1452831884wasik

Przed wojną Ludwik Sempoliński śpiewał w kabarecie piosenkę „Wąsik, ach ten wąsik” w której kpił z Hitlera. Niemcy jednak nie znali się na żartach. Sempoliński wspominał potem: wojna wybuchła i Niemcy wkroczyli do Warszawy. Gdybym nie wyszedł z miasta wraz z moimi kolegami na rozkaz pułkownika Umiastowskiego, zapłaciłbym życie za moją śmiałość. Po zdobyciu Warszawy hitlerowcy byli w moim mieszkaniu, wypytując się, gdzie jestem i kiedy wracam. To samo zresztą było w Wilnie, gdzie się znalazłem wraz z innymi uciekinierami i gdzie przez cały czas okupacji mnie poszukiwano.

Od tamtej pory minęło sporo czasu i na zachodzie wzrosło poczucie humoru. O Lechu Kaczyńskim Niemcy pisali: Nowe polskie kartofle. Dranie chcący opanować świat. Lech „Katsche" (mlaskający-red.) Kaczyński. Warszawska prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie publicznego znieważenia prezydenta RP, ale szybko je umorzyła z braku dowodów. Niemcy pouczyli wówczas Polaków, że „wolność prasy jest dobrem wysokiej rangi i działania przeciwko niej nie są ze względu na konstytucję możliwe”. Choć chyba nie do końca, bo żarty z holocaustu zostały jednak zakazane. Wolność prasy musiała też ustąpić większym celom, jakimi okazała się islamizacja Europy. Kanclerz Merkel zainteresowała się nawet cenzurą Facebooka.

Nad Wisłą „kartofle” stały się ulubionym określeniem hejterów atakującym braci Kaczyńskich. Jednak po wyborze Komorowskiego poczucie humoru nagle zanikło i twórca satyrycznej strony „antykomor.pl” został zatrzymany przez uzbrojony oddział ABW i skazany przez pozbawiony poczucia humory sąd.

Kwestia poczucia humoru polityków wróciła znowu dzięki holenderskiemu komisarzowi Timmermansowi, którypoczuł się dotknięty, że na okładkach polskiej prasy unijni liderzy i on sam zostali pokazani w nazistowskich mundurach”. Premier Szydło uważa, że Polityk na wysokim szczeblu nie powinien kierować się urazami. Czy jednak powszechne przekonanie, że europejscy przywódcy są mężami stanu ma jakieś solidne podstawy? Czy ubiegłoroczne nieprzejednanie Niemców wobec Grecji nie miało na pewno nic wspólnego z wizerunkami Merkel w esesmańskim mundurze? Może lepiej nie wystawiać na próbę poczucia humeru naszych panów i władców? Bo kto wie, jakie konsekwencje może mieć na przykład taki rysunek:

Jak "ustaliła Rzeczpospolita", niemiecki ambasador został wezwany do MSZ na poniedziałek. Informacja nie zawiera ani słowa o tym, jakie ma w dyplomacji znaczenie takie wezwanie. Sprawa jest dość oczywista, jeśli przyjrzymy się podobnym wezwaniom z przeszłości:

  • W Rosji ambasador Wielkiej Brytanii Tony Brenton został wezwany na dywanik do wiceministra spraw zagranicznych Władimira Titowa w związku z tym, że Instytut British Council wznowił działalność mimo zakazu rosyjskich władz.

  • Grzegorz Schetyna wezwał ambasadora Rosji Siergieja Andriejewa, gdy ten obarczył Polskę winą za wybuch Drugiej Wojny Światowej.

  • Polski MSZ wezwał ambasadora USA w zawiązku z kontrowersyjną wypowiedzią dyrektora FBI, który obarczył Polaków współodpowiedzialnością za Holokaust.

  • W Niemczech ambasador USA wezwany do urzędu kanclerskiego w związku z podsłuchiwaniem Kanclerz Merkel.

Niemcom chyba jednak trudno uwierzyć w to, że Polaków stać na podobne działania wobec ich ambasadora. Jak podał niemiecki portal dw.de: niemieckie media dociekały, co miał na myśli rzecznik polskiego MSZ Artur Dmochowski, kiedy poinformował, że Rolf Nikel został zaproszony na rozmowę przez szefa polskiej dyplomacji. No i okazało się, że to samo co wszyscy: Taki krok ma w dyplomacji ściśle określone znaczenie i stanowi formę protestu wobec obcego państwa przez wezwanie w tym celu do siedziby MSZ jego ambasadora.

