża odpowiedzialnością dyrekcję oraz Radę Nadzorczą FOZZ, wiceministrów (Wojciecha Misiąga i Janusza Sawickiego) oraz ministra finansów Leszka Balcerowicza. Tego samego dnia Michał Falzmann zostaje zawieszony.

  • 16 lipca 1991: - Faltzmann zwraca się do NBP: "Działając na podstawie upoważnienia nr 01321 z dnia 27 maja 1991 Najwyższej Izby Kontroli do przeprowadzenia kontroli w Narodowym Banku Polskim, proszę o udostępnienie informacji, objętych tajemnicą bankową, o obrotach i stanach środków pieniężnych (gotówkowych i bezgotówkowych) Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego". Zostaje natychmiast odwołany.

  • 18 lipca 1991 - Michał Falzmann umiera.

  • 7 października 1991 ginie prezes NIK, W. Pańko. Jego żona, która przeżyła wypadek, relacjonowała: "Wcześniej zanim samochód wypadł z autostrady, usłyszałam jakieś dziwne huki, coś w rodzaju wybuchów. Nie jechaliśmy z oszałamiającą prędkością, ponieważ kierowca zamierzał dopiero co wyprzedzić ciężarówkę. W tym momencie zarzuciło nasz samochód, z jednoczesnym nieprawdopodobnym hukiem.?". W domu prezesa NIK nie znaleziono żadnych dokumentów związanych z FOZZ.

  • Później giną inne osoby związane z tym wydarzeniem. Zginął kierowca. "WPROST napisał, że dwóch policjantów, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce wypadku utonęło dwa lata później na rybach. W bardzo płytkiej wodzie. Zginął też człowiek robiący ekspertyzę wypadku. Zniknął policyjny raport z miejsca wypadku a także klucz do służbowego sejfu profesora. Kiedy już został odnaleziony, okazało się, że sejf jest pusty."

  • Styczeń 1992 - Jan Krzysztof Bielecki w czasie podróży do USA informuje, że Bank Handlowy i Bank PKO S A są zagrożone są bankructwem, gdyż zdeponowana w nich depozyty walutowe obywateli zostały użyte na obsługę zadłużenia zagranicznego. Skarb Państwa wyemitował obligacje na 5,5mld USD na pokrycie tych braków.

  • 1992 - Mirosław Dakowski i Jerzy Przystawa publikują książkę "ViA BANK i FOZZ".

  • 19 luty 1993 - akt oskarżenia przeciw kierownictwu FOZZ, wiceministrowi Sawickiemu i prezesowi NBP G. Wójtowiczowi. Sąd zwraca go do uzupełnienia.

  • 16 stycznia 1998 - ponowne przesłanie aktu oskarżenia, obejmującego Grzegorza Żemka, Janinę Chim, Zbigniewa Olawę, Dariusza Przywieczerskiego, Krzysztofa Komornickiego, Irenę Ebbinghaus (przywłaszczenie środków) oraz Janusza Sawickiego (niedopełnienie obowiązków). Po pięciu latach! - zupełnie przypadkiem pokrywa się to z okresem rządów SLD.

  • 12 maja 1998 - sąd na wniosek D. Przywieczerskiego zakazuje wznowień książki "Via Bank i FOZZ" i nakazuje przeprosiny i wpłatę 10 tys zł na PCK (później Przywieczerskiego skazano zaocznie 'za niewinność' a wywiad amerykański nawiązał z nim współpracę przez sympatię).

  • Grudzień 2000 - rusza proces. Rok później do władzy dochodzi SLD i proces zostaje przerwany wskutek powołania sędziego na Ministra Sprawiedliwości. "Brak jest podstaw do twierdzenia, iż powołanie pani Barbary Piwnik na stanowisko ministra sprawiedliwości miało na celu uniemożliwienie wydania wyroku w sprawie FOZZ. "16

  • 17 i 19 czerwca 2001 - przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi TVP1 emituje film na temat FOZZ "Dramat w trzech aktach". Według autorów w aferę uwikłani byli bracia Kaczyńscy. Tego samego zdania był Anatol Lawina. W grudniu 2001 roku Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przyznało autorom filmu Krasuckiemu i Nawrockiemu tytuł "Hieny roku". Kaczyńscy skierowali sprawę do sądu. Przez 3 lata sądowi nie udało się wydać wyroku. W roku 2004 sprawę zakończono polubownie przeproszeniem Kaczyńskich przez TVP.

  • Wrzesień 2002 - wznowienie procesu.

