Wzmianka o możliwości opodatkowania banków wzburzyła bankierów. Polska polityka nie przewiduje takich rozwiązań – podobnie jak nie przewidywała wygranej Andrzeja Dudy. Jeden z prezesów banków miał skomentować plany Prezydenta – elekta następująco:

Politykom i wielu wyborcom wydaje się że banki są bogate, bo mają pieniądze. Skąd je mają? Przypominam, że to także depozyty innych klientów. Jeśli prezydent Duda myśli o wprowadzeniu podatku od kapitałów banku niech sprawdzi ile sam ma na koncie. Z tego właśnie będziemy czerpać środki na dodatkowe daniny dla państwa.

Aby w pełni zrozumieć arogancję i butę tego „władcy zapisów na kontach”, warto skonfrontować jego wypowiedź z fragmentem rozmowy z Frosti Sigurjónssonem z Islandii:

Zaskakująco szybko wróciliśmy na ścieżkę wzrostu gospodarczego i niskiego, 4-proc. bezrobocia.

Dzięki czemu?

W dużej mierze dzięki szczęściu, np. wyjątkowo obfitym połowom ryb, zwłaszcza makrel. Rybołówstwo jest jedną z głównych branż naszej gospodarki, dźwignią eksportu. Osłabiona korona natomiast wprawdzie sprawiła, że trudniej było nam spłacać długi zaciągnięte w obcych walutach, ale z drugiej strony przyciągnęła do nas mnóstwo turystów. Ruch turystyczny po kryzysie wzrósł o 20 proc., przynosząc dodatkowe przychody i miejsca pracy.

Czyli ożywienie było naturalne – rząd nie pomagał?

Trochę pomagał. Istotny był program dopłat dla zadłużonych gospodarstw finansowany z pieniędzy ze specjalnego podatku nałożonego na bank

[...]

Islandczycy są obecnie bardzo krytyczni wobec finansistów i bankierów. Doszli do przekonania, że powinni oni służyć ludziom, a nie realizować swoje megalomańskie idee.

Więcej na temat tego w jaki sposób Islandia wybija bankierom ich megalomańskie idee z głowy, można przeczytać w komentarzu Józefa Kamyckiego: „Finansowa wolność Islandii i Polski”.

Ta buta i arogancja megalomanów wbrew pozorom jest czynnikiem korzystnym, dla przeprowadzenia reform. Prawdopodobnie dojdzie do zmiany władz (najwyraźniej wcześniejsza dymisja Belki, aby to Komorowski mógł go mianować na następną kadencję okazała nawet dla Belki nieosiągalnym szczytem bezczelności). Wówczas pozbawieni opieki bankierzy będą musieli sami bronić swoich racji. Jeśli będą robić to w taki sposób, jak wspomniany prezes, to nawet MFW nie znajdzie sposobu, aby obronić ich obecną, uprzywilejowaną pozycję.

Komentarz jednego z czytelników Obserwatora Finansowego zwięźle i przejrzyście tłumaczy o co toczy się gra: Można twierdzić więc, że bankowe kredyty udzielane ze zdeponowanych oszczędności mają 100-procentowe pokrycie w rezerwach pieniężnych. Faktycznej kreacji pieniądza banki komercyjne dokonują wtedy, gdy udzielają kredytów z rachunków bieżących swych klientów, czyli wypożyczają pieniądze z ich rezerw transakcyjnych. […] Banki czynią to na podstawie następującego sprawdzonego w długoletniej praktyce bankowej doświadczenia: Jeżeli z ogólnej sumy pieniędzy, które zostały zdeponowane w banku w postaci rezerw transakcyjnych poszczególnych klientów, bank będzie obsługiwał kolejne transakcje tych klientów, to wtedy te płatności nie wymagają wydawania w danym krótkim odcinku czasu całej sumy zdeponowanych w banku rezerw, a tylko określonej, ułamkowej jego części. Ta ułamkowa część stanowi bazę depozytową. Pozostałą część bank może wypożyczyć kredytobiorcom i tworzyć w ten sposób tzw. pieniądz depozytowy, czyli kreować nowy dodatkowy pieniądz. […] Należy więc zapytać polityków z jakiego tytułu pozwalają bankom ściągać ten wysoki haracz z dochodów swych obywateli?! Nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia, aby banki komercyjne miały prawo kreowania bankowego pieniądza obiegowego w postaci depozytowej. To tylko bank centralny powinien mieć wyłączne prawo kreowania pieniądza obiegowego.