Tak trudno było „wolnej prasie” w Polsce to napisać?

Przy okazji Niemcy wspominają o liście Zbigniewa Ziobry do niemieckiego komisarza UE Oettingera. Jednak „wolna prasa” przeoczyła zdanie zaczynające się od „Nie mam Pańskiego tupetu, żeby pouczać Niemców”. Pominięto też cały katalog oburzających działań rządu Tuska, który pozostał bez reakcji komisarza (między innymi inwigilację dziennikarzy i wdarcie się służb do redakcji Wprost). To jest świat, który najwyraźniej w Niemczech nie istnieje. Nie pasuje im do obrazka.

Jeszcze bardziej dosadny (i niestety trafny) jest komentarz Ministra Ziobro pod adresem niemieckiego komisarza: Teraz usiłuje przedstawić Polskę, jako kraj, gdzie jest zagrożona wolność dziennikarska, i gdzie rząd wprowadza praktyki niemal totalitarne. To jest dowód wyjątkowej hipokryzji, nierzetelności, nieuczciwości i pychy, która przeradza się w butne pouczanie innych, w tym przypadku Polaków.

Przy okazji warto zwrócić uwagę na to, że słowo „buta” pojawia się w polskiej mowie prawie wyłącznie w kontekście zachowań Niemców. Może choćby w celach edukacyjnych warto byłoby, aby się Niemcy z nim zapoznali. Może najłatwiej poprzez ilustrację z tą gębą:

Premier Węgier Victor Orban przesłał UE ważny komunikat, który można by streścić w krótkim stwierdzeniu: „pocałujcie nas w d….”. Oczywiście język dyplomacji wymaga innej formy, dlatego pełna wypowiedź brzmiała: „Unia Europejska nie powinna myśleć o wprowadzaniu jakichkolwiek sankcji przeciwko Polsce, bo to wymagałoby pełnej jednomyślności, a Węgry nigdy nie poprą żadnych sankcji przeciwko Polsce”.

Dziękujemy Panie Premierze. Przyjaciół poznaje się w biedzie.

Niemieckie słowo „Lügenpresse” oznacza mniej więcej tyle, co polskie łże-media. Wyszukiwarka Google zwraca prawie pół miliona stron z takim słowem. Częściowo dlatego, że Eksperci Towarzystwa Języka Niemieckiego wybrali to słowo za anty-słowo roku 2015. Pół miliona stron dowodzących do jakiego poziomu mogą upaść media głównego ścieku – zwłaszcza gdy da się im taką „niezależność” której bronią niemieccy politycy w Polsce. Niemiecka telewizja publiczna ZDF w poziomie propagandy odpowiada mniej więcej polskiej. Na przykład potrafi „wesprzeć” rząd obrazkiem Władca Putin: zamiast prawdziwego filmu dokumentalnego widzimy marną fabularyzację i dużo kłamstwa. Z odtwórcą głównej roli spotkał się nasz reporter Anton Ljadow.

Karabiny maszynowe, czołgi, wyrzutnie rakietowe - co 15 sekund powtarzają niemieccy dziennikarze: "Tutaj są" - rzekome dowody niszczenia Donbasu przez Rosjan. Domy stoją w płomieniach, jakiś wieżowiec został trafiony pociskiem, po prostu ogień w ogniu.

W pogoni za dramatycznymi obrazami nie zauważyli filmowcy wojskowych odznak walczących, których podali za żołnierzy regularnych rosyjskich oddziałów.

Możemy tu zobaczyć żołnierzy, z których jeden ma na lewym barku ukraińską flagę. By widzowie nie mieli wątpliwości, oglądając te obrazy, pojawia się głos w tle: "regularna rosyjska armia bierze udział w walkach".

