To nie były puste obietnice: sejm przegłosował podatek bankowy – na dodatek podnosząc jego stawkę do 0,44 proc. rocznie. Podstawą opodatkowania są aktywa banku - czyli głównie kredyty których bank udzielił. Z tego powodu takie rozwiązanie skrytykowała między innymi profesor Grażyna Ancyparowicz na antenie telewizji Trwam („Rozmowy niedokonczone z 21 grudnia”). Jej zdaniem nie jest rozsądnym opodatkowanie źródeł finansowania gospodarki. Czy jednak w tym wypadku nie mamy do czynienia jedynie ze zmianą sposobu liczenia podatku? Banki mogą dość swobodnie kształtować księgową wielkość swoich dochodów (na przykład poprzez tworzenie rezerw czy różne opłaty licencyjne). Natomiast wielkość kredytów jest parametrem którego nie da się zmienić poprzez twórczą księgowość. Ta zmiana jest więc analogiczna jak przejście od podatku dochodowego do obrotowego.

Podatku broni wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki, który podkreślił na konferencji prasowej, że podatek bankowy sprawdza się w wielu innych krajach, na przykład w Wielkiej Brytanii. Jak dodał, również konstrukcja planowanego w Polsce podatku jest bardzo podobna do brytyjskiej.

Wicepremier jest przekonany, że banki nie zdecydują się przerzucić kosztów podatku na klientów. A nawet jeśli to zrobią,odgórnych kar nie będzie, bo "rząd nie jest od tego, by wyznaczać kary". Morawiecki zaznaczył, że jest na przykład Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który będzie się temu przyglądał. Minister wskazywał, że przerzucaniu kosztów na klientów może zapobiec również wysoka konkurencyjność, która jest w polskim sektorze bankowym.

Mateusz Morawiecki rozwiewa w ten sposób obawy, że jest „agentem wpływu” sektora bankowego w rządzie.

Tego samego dnia w sejmie Minister Szałamacha prezentował budżet. Można go określić jako realistyczny budżet prospołeczny. Rozsądne jest odroczenie w czasie (w praktyce o rok) podnoszenie kwoty wolnej. Na razie nie zostanie też obniżony (co zapowiadała Premier Szydło) podatek od kopalin. Minister tłumaczy, że to kwestia priorytetów. Jest zupełnie oczywiste, że nie można wszystkiego zrealizować naraz.

Wygląda na to, że gospodarką w rządzie Beaty Szydło zajmują się naprawdę dobrzy fachowcy, bo nawet łże-media nie potrafiły zrobić z ich działań kolejnej wiadomości z cyklu „ten straszny PiS” ;-).