To nie tylko kwestia sensacyjnej transakcji zakupu_Porsche sprawia, że o bitcoinach zrobiło się ostatnio głośno. Na Cyprze stanie pierwszy bankomat bitcoinami. Kurs wymiany bitcoin/dolar wzrósł w 6 tygodni z 35 do 266!

Nawet jeśli rację mają ci, którzy uważają, że to tylko kolejna bańka spekulacyjna, kryptograficznej waluty już nie da się traktować jako projektu hobbystycznego. Jeśli nie zostanie ona zakazana prawnie, zyska szansę na budowę realnej alternatywy dla oficjalnych walut. Wiele zależy od tego, jaki wpływ będą miały oszustwa komputerowe. Ostatnio pojawiły się próby oszustw przy generowaniu waluty .

PS.

Właśnie gdy powstawała ta informacja, kurs wymiany załamał się i spadł ponad 60%, by w końcu ustabilizować się na poziomie $150. Jeśli porównać to z historiami znanymi z historii tradycyjnych finansów, wygląda to niepokojąco:

Niezmiernie ważną kwestią jest w tym wypadku także to, że możliwe okazało się uderzenie w infrastrukturę celem zmanipulowania kursów.

Chyba jednak należy oczekiwać nowej waluty, która nie będzie tak narażona na spekulacje i tak użyteczna dla czarnego rynku.

 

Coraz więcej stron internetowych informuje o stosowaniu „cookies”. Jest to efekt nowych uregulowań prawnych, które obowiązują od 22 marca 2013 r. Chodzi o dyrektywę UE, zaimplementowaną w nowym prawie telekomunikacyjnym.

Pliki cookies to małe pliki tekstowe pobierane na komputer użytkownika, które mogą być używane do przechowywania informacji o użytkowniku i jego preferencjach. Wiele witryn stosuje pliki cookie w celu dostosowywania i poprawiania sposobu działania witryny podczas kolejnych odwiedzin tego samego użytkownika.[definicja Google]

 

Dlaczego cookies mogą naruszać prywatność? Objaśnia to artykuł w „Komputer świat”:

Kiedy oglądane strony nagle zaczynają dopasowywać się do naszych upodobań, to stoją za tym pliki cookies (ang. ciasteczka). Kiedy te niewielkie pliki trafią na dysk komputera, strony zapamiętują, kto je odwiedza. W ten sposób sklepy internetowe pozdrawiają swoich klientów z imienia i nazwiska i wiedzą, jakie oferty interesowały ich podczas ostatnich odwiedzin. Ale cookies są też niebezpieczne: aby ściągnąć na swój komputer szpiega, wystarczy wejść na stronę z ciasteczkami. Ich producenci, na przykład Doubleklick, na sprzedaży zebranych danych zarabiają krocie: pełne profile użytkowników są pożądanym towarem, bo pozwalają bombardować użytkowników spersonalizowaną reklamą.

Wielka Brytania zainicjowała projekt archiwizacji anglojęzycznych stron internetowych. Pretekstem do jego podjęcia jest chęć ocalenia 'narodowej pamięci elektronicznej': Średni czas "życia" strony internetowej to 75 dni. Zmieniają się strony internetowe, część ich zawartości jest usuwana. Jeżeli nie będziemy gromadzić zasobów sieci, utracimy ważne źródło informacji pozwalające zrozumieć XXI wiek.

Podobny projekt został uruchomiony wiele lat temu przez Amerykanów: http://archive.org

Poza przytoczonymi zaletami warto w tym miejscu zwrócić uwagę na problem innej natury: odpowiedzialności za słowo. Czy aby na pewno chcielibyśmy, by wszystko co publicznie powiemy, miało żywot wieczny? Wygląda na to, że będziemy musieli się z taką sytuacją pogodzić.

Znany ekonomista Paul Krugman napisał w New York Times: Jeszcze Polska nie zginęła, ale jej przywódcy chcą doprowadzić do katastrofy. Wywołało to ożywioną dyskusję nie tylko w Polsce. Lobbująca od dawna na rzezc euro „Rzeczpospolita” publikuje jakieś głodne kawałki o tym, że warto zapłacić za miejsce przy stole, przy którym ktoś (bo przecież nie my) będzie podejmował decyzje. Może trudno w to uwierzyć, ale naprawdę poziom merytoryczny argumentów wyznaczają stwierdzenia w rodzaju „nobliści nie rozumieją”, albo „Polska zarabia na swą opinię wiarygodnego członka europejskiej wspólnoty i trzyma się blisko swego największego partnera handlowego, jakim są Niemcy” [N. Davis]. A ostrzeżenia prezesa NBP publikuje się w formie żartu. Poza mediami głównego nurtu można znaleźć bardziej wyważone analizy, pokazujące słabości tego pomysłu.

Nie milkną echa wypowiedzi Jeorena Dijsselbloema: „Słuchajcie, tam, gdzie podjęliście ryzyko, tam musicie sobie z nim poradzić. A jeśli nie umiecie sobie z tym poradzić, nie powinniście byli go podejmować i konsekwencja może być taka, że to koniec historii". Na pierwszy rzut oka jest to z wszech miar słuszne. Jednak ta wypowiedź miała uzasadnić podatek od depozytów zaproponowany Cyprowi. Zapewne zupełnie inaczej by ją odebrano, gdyby to była zapowiedź zmiany polityki wobec wielkich, ponadnarodowych instytucji finansowych. Ale tego nikt sobie nie wyobraża, bo one są przecież 'zbyt duże, żeby upaść'. Wychodzi więc na to, że unijny urzędnik wznosi się na szczyty hipokryzji. Nie wiem jak wyglądała historia bankowości na Cyprze. W Polsce państwo podjęło szereg działań (także przymus prawny), aby skłonić obywateli do korzystania z banków. Nie wyobrażam sobie tego, by nagle ktoś nam powiedział, że czyniąc to 'podjęliśmy ryzyko'. Takie podejście rzeczywiście podważa dotychczasową pozycję banków i słusznie redaktor Bloomberga zatytułował swój tekst „Koniec banków, jakie znamy”.