Przeglądając strony z niemieckim słowem roku 2014 dowiadujemy się co naprawdę Niemcy myślą o Polsce. I jest to wiedza budująca, która daje nadzieję na ocalenie europejskiej wspólnoty. Jeden z blogerów policzył głosy pod artykułem krytykującym Polskę okazuje się, że większość czytelników jest uważa, że próby ingerencji z zewnątrz są niedopuszczalne. Dlaczego więc dziennikarze łże-mediów urządzają sobie na Polskę nagonkę? Może rację ma dr Tomasz Żukowski, że chodzi wyłącznie o biznes i interesy wielkiego kapitału?

Słowo „Lügenpresse” pozwala nam znaleźć informacje, że blisko połowa Niemców uważa, że w ich kraju nie można swobodnie wypowiadać się na tematy polityczne. Że media przez kilka dni nie informowały o niesłychanych ekscesach, jakich dopuścili się ich nowi „goście” w sylwestrową noc.

Słowo „Lügenpresse” jest w Niemczech używane także w odnisieniu do prasy polskiej – ale tylko jako opis „idiotycznych” zdaniem medialnych funkcjonariuszy zarzutów prawicy wobec mediów liberalno-lewicowych. Na przykład informację o tym, że ksiądz Małkowski odprawił egzorcyzmy pod siedzibą Agory rozpoczyna się oceną: powrót średniowiecza, którą ma podkreślić użyte zdjęcie:

(Zdjęcio obecnie zmieniono – ale Google pamięta oryginał).

 

Wielu wzruszeń i chwil radosnych, szczęścia osobistego i mniejszego poziomu zakłamania w życiu społecznym w Nowym Roku 2016

życzy Redakcja

Co złego może się zdarzyć w roku 2016? Jeden z czarnych scenariuszy według ekspertów zapytanych o to przez Bloomberga prowadzi do następującej sytuacji: „Rubel i rosyjska giełda notują duże wzrosty. W ślad za nimi wzrosty pojawia się także na europejskich parkietach. Wraz ze zniesieniem sankcji, niemieckie giełdy odzyskują wigor”. Ożywienie gospodarcze w Niemczech wpłynęłoby pozytywnie na Polską gospodarkę. Na dodatek „wspierana przez Rosję Syria wypiera bojowników Państwa Islamskiego, co zmniejsza napływ imigrantów z Bliskiego Wschodu do Europy”. Dlaczego to jest złe? Bo „prezydent Rosji Władimir Putin ogrywa Baracka Obamę i staje się głównym architektem zmiany władzy w Syrii”. Los milionów ludzi naprawdę dla jakichś anonimowych „ekspertów” jest redukowalny do gry o wpływy? Niestety tak samo postrzegany jest los naszych sąsiadów. W tym scenariuszu „Moskwa ma wolną rękę jeśli chodzi o działania na obszarze byłego Związku Radzieckiego”.

To niestety nie jest „czarny scenariusz”, tylko szara rzeczywistość. Nie chodzi o działania Rosji (które wbrew pozorom są dość oczywiste i przewidywalne). Naprawdę przerażająca jest logika zimnej wojny, która legła u podstaw sformułowania tej prognozy. Jeśli tymi kategoriami myślą eksperci i polityczni przywódcy – to osiągnięcie trwałego pokoju jest niemożliwe. Zawsze bowiem będą przegrani czekający na rewanż.

Równie przygnębiający obraz wyłania się z prognozy dotyczącej zmian klimatu: „Pomimo podpisanego w Paryżu porozumienia klimatycznego, Ziemia przeżywa kolejny rekordowo ciepły rok”. To by oznaczało, że klimat nie jest sygnatariuszem porozumienia ;-). Niedopatrzenie?

Najczarniejszy z czarnych jest oczywiście scenariusz w którym Donald Trump wygrywa wybory prezydenckie w USA. I to jest chyba najbardziej prawdopodobne wśród przedstawionych możliwości. Czy jednak rzeczywiście wygrana Trumpa byłaby czymś gorszym, niż zwycięstwo Hilary Clinton? Na pewno dla amerykańskiego establishmentu byłoby to równie straszne jak dla polskiej pseudo-elity zwycięstwo PiS. Tyle, że aż tak żałośnie głupiej reakcji trudno się spodziewać. Dla tej „elity” powodem do rozpaczy może być już sam fakt, że eksperci pytani przez Bloomberga nie przejęli się ich losem. Naprawdę można sobie wyobrazić coś straszniejszego niż wyrzucenie Tomasza Lisa z telewizji?

