Niemiecki Minister Gospodarki Sigmar Gabriel zaprezentował twarde stanowisko w sprawie umowy o wolnym handlu
UE z USA: Nie zgodzimy się na żadne naciski w sprawie dalszej liberalizacji czy prywatyzacji, ani też nie pozwolimy na obniżenie standardów w dziedzinie ochrony środowiska i ochrony konsumentów. - Nie zaakceptujemy pomijania parlamentów w rokowaniach nad TTIP. Jestem też absolutnie pewny, że nie będziemy świadkami prywatyzacji sądów polubownych.

Czyli – jeśli minister dotrzyma słowa, to porozumienia TTIP nie będzie. Te „prywatne sądy polubowne” stanowią bowiem kluczowy element negocjowanej umowy (ISDS).

Tymczasem nasz (?) prezydent umowę o wolnym handlu nazwał brakującą częścią transatlantyckiej wspólnoty. Bo to jest "projekt o wymiarze wręcz cywilizacyjnym". Uznał, że wprawdzie zdajemy sobie sprawę, iż realizacja tej idei jest trudna dla każdej ze stron, ale jest to działanie najważniejsze z punktu widzenia siły świata zachodniego w przyszłości.

Kto ma rację? Pełni obaw Niemcy, czy zwolennicy „projektu o wymiarze cywilizacyjnym”? Punkt widzenia zależy jak zwykle od punktu siedzenia. Niemiecki minister występujący w interesie Niemiec widzi zagrożenia dla Niemiec. Polski prezydent występujący w interesie USA widzi korzyści dla Stanów Zjednoczonych.

Wydawać by się mogło, że skoro Minister Gospodarki najpotężniejszego państwa w Europie jest tak stanowczy, to sprawa jest przesądzona. Jednak o ile po stronie USA panuje w tej sprawie polityczny konsensus, to w Europie przeciw TTIP wypowiada się głównie lewica (Sigmar Gabriel jest politykiem SPD). Szczególnie ostro krytykuje układ lewica francuska: Projekt TTIP to ofensywa na całej linii przeciwko temu wszystkiemu, co wyznacza ramy funkcjonowania kapitalizmu, a zwłaszcza firm wielonarodowych. Zagraża ogółowi norm socjalnych i ekologicznych, ale również demokratycznych, ponieważ stara się obejść instytucje przedstawicielskie i prawne, które pozwalają sprawować demokratyczną suwerenność. Wprowadzenie tego projektu w życie oznaczałoby wielki regres pod względem możliwości trzymania finansjery w jakichkolwiek ryzach i odwrócenie się plecami do wszelkiego projektu transformacji ekologicznej. Monstrualną wręcz bezczelnością jest bowiem twierdzenie, że TTIP doprowadziłby do olbrzymiego wzrostu wymiany handlowej, a jednocześnie twierdzenie, że skutki dla spożycia energii byłyby nieznaczne – tak, jakby kontenery miały płynąć przez Atlantyk na żaglowcach! Tymczasem Komisja Europejska pozwala sobie bez żenady na taką właśnie bezczelność.

Politycy prawicy nie są już tak stanowczy. Kanclerz Merkel pragnie przyspieszenia negocjacji – aby zakończyć je jeszcze w tym roku. O kontrowersjach wokół traktatu (a w szczególności o ISDS) nie wspomina. Być może zakłada, że uda się je przezwyciężyć. A może chodzi tylko o grę pozorów. O ostatecznym stanowisku Niemiec w sprawie ISDS może przesądzić spór o odszkodowania za zmianę polityki energetycznej. Po rezygnacji z energetyki jądrowej, firmy które zainwestowały w elektrownie atomowe zaczęły dochodzić odszkodowań. Niemieckie firmy działając zgodnie z niemieckim prawem wystąpiły do Trybunału w Niemczech. Szwedzki koncern Vattenfall skorzystał z przewidzianego w Karcie Energetycznej mechanizmu ISDS. Gra idzie o miliardy euro. Jeśli okaże się, że niemieckie firmy nie uzyskają nic, natomiast amerykański Trybunał nakaże wypłacenie wysokich odszkodowań Szwedom, trudno będzie niemieckiemu społeczeństwu wyjaśnić dobrodziejstwo ISDS. Niemcy to nie Polska, w której wykorzystanie podobnego mechanizmu do wyłudzenia miliardów przez Eureco zostało przyjęte z pełnym zrozumieniem, a nawet entuzjazmem. Twórcy tego „sukcesu” zostali później uhonorowani wysokimi odznaczeniami: Krzyż Komandorski z gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski dla Gronkiewicz-Waltz w roku 2010, Order Orła Białego dla Balcerowicza w 2005 i Buzka w 2012 roku, Krzyż Wolności i Solidarności w 2012 dla Mariana Krzaklewskiego.

Ale – jak to w Polsce powiadają – to są „odgrzewane kotlety”. Jadwiga Staniszkis ma rację, mówiąc o miałkości i jałowości naszej kampanii prezydenckiej: Jej uczestnicy nie prezentują się jak ludzie zdolni do stawiania czoła wyzwaniom dzisiejszego świata. Milczenie na temat TTIP jest najlepszym tego dowodem.