Drukuj
Kategoria: Monitor gosp. - kredyty we frankach

KNF proponuje umożliwienie przewalutowania kredytów indeksowanych we frankach szwajcarskich na złotówki po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu. Barbara Garlacz, radca prawny w kancelarii Harvest Legal House przedstawia argumenty za tym, że umowę kredytową można podważyć, więc dla banków lepsza będzie zgoda na propozycje KNF niż procesy z klientami. Te argumenty oparte są jednak o prawnicze sztuczki, które mogą, ale nie muszą być dla sądu przekonujące. Na przykład: [banki] udostępniały kredytobiorcom kwotę w złotych, a zgodnie z prawem bankowym kredyt to właśnie udostępniona do dyspozycji kredytobiorcy określona kwota środków pieniężnych, a nie zarejestrowana na wirtualnym koncie kredytobiorcy kwota w walucie CHF, do którego kredytobiorca ma jedynie podgląd.

Jest dość oczywiste, że sąd będzie musiał przeanalizować każdą umowę kredytową. Jeśli wynika z niej, że bank pożycza złotówki, a kurs franka służy do wyliczenia odsetek, powyższy argument nie będzie wzięty pod uwagę.

Niezależnie od tego, jakie umowy banki dawały klientom do podpisania i jak łatwo będzie je podważyć, droga sądowa może być dla nich dużo korzystniejsza. Po pierwsze banki już wygrały, gdy okazało się że państwo (rząd i NBP) stoją po ich stronie i to od nich zależy jak ułożą się z klientami. Nawet jeśli części klientów uda się złożyć pozwy zbiorowe, to sprawy w polskich sądach będą toczyć się latami. Najgorsza dla banku byłaby konieczność nagłej zmiany dużej ilości kredytów. Jeśli nawet dojdzie do zmian w długim czasie – będzie to proces łagodny.

Po drugie spadek kursu CHF i inne połowiczne rozwiązania (ujemny LIBOR, który jest przedstawiany jako wielka łaska ze strony banków) mogą skłonić część kredytobiorców, aby próbować przeczekać okres niekorzystnych warunków spłaty. Swoją drogą ciekawy zbieg okoliczności z tym nagłym wzrostem kursu złotego.

Po trzecie banki mają swoje sposoby na dyscyplinowanie klientów. Na przykład ponowna analiza kredytu może skłonić je do żądania większych zabezpieczeń lub natychmiastowego zwrotu nie spłaconej części kredytu. Gdyby ich przeciwnikiem w sądzie były instytucje państwa, mogłyby się zabezpieczyć przed takim działaniem banku.

Historia ustawy antyspreadowej (banki znalazły sposoby aby zminimalizować jej skuteczność), pokazuje, że państwo polskie nie zrobi niczego, co w istotny sposób zaszkodziłoby bankom.

Chyba najprostszym, natychmiastowym i bezpiecznym sposobem na rozwiązanie kryzysu byłoby umożliwienie przejęcia przez instytucję państwową (BKG?) spłat tych kredytów. Kredytobiorca mógłby wykupić usługę spłaty kredytu – oczywiście na kredyt płacony w ratach. Państwo mogłoby zabezpieczyć powstałe ryzyko kredytowe papierami wartościowymi, a jednocześnie wspomniana wyżej instytucja miałaby czas i motywację, aby na spokojnie przeanalizować problem i dogadać się z bankami lub wystąpić na drogę sądową.

Takie rozwiązanie miałoby wielkie znaczenie zwłaszcza dla całej rzeszy klientów, którzy nie brali kredytów frankowych dlatego, że tak sobie wykombinowali, tylko dlatego, że zostali zwiedzeni/namówieni przez banki i państwową propagandę sukcesu (skoro jest lepiej, a rodziców stać było na budowę domu, to czemu ma mnie nie być stać na kredyt mieszkaniowy?).