Jeśli szukać pozytywów w obecnej sytuacji, to z całą pewnością jest wśród nich rozwój sztuki pisania listów:

  • Paweł Kukiz przesyła muzyczne wyznanie głębokich uczuć „obrońcom demokracji” z KOD: „Jak ja was k...y nienawidzę!”. W tekście piosenki między innymi słowa „Rozpasłe mordy, krzywe ryje. Ku…two wszędzie, tam gdzie wy. Jak ja was k…y nienawidzę. Jak do was bym z kałacha bił”.

  • Jacek Żakowski do Pawła Kukiza: Walisz, Paweł. Serią. Normalnie. Tak z biodra. Jak ci się marzyło. Długą serią. Tratatatata. I już leżą. Starzy i młodzi. Kobiety, dzieci, mężczyźni. Jedni na drugich. Ciała jeszcze ciepłe. Krew się sączy. Ze sterty czy dołu z wapnem jeszcze słychać jęki. Zmiana magazynka. [...] Aż przestaną się ruszać i zapadnie cisza. Uff, zabezpieczasz kałacha. Nareszcie dobrze się czujesz.

  • Bronisław Wildstein przesyła życzenia świąteczne – między innymi „Przegranym politykom, aby pogodzili się z porażką i nie próbowali zmienić wyroków narodu manipulując i szczując Polaków przeciw sobie”. Natomiast Lisowi (Tomaszowi) życzy, aby przynajmniej na Wigilię przemówił ludzkim głosem.

  • Tomasz Lis oczywiście przemówił (choć póki co - trudno to uznać za ludzki głos). Uznał, że dziennikarz Super Expressu, który ujawnił, że nowy kandydat na obrońcę narodu nie potrafi zająć się własną rodziną i nie płaci alimentów, to „PIS-owski piesek i cymbał”.

  • Lech Wałęsa za pośrednictwem mediów niemieckich przesyła wyrazy uczucia do Andrzeja Dudy: wstydzę się za prezydenta. Wcześniej uznał, że „Prezydent robi wszystko, aby Polaków dzielić. Trzeba jak najszybciej skrócić kadencję jego i parlamentu

  • Wałęsa doczekał się wielu odpowiedzi. Między innymi wyznania: byliśmy w Pana wpatrzeni... Ale „klapki opadły” i pokazał się człowiek mały, zadufany w sobie, kompletnie wobec siebie bezkrytyczny, zwalczający bezpardonowo tych, którzy widzą szerzej i mądrzej oraz prośby: Prosiłbym łaskawie o oddanie skradzionych kart z IPN, a potem o ewentualne krytyki następcy.

  • Kolejny polityk UE przesyła swoje żądania wobec Polski: oczekuję, że nowelizacja zostanie wstrzymana do czasu wyjaśnienia jej wpływu na działanie TK. Nie wiadomo, czy wyjaśnienia należy wysłać do Brukseli, bezpośrednio do Berlina, czy do gazety w której opublikowano list.

Historia naprawdę lubi się powtarzać, a spadkobiercy Targowiczan trwają przez pokolenia. Po 1989 roku Jacek Kaczmarski relacjonował fikcyjną rozmowę Rakowskiego z Gorbaczowem:

Partia nie ma już na swoje rządy kraju.
Zdies' buntowszcziki uż padnimajut łby
I odeszły od nas sojusznicze partie.
Głodny naród zaraz będzie pragnął krwi.
Towarzyszu, pomagitie! Ja się martwię.

[...]

My pamożem wam, kak smożem, no inacze -
A paka wy s opozicjej nie barojties;
Szto eta za kamunist, katoryj płaczet?

[…]

- Towarzyszu Gorbaczow, a może by
Dać do prasy coś o tej rozmowie naszej?
Że rozmawiam z wami - przecież to nie wstyd…
A przynajmniej może naród się przestraszy?

Oczywiście naród się nie przestraszył. Politycy europejscy chyba jednak bardzo głęboko się mylą sądząc, że teraz może być inaczej. Te listy, to raczej dla Polaków dobry prezent świąteczny, bo to kolejny dowód na to, że nie mamy się czego wstydzić. Nasi eliciarze wcale nie są głupsi od tych brukselskich.