  • 3 czerwca 2005 - nowelizacja Kodeksu Karnego. Wydłużono z 5 do 10 lat okres przedawnienia przestępstw, o które oskarżono uczestników afery. Grupa profesorów prawa napisała list do prezydenta Kwaśniewskiego, by nie podpisywał nowelizacji. On jednak nie skorzystał z "dobrej rady". W późniejszym wyroku TK przyznał, że nowelizacja była konstytucyjna, a pośrednio że ci profesorowie prawa to idioci lub kanalie.

  • 29 marca 2005 - ogłoszenie wyroku.

  • 21 lutego 2007 - procedury sądowe kończą się prawomocnymi wyrokami kilku lat więzienia (główny oskarżony G. Żemek dostał 9 lat).

W całej tej historii najciekawszym momentem, który waży na jej ocenie jest spotkanie u Premiera Bieleckiego. Do tego momentu można było się łudzić, że mieliśmy do czynienia z ludźmi, którzy realizują reformy, a wykryte nieprawidłowości to tylko skutki nieuchronnych w takim przedsięwzięciu błędów i niedopatrzeń. Reakcja na oskarżenia przedstawicieli NIK oaz dalsze losy oskarżycieli nie pozostawiają żadnych wątpliwości.

Kanwą spotkania była notatka służbowa numer 23 sporządzona przez Faltzmana17 zawierająca podsumowanie i konkluzje inspektorów NIK:

1. (...) Na podstawie bilansów Narodowego Banku Polskiego stwierdzają następującą ilość pieniędzy polskich w obiegu: 2 bln 728 mld w dniu 1 I 1989 r. 12 bln 778 min w dniu 31 XII 1989 r. 48 bln 624 min w dniu 31 XII 1990 r. Porównanie tych liczb wskazuje, że w ciągu 2-ch lat dość pieniędzy w Polsce wzrosła osiemnastokrotnie, czyli wzrost 1 800 %. Jest to więc hiperinflacja

2. Nie wiadomo natomiast, ilee naprawdę wynosi stan zadłużenia liczony w USD: bilans płatniczy PRL podaje na dzień 31 XII 1988 liczbę 39 mld 165 min; natomiast liczby na lata następne są rozbieżne i nie wiadomo czy dług ten wynosi 32 mld 921 lin, 40 mld 30 mln, 41 mld 732 mln czy 48 mld 475 mln?

3. Według zebranych dowodów, Bank Handlowy S.A. który jest w istocie główną kasą walutową Państwa, był bankrutem już w roku 1971, natomiast Pracownicy Ministerstwa Finansów i Banku Handlowego zaświadczyli nieprawdę i ukryli plajtę, poświadczając notarialnie, że Bank Handlowy w r. 1971 przyniósł zysk. Popełnione więc zostało przestępstwo z art. 266 K.K.

To bankructwo BH było „ukrywane przez lata poprzez zaciąganie kolejnych kredytów, wyłudzanie pieniędzy od podmiotów zagranicznych, poświadczenie nieprawdy przez wysokich urzędników Ministerstwa Finansów (wymienione są nazwiska)”.

Notatkę kończą pytania do wicepremiera Balcerowicza:

1. Czy wiedział o bankructwie Banku Handlowego S.A. ?

2. Co zrobił, aby ograniczyć niekontrolowany wypływ pieniądza w walutach wymienialnych poza Polskę?

3. Co zrobił, aby doprowadzić do zwrotu lub do wypłacenia rekompensat za zagrabione dewizy zwane "polskim zadłużeniem”?

W czasie spotkania Balcerowicz stwierdził, że „narada ma mieć tylko charakter informacyjny” i „poddał w wątpliwość potrzebę odpowiadania na pytania”. Potem jeszcze wielokrotnie Bóg Finansów wyrażał oburzenie z powodu samej chęci zadawania mu niewygodnych pytań (między innymi przez sejmową komisję śledczą).

Premier Bielecki w czasie opisywanego spotkania zapytał, czy ustalone w czasie kontroli fakty można określić jako zarzuty. Dyrektor Lawina sformułował te zarzuty następująco18:

  1. Departament Zagraniczny Ministerstwa Finansów nie sprawuje kontroli nad wypływem strumienia pieniędzy z kraju.

  2. Dokumentacja przedstawiona kontrolującym stanowi materiał przetworzony, nie zaś źródłowy. Wymieniona dokumentacja nie jest oparta na rzetelnych źródłach.

  3. Dane zawarte w bilansach znacznie się różnią, a zweryfikowanie ich napotyka na trudności nie do przezwyciężenia.

  4. Dane FOZZ nie są możliwe do zweryfikowania i pochodzenie zawartych w nich wielkości jest nie do ustalenia.

  5. Agendy Ministerstwa Finansów nie wykonują poleceń swojego ministra. Między innymi minister finansów wydał polecenie opracowania zobowiązań FOZZ wobec Banku Handlowego, co nie zostało wykonane do dnia dzisiejszego.

