Ukazał się kolejny raport UE dotyczący innowacji. Polska tradycyjnie wśrod najmniej innowacyjnych krajow Unii. Dla Polskiego Radia komentował ten raport Jerzy Mjchrzak z ministerstwa gospodarki. Przyznał on, że program „Innowacyjna gospodarka” choć w założeniu miał wspierać tworzenie innowacji, w rzeczywistości służył co najwyżej zakupom innowacji wytworzonych gdzie indziej. No brawo panie dyrektorze! Siedem lat trwało dociekanie do tego, co dla każdego powinno być oczywistością. Ja bardziej wierzę w to, że w najbliższych latach będzie dużo innowacyjnych pomysłów na dalsze wydawanie tych środków do tłumienia realnych innowacji (zob. więcej).

Wielkie korporacje podejmowały zawsze wielkie wyzwania. Gospodarka lokalna była zaś domeną małych firm lokalnych. Dlatego bardzo kontrowersyjne jest wejście firmy Google na rynek lokalnych dostaw. Na dodatek firma w ten sposób gromadzi jeszcze bardziej szczegółowe informacje o użytkownikach swych produktów (z dokładnym adresem i kupowanymi towarami).

Program jest testowany w Kaliformi. Zobacz: http://www.google.com/shopping/.

Komentatorzy powątpiewają w sens biznesowy tego przedsięwzięcia. Tym bardziej trafne wydaje się uznanie go za element szerszej strategii pozyskiwania informacji.

Niemiecki profesor B. Lucke analizując narastające dysproporcje w rozwoju strefy euro, doszedł do wniosku, że tylko rezygnacja ze wspólnej waluty może uratować o wiele ważniejszy projekt: wspólnej Europy. Ilustruje to poniższy wykres pokazujący zmiany w stopie bezrobocia:

 

 

Źródło (ang.): Business Insider

 

 

The Economist opublikował artykuł, w którym przytacza wyniki badań podważających wpływ gazów cieplarnianych na wzrost temperatur. Okazuje się, że wzrost ilości gazów w ostatnich latach nie spowodował spodziewanego wzrostu temperatur. Poniższy wykres pokazuje średnią temperaturę na tle modelu przewidującego zmiany w oparciu o emisję gazów:

Okazuje się, że za ostatnie 10 lat średnia temperatura była taka, jak za ostatnie 5 lat. A więc nie rośnie, pomimo tego, że problem emisji gazów nie został rozwiązany. Czytaj szerszy komentarz.

Dawnymi czasy kupcy unikali podróżowania samotnie przez niebezpieczne okolice, bo mogli ich napaść zbójcy. Do dzisiaj przetrwała taka ostrożność wśród kobiet, które boją się samotnie chodzić po mieście późną nocą. Rodzice zaś nie puszczają samych dzieci, póki nie nauczą ich elementarnej ostrożności.

Niestety świat idzie z postępem i byłoby dziwne, gdyby współcześni rozbójnicy nie korzystali z tego rozwoju. Powszechnie wiadomo, że istnieją przestępstwa popełniane z użyciem nowoczesnych narzędzi komunikacyjnych i informatycznych. Jednak prawdziwa zbrodnia jest ukryta w sieciach wielkich banków i innych instytucji finansowych. Taka sieć jest podobna do sieci telekomunikacyjnej. Z tą jednak różnicą, że nie jest pasywna. Przesyłane przez nią są impulsy informacji, które powodują kłopoty finansowe, utratę własności a niekiedy życia przez anonimowych ludzi gdzieś na odległych krańcach świata.

W ten sposób na przykład spekulacje cenami żywności doporowadziły do "arabskiej wiosny", której skutki obserwujemy obecnie na ulicach miast Europy. To banksterzy dbają o to, aby Polacy nie zarabiali za dużo, ale za to zadłużali się jak najbardziej. Dawniej ostrzegano dzieci, aby nie chodziły same po lesie w którym mogą być zbójcy. Teraz przestrzega się ich, by nie chodziły same do banku. Filtry rodzicielskie w przeglądarkach internetowych potrafią chronić je przed pornografią, a policja ściga pedofilię. Ale niestety nie ma filtrów chroniących nas przed agentami finansowymi i innymi tego typu naciągaczami. Oni chcą się z nami zaprzyjaźniać – tak samo jak pedofile z dziećmi i tak samo niecne są ich zamiary. Taki agent mając na ekranie komputera wyświetlony wyłącznie numer telefonu potrafi wytwarzać niesamowite opowieści o swoim zatroskaniu o nasze dobro. Przestrzeganie przed kontaktami z nimi niewiele daje. Poza najnowszą techniką komputerową i komunikacyjną dysponują zaprzęgli oni bowiem dla swych celów matematykę – a konkretniej jej dział zwany statystyką. Zwykli gangsterzy także z niej korzystają tworząc automaty do gier - ale nie na taką skalę. W programie „Chodzi o pieniądze” Jacka Łęskiego ujawniono na przykład, że banksterzy oszacowali ile osób będzie zmuszonych zrezygnować z kontynuowania polis przed końcem okresu, wpadając w zastawioną pułapkę opłat likwidacyjnych (dochodzących do 100% oszczędności). Nikt nikogo nie zmusza do podpisania takiej umowy i każdy ma nadzieję, że potencjalny problem jego nie dotknie. Ale warunki polisolokat zostały tak skalkulowane, aby poziom ryzyka wyniósł 80%! To statystyka daje możliwość bezkarnego grabienia ludzi. Oczywiście potrzebna jest jeszcze zgoda państwa na taką działalność – ale akurat z tym w III RP nigdy nie było problemów. Na naszych słupach granicznych powinien pojawić się napis: żerowisko dla banksterów.

Wyobraźmy sobie, że ktoś dostaje od państwa pozwolenie, aby zastrzelić od czasu do czasu losowo wybraną osobę na przejściu dla pieszych. Moglibyśmy zachowywać ostrożność, uczyć dzieci szybko przechodzić przez przejścia itd… Ale nie zrezygnujemy z chodzenia po mieście, póki ryzyko jest niewielkie (tak jak nie rezygnujemy z podróżowania samochodem – choć od czasu do czasu ktoś w takiej podróży ginie). Najlepsze jest jednak to, że kierowcy powodujący wypadki są przez państwo sądzeni, co zmusza ich do ostrożności. W przypadku banksterów jest inaczej: ich ofiary są pozostawione same sobie. To nie jest nasz sprawa. To sprawa indywidualna. Pięć milionów indywidualnych przypadków. Państwo nie ma zamiaru w nie ingerować znosząc bandyckie opłaty i wprowadzając prawdziwy zakaz lichwy. A jeśli nawet ktoś z tego powodu odbierze sobie życie, to przecież nie jest to na pewno wina nas, którzyśmy prawi i sprawiedliwi .

Oczywiście tego rodzaju zbrodnicza działalność nie byłaby możliwa bez istnienia liberalizmu. To liberałowie dają osłonę ideologiczną, wmawiając wszystkim, że pech jest sprawą indywidualną, którą nie powinniśmy się interesować. Nie mamy więc problemu społecznego frankowiczów i nabitych w polisolokaty. To są wyłącznie problemy dwustronnych umów.