We współczesnym świecie najbardziej skuteczną bronią jest informacja. Ona sama w sobie wprawdzie nie wystarcza do pokonania przeciwnika (chyba że w dyskusji), ale może zwielokrotnić skuteczność innych działań.

Patrząc na to co dzieje się w mediach, można odnieść wrażenie, że jesteśmy w stanie wojny. Nie do końca wiadomo z kim.

Przykładem wrogich wobec Polski działań jest poniedziałkowa „sensacja dnia” wysmażona przez gazetę Adama Michnika: nocny atak ludzi Macierewicza na instytucję NATO w Polsce. Cała historia sprowadza się do tego, że pułkownik Dusza, który był szefem tworzącego się Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO uznał odwołujący go rozkaz za niebyły. Żadna władza w żadnym kraju nie może sobie pozwolić na to, by żołnierze odmawiali wykonywania rozkazów. Jakaś reakcja była konieczna. Czy akurat nocne przejęcie pomieszczeń było najlepszą reakcją? Skoro ujawniono w ten sposób poważne naruszenia bezpieczeństwa (a na deser godło rosyjskiej FSB w miejscu gdzie można by się spodziewać orła w koronie), to chyba nie ma nad czym dyskutować. Niemniej ktoś zadbał o to, aby cały świat obiegła informacja, że były minister i kandydat na szefa PO niejaki Siemoniak uznał bezprecedensowy atak na instytucję NATO za absolutny skandal. Taką właśnie informację przekazał niemiecki dw.com, portal euronews.com i wiele innych portali na całym świecie.

Tego typu informacje budują odpowiedną atmosferę, w której jakiś polityk z państwa które trudno znaleźć na mapie ma czelność grozić, że „jeżeli władze dalej prowadzić będą akcje z zaskoczenia, jeżeli mass media nie będą wolne a wymiar sprawiedliwości nie będzie niezawisły, „zostanie osiągnięty punkt, w którym Warszawie trzeba będzie odebrać prawo głosu na płaszczyźnie europejskiej”. Jego zdaniem „cieszy jedynie to, że - inaczej niż na Węgrzech - polskie społeczeństwo stawia czoła zamachom na podział władzy w państwie”.Może jednak nie całe społeczeństwo? Nawet jeśli opublikowany przez portal wolna-polska.pl przegląd kadr „stawiających czoła” jest stronniczy, to i tak poraża ta sieć powiązań.

W przemówieniu z okazji 45 rocznicy wydarzeń na wybrzeżu zwanych „Grudniem'70” Prezydent Duda powiedział: Za tę III RP po 1989 roku, która nie umiała skazać sprawców tej zbrodni, wstyd, zwyczajnie wstyd dzisiaj. […] Za tę III RP, w której komunistycznych bandytów nazywano, bo byli tacy, ludźmi honoru. Wstyd za tę III RP, która z honorami wojskowymi i państwowymi pochowała większość oprawców z 1970 roku. Wstyd, zwyczajnie wstyd.

Stanowczy odpór dał tylko Lech Wałęsa, mówiąc o tym, że jemu też jest wstyd, ale za prezydenta Dudę. Oczywiście odmiennego zdania jest Krzysztof Wyszkowski, który na łamach wpolityce.pl mówi: Dzisiejsze przemówienie jest wydarzeniem, na miarę nowej prezydentury, dobrej zmiany, jakiej Polska oczekiwała, a która się obecnie w taki sposób realizuje. To przemówienie powinno wejść do nauczania w szkołach.

W mediach Słowa szokujące, bo … prawdziwe. Co wobec takiej prawdy mogą zrobić propagandyści? Gazeta Michnika (autora tezy o „ludziach honoru”) i inne „wiodące media” po prostu postanowiły to przemilczeń. Na szczęście jest spór o Trybunał Konstytucyjny – więc można bić pianę w nieskończoność. Pojawiła się jednak nadzieja na rozwiązanie kryzysu. W nowelizacji ustawy o TK ma być wpis, że siedzibą tej instytucji nie będzie Warszawa. Może Madagaskar?