Obawy związane z napływem islamistów do Polski dotyczą potencjalnych zagrożeń. Jednak szkody jakich narobili przy okazji „polscy” politycy są realne i mają ważkie skutki już teraz. Przedkładając interes Niemiec ponad interes swojego kraju oraz dokonując zdrady wobec partnerów Grupy Wyszehradzkiej znacząco osłabiono pozycję Polski w Europie. Jeszcze gorzej wygląda to, jeśli weźmiemy pod uwagę utracone korzyści: możliwość przyjęcia przez Polskę naturalnej pozycji lidera w regionie, wobec bezprzykładnej kampanii poniżania i pouczania wobec naszych krajów. Przypomniana przez Kaczyńskiego zasada ordo caritatis na poziomie międzynarodowym skłania do solidarności w pierwszym rzędzie z naszymi „bratankami” Węgrami, których kryzys dotknął w sposób szczególny. Wspólne wypracowanie zasad przejmowania części uchodźców od Węgrów byłoby nie tylko gestem solidarności, ale też gestem sprzeciwu wobec instrumentalizacji przez Niemców struktur UE i poniżania Polski na arenie międzynarodowej. Niestety tak zwani „polscy politycy” zapomnieli co to jest honor. Ich działania wyczerpują za to znamiona zdrady dyplomatycznej, opisanej w art. 129. Kodeksu Karnego: „Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”.

Nie należy się w tej sytuacji dziwić zaklinaniu rzeczywistości i twierdzeniom, że Grupa Wyszehradzka nadal istnieje. Na zupełną kpinę zakrawa wypowiedź kobiety, którą ktoś zrobił Marszałkiem Sejmu, a która zrównała obecną zdradę z wcześniejszymi różnicami w ramach grupy – na przykład w sprawie Ukrainy. W tej sprawie przecież nie było wspólnych ustaleń i wspólnego rozumienia narodowych interesów. Trudno więc mówić o zdradzie. Wszystkich jednak przebił rzecznik rządu Cezary Tomczyk, przeprowadzając chamski atak personalny na Beatę Szydło. Cezary Tomczyk to wytwór wylęgarni lemingów, jaka funkcjonuje na Uniwersytecie Warszawskim. Kolejny argument za tym, aby wstrzymać państwowe dotacje dla kierunków społecznych na tej uczelni. Oczywiście na to się nikt z obecnych polityków nie odważy. Póki jednak ta wylęgarnia funkcjonuje będą się pojawiać takie kreatury jak Tomczyk i one „godnie” zastąpią Niesiołowskiego i jemu podobnych.