  6. Szef FOZZ, został poinformowany notatką z dnia 14 lutego 1991 o nieprawidłowościach w działalności FOZZ, w tym o braku wiarygodnej dokumentacji finansowej.

  7. Istnieje kolizja interesów pomiędzy FOZZ i Bankiem Handlowym. Na czele Rad Nadzorczych obu instytucji stoi minister Sawicki, który m.in. wydał FOZZ-owi polecenie wystawienia weksli na dobro Banku Handlowego. Żadna weryfikacja tych weksli pomimo wyraźnych poleceń - nie nastąpiła. (...)

  8. Istnieją informacje o masowej wymianie rubli transferowych za granicą.

  9. Brak jest dokumentacji dotyczącej delegowania za granicę pracowników Narodowego Banku Polskiego i Ministerstwa Finansów, którzy wykonywali pewne operacje finansowe.

  10. Ustalono, iż w Ministerstwie Finansów istnieje niekontrolowany obieg dokumentów, niezgodny z obowiązującą w tym zakresie instrukcją.

  11. Swoistym zjawiskiem są roszczenia FOZZ wobec Skarbu Państwa, tj. roszczenia instytucji, która w założeniu miała kontrolować zadłużenie Państwa.

    Jak ustalono FOZZ nie jest w stanie udowodnić trybu i celu wykorzystania 11 bilionów złotych. FOZZ stanowi więc "zasłonę dymną" dla poważnych nieprawidłowości. Natomiast Ministerstwo Finansów od 1986 roku nie zrobiło nic, aby ten stan rzeczy zmienić.

  12. Praktyka wskazuje, iż brak jest spójnej informacji pomiędzy Ministerstwem Finansów i bankami.

  13. Stan naszej wiedzy wskazuje na brak bezpieczeństwa finansowego państwa.

  14. Informacja dotycząca wszystkich ukazanych wyżej faktów udzielana kontrolującym jest niedokładna i niepełna. ”Sądzę, że nie jest to przypadek. Moja wypowiedź brzmi jak protest, ponieważ będę protestował przeciwko wykonywaniu przez NIK prac, które w normalnym statutowym trybie powinni wykonywać pracownicy Ministerstwa Finansów. Kontrolujący ustalili, że Bank Handlowy zaciąga zobowiązania we własnym imieniu, bez porozumienia z właściwym organem administracji państwowej".

  15. Znane są fakty przechowywania znacznych kwot przez przedsiębiorstwa handlu zagranicznego.

  16. Ponadto stwierdzono, że Rada Nadzorcza Banku Handlowego nie informowała ministra finansów o prowadzonych operacjach.

  17. Mówiąc o nadużyciach trzeba wspomnieć o udzieleniu przez FOZZ kredytów znajomym. FOZZ pełnił funkcję prywatnej kasy Ministerstwa Finansów dla Animexu, Rolimpexu i innych.

Swoje wystąpienie urzędnik NIK kończy stwierdzeniem: „Uważamy, że w obecnej sytuacji wysmagana jest interwencja czynników państwowych. Jeżeli jednak pan Premier stawia NIK w pozycji konfrontacyjnej - będziemy musieli wydawać polecenia zgodne z ustawę o NIK”.

Dzięki nieszczęśliwym wypadkom znalazło się jednak szczęśliwie trzecie rozwiązanie…..




Przypisy:

1Transformacja Polska. Dokumenty i analizy 1990

2http://www.pte.pl/pliki/2/12/01_Kowalik_TK%20po%20aut.pdf Tadeusz Kowalik „ANIMAL SPIRITS W TRANSFORMACJI POLSKIEJ”

3Song Hongbing „Wojna o pieniądz”

5Grzegorz Kołodko „Transformacja polskiej gospodarki”

6Mirosław Dakowski, Jerzy Przystawa „Via Bank i FOZZ”

10Mówiono o tym na spotkaniu u Premiera Bieleckiego o którym będzie mowa dalej.

12Mirosław Dakowski, Jerzy Przystawa „Via Bank i FOZZ”

13Mirosław Dakowski, Jerzy Przystawa dz.cyt.

15http://orka2.sejm.gov.pl/IZ4.nsf/main/6B897745 Odpowiedź podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów

na interpelację nr 9993

16 Z odpowiedzi na interpelację w tej sprawie.

17Dakowski, Przystawa dz.cyt.

18Dakowski, Przystawa dz.cyt.