Profesor Artur Śliwiński zwrócił uwagę („Niemoralność ludzi władzy: ogromne znaczenie społeczne głupców w nowoczesnym społeczeństwie”) na to, że spryt i sprawność głupców w dążeniu do władzy jest rekompensatą ich intelektualnej ułomności (zob. też „Fabryka Głupców”).

Drugą stroną tego medalu mogą być korzyści, jakie stojący za kulisami wpływowi ludzie mają z takiego głupca. Sprawdza się on bez wątpienia lepiej w roli marionetki, niż człek inteligentny. Otoczonego dworem polityka niełatwo zdemaskować. Ale przychodzą chwile, w których jednak zasłona opada. Barack Obama zdaje się być w takiej właśnie sytuacji. Gdy ujawniono, że inwigilował europejskich przywódców – poszedł w zaparte. Biedak nic nie wiedział. Ale Ameryka tym się różni od Polski, że nie ma tam świętych krów. Prezydent stał się obiektem kpin. Pięć lat dostawał raporty z podsłuchów i co? Niektórzy twierdzą, że on sądził, że to od wróżki.

 

Coś Obama nie ma ostatnio farta (niedawno włamano się na jego konta w portalach społecznościowych i wyszło na to, że popiera terrorystów).

Niemcy i Francuzi są oburzeni bezczelnością Amerykanów, którzy podsłuchiwali ich przywódców. Jak informuje „Głos Rosji”, chcą oni podpisania „porozumienia o nieszpiegowaniu”. Nie bez przyczyny Rosjanie tak bardzo interesują się tą sprawą. Efektem „zdrady” Snowdena może być bowiem nawet przebudzenie zachodnich społeczeństw. Może świat nie wygląda tak, jak w prezentowanych przez władze współczesnych westernach?

 

Popularną tezę, że różnica między USA a resztą świata w tej dziedzinie wynika głównie ze skali technicznych możliwości (a nie skali bezczelności), podważa śmieszne wydarzenie z ostatnich dni. Syryjska Armia Elektroniczna dokonała włamania na konta prezydenta Obamy na portalach społecznościowych.

Dzisiaj zmarł podobno jeden z Wielkich Przywódców. Ciekawe ile osób naszła przy okazji refleksja, że śmierć jest osobistą tragedią, ale w wymiarze społecznym przestaje być straszna?

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów funkcjonowania Hollywood jest produkcja podróbek (remake). Gdy więc na businessinsider.com znajdujemy zestawienie 10 podróbek lepszych od oryginału, trudno nie wspomnieć szeregu przykładów wybitnych europejskich filmów, które zostały przetworzone w amerykańskie „coś”. Nie dziwi to w wypadku dramatów takich jak „Cena strachu”, czy „Okruchy życia”. No bo pokazanie emocji w komiksie na łatwe nie jest. Ale oni nawet filmy sensacyjne potrafią spieprzyć, pozbawiając pierwowzór klimatu (vide Dzień szakala, czy „Nikita”). Twórca ostatniego ze wspomnianych filmów sam wyszedł naprzeciw amerykańskim oczekiwaniom, kręcąc specjalnie dla nich inną wersję zakończenia „Wielkiego_błękitu”.

Ale wszystkie te „dzieła” bije na głowę remake francusko-holenderskiego filmu „Zniknięcie”. Jeden z komentarzy, który chyba oddaje sprawiedliwość obu dziełom: „Aż mi się nie chce pisać bo przez głowę przelatują mi takie słowa że ten topic się nie ukaże. Nie raz myślę że już widziałem najgorsze przekręty w kinie a twórcy holywoodu wciąż mnie zaskakują. Ludzie po prostu obejrzyjcie oryginał! To co tutaj prezentują to jest za przeproszeniem jedno wielkie g...o a nawet gorzej - to jest jeden wielki "hamerykański" remake! Sieka dla amerykańskich pożeraczy popcornu przyrządzona tak żeby przypadkiem w mózgu im nie pękła żyłka”.

 

 

"Tej jesieni z dofinansowaniem 1.5 miliona złotych w 86 przedszkolach w Polsce wprowadzono program unijny „Równościowe przedszkole”. Polskie dzieci (4 – 6 lat) są uczone, że nie ma różnic między chłopcem i dziewczynką, a płeć można wybrać tak samo, jak toaletę, do której chce się chodzić. Zachowania homoseksualne są przedstawiane jako naturalne i typowe. W programach pojawiają się pseudorodziny z dwoma tatusiami lub dwiema mamusiami. Ale absolutnie zabronione są zabawy w małżeństwo i „tradycyjną” rodzinę, gdzie mama i tata pełnią odmienne role" [http://www.hli.org.pl/drupal/pl/node/8630].

 

Ponoć Polska to kraj katolicki, w którym zdecydowana większość społeczeństwa ceni sobie tradycyjne wartości. Czemu więc to społeczeństwo pozwala na takie działania, jak wyżej opisane? Bo jesteśmy stadem baranów, a nie społeczeństwem?

Wybitny pisarz, autor scenariusza filmu o Wałęsie (i pewnie dlatego jest wybitny, bo trudno znaleźć człowieka, który znałby choćby tytuły jego wybitnych książek), raczył podsumować krytyków Wałęsy: „Żal mi jest tych wszystkich żałosnych piesków ciągle szczekających na NIEGO od lat. Piesków, które poza szczekaniem niczego nie umieją, niczego nie osiągnęli . Niezależnie jakie te pieski mają imiona im nadane. Kaczyński, Macierewicz, Walentynowicz. I wiele innych. Nieważne to tylko pieski, które niczego nie osiągnęły WTEDY kiedy on się znalazł na chwałę tego narodu, pieski z których bije zazdrość połączona z zawiścią”.

 

Pan Janusz w swoim czasie jak piesek z podkulonym ogonem uciekł z tego kraju, więc nie wie jakim poważaniem i bezwarunkowym poparciem cieszył się u nas Lech Wałęsa. Co się stało? Dlaczego z najpopularniejszego polityka, którego zdjęcie gwarantowało wyborczy sukces stał się politykiem o największym negatywnym elektoracie? Może jednym z czynników wyjaśniających jest przekształcenie Polski w państwo, w którym byle ciul może rzucać takie obelgi jak powyżej cytowane?

W naszej Europie obowiązują wysokie standardy, a uleganie stereotypom jest cechą resztek prymitywów, którzy do tych standardów nie dorośli. Ale bynajmniej nie dotyczy to urzędników ani mediów!

Widać to dobrze na przykładzie odbierania Romom jasnowłosych dzieci, które nijak nie pasują do urzędniczego wzorca „Cygana”.

Oto relacja na ten temat na jednym z polskich portali: „Irlandzcy policjanci odebrali cygańskiej parze 7-letnią blondwłosą dziewczynkę. Dziecko, które jak wykazały testy DNA, nie jest potomkiem pary, z którą przebywało, jest pod specjalistyczną opieką. […] To kolejne zdarzenie, w którym w cygańskiej rodzinie znaleziono jasnowłose dziecko, które nie jest dzieckiem osób, które tak twierdzą. Podobny przypadek w Grecji wywołał reakcję tysięcy osób, które twierdzą, że są rodzicami odnalezionego dziecka, bądź chcą pomóc w ich odnalezieniu”.

 

 

Tymczasem prawda jest taka, że przypadek irlandzki zakończył się zwróceniem dziecka po tym, gdy testy DNA wykazały że jednak dziecko rzeczywiście jest rodziców z którymi legalnie przebywało (rodzice mieli zresztą świadectwo urodzenia). W przypadku Romów z Grecji prawowitymi rodzicami okazała się inna para Romów – z Bułgarii, a dziecko nie zostało bynajmniej porwane. Warto przyjrzeć się ilustracjom do relacji na ten temat. Dobra ilustracja – jak naprawdę wyglądają „Europejskie standardy”.

 

 

Pani posłanka PO Małgorzata Kidawa-Błońska „jest zdania, że narzucenie Sejmowi obowiązku pracy nad każdym projektem obywatelskim jest nieracjonalne i zakłóca relacje między Sejmem, rządem i prezydentem”. Każdy rozsądny człowiek rozumie, że głos społeczeństwa może przeszkadzać rządzącym w rządzeniu. Ale takich rzeczy się nie mówi! Parafrazując stare powiedzenie: lepiej milczeć i udawać demokratę, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. Chyba, że pani Kidawa - coś tam jest po prostu głupia i nie ma co się tu silić na parafrazy.....

 

 

Ciekawą, aczkolwiek bardzo jednostronną analizę sytuacji politycznej w USA publikuje portal wgospodarce.pl. Autor pisząc o wysokiej wiarygodności Tea Party wśród zwolenników, zapomniał podać ilu ich jest (sondaże wskazują na 20-30%). Prawie dwa razy więcej ten ruch ma zdeklarowanych przeciwników. Należy przy tym wziąć pod uwagę to, że ataki establishmentu na ten ruch są tak mocne, że nawet ataki PO na PiS wydają się przy tym łagodne.

 

Największym jednak problemem w obu przypadkach (Tea Party i PiS) jest to, że głównymi aktywami w obu przypadkach są dobre chęci. Dynamika prawicowego ruchu w USA - wedle opinii wyrażonej w komentowanym tekście – ma polegać na zdobyciu większych wpływów politycznych i skłonienie polityków do reform. Dynamika PiS podobnie – bazuje na niezadowoleniu mas. To jednak odrobinę mało.  

Bartosz Węglarczyk zarzuca obłudę politykom: „Gdyby oburzeni dziś działalnością NSA europejscy politycy chcieli naprawdę pokazać, jak bardzo się brzydzą niemoralnymi i nieetycznymi działaniami Waszyngtonu, powinni zacząć od zamknięcia własnych, narodowych agencji wywiadu. Czego oczywiście nie zrobią, bo owych agencji potrzebują do szpiegowania sąsiadów, i tych bliskich, i dalekich, i tych wrogich, i tych przyjaznych”.

Problem w tym, że obłuda polityków jest mniej naganna, niż szpiegowanie szpiegów. Czy na przykład polityk, który prywatnie ulega nałogowi pijaństwa, powinien głosować przeciw regulacjom zmierzającym do ograniczania patologii związanych z alkoholizmem?

Polityk ma prawo być obłudnym. A dziennikarz nie ma prawa powtarzać po politykach, że „przecież wszyscy szpiegują wszystkich”, bez wskazania swych „inspiracji”.