Portal businessinsider.com podsumowuje pierwsze efekty abenomiki w artykule o wszystko mówiącym tytule: „Czy japoński gospodarczy comeback właśnie się zaczął?”.

Wyraźnie rośnie wskaźnik aktywności sektora produkcyjnego PMI (Purchasing Manager Index):

Screen Shot 2013 04 29 at 7.33.55 PM
(METI to wskaźnik produkcji przemysłowej Ministerstwa Gospodarki, Handlu i Przemysłu)
 

Rosną wydatki gospodarstw domowych +5.2% r/r (spodziewane +1.6%). Nieco mniejsze od spodziewanego jest też bezrobocie.

Więcej ciekawych informacji o japońskiej gospodarce: http://hamadori.org/1308/raport-rynkowy-jp005/

 

Polecamy obszerny artykuł o abenomice na blogu Jerzego Wawro.

 

W czasach słusznie minionych kabaret „Tey” miał skecz o traktorze w którym się zepsuło koło. Zenon Laskowik bardzo się oburzał na takie postawienie sprawy, bo należało wszak powiedzieć, że traktor ma 3 dobre koła!

Podana przez PAP informacja o kolejnych podwyżkach podatków, przypomina ten skecz. Bo jak podaje agencja, rząd „planował obniżenie stawek VAT od 2014 roku o 1 pkt. proc”. Problem w tym, że to jest nieprawda, gdyż podatki VAT zostały podniesione na 2 lata i w roku 2014 automatycznie mają wrócić do starych stawek. Jedyne więc co rząd może planować, to przeciwdziałanie tym automatycznym zmianom.

Mamy więc jeden z wielu przykładów manipulacji stosowanych powszechnie przez polskich dziennikarzy gospodarczych.

Jak podaje PAP, Grecy gwałtownie protestują przeciw zwolnieniom w pracowników sektorze publicznym. Grecki sektor publiczny zatrudnia 700tys osób, więc – jak twierdzi PAP – są to „kolosalne przerosty zatrudnienia”. Łatwo to stwierdzić, zestawiając na przykład Grecję i USA. W USA na jednego pracownika w sektorze publicznym przypada 14 osób, a w Grecji tylko ... 13. A jeśli weźmiemy poprawkę na udział szkolnictwa prywatnego w obu krajach, to wyjdzie mniej więcej na to samo. Gdy porównamy Grecję z Polską, to okazuje się, że u nas powyższy współczynnik wynosi nieco nieco ponad 10!

Porównanie do Polski jest bardziej uzasadnione także tym, że wzrost zatrudnienia w sektorze publicznym wiąże się w obu krajach z raptownym kurczeniem się rodzimego przemysłu, handlu i rolnictwa. Jeszcze niedawno stawiano nam za wzór Grecję, chwaląc ją za raptowną redukcję ilości osób zatrudnionych w rolnictwie.

Jeszcze ciekawsza jest informacja o skali zwolnień. Otóż w roku 2013 ma stracić pracę 4tys. urzędników. To jest około 0,5%. Oszczędności z tego żadnych nie będzie (zapewne otrzymają odprawy), więc cel tych działań musi być inny. Być może klucza należy szukać w książce N. Klein „Doktryna szoku” ?

Bankowość krajów takich jak Szwajcaria i Luksemburg kojarzy się z bezwzględnym zachowaniem tajemnicy bankowej. Niemcy kupują od informatorów informacje o stanie kont swych obywateli i na tej podstawie tropią oszustów podatkowych. To w oczywisty sposób szkodzi wizerunkowi banków, więc nic dziwnego, że bankierzy próbują dojść do porozumienia z niemieckimi władzami. Nadzwyczajna skuteczność Niemców w ściąganiu zaległych podatków może skłaniać inne rządy do podjęcia podobnych działań. Portal Business Insider opublikował właśnie apel do rządu USA w tej sprawie. Autor pyta: jak często można uzyskać 100-krotny zwrot z inwestycji? Skoro rząd federalny płaci informatorom tropiąc przestępstwa narkotykowe, to czemu nie ma płacić za ujawniania przestępców podatkowych?

Rodzą się tu wątpliwości natury etycznej i prawnej (zgodność z IV poprawką do Konstytucji USA - jednak prawnicy sobie raczej z tym poradzą).

Warto w tym miejscu przypomnieć, że w 2002 roku Grzegorz Kołodko proponował wzorowany na rozwiązaniach niemieckich program abolicji podatkowej związanej z ujawnieniem dochodów. Jednak Trybunal Konstytucyjny uznał ustawę abolicyjną za niezgodną z Konstucją – chociaż nie było w niej mowy o korzystaniu z usług przestępców w tropieniu nieuczciwych podatników. Po tym rozstrzygnięciu Grzegorz Kołodko podał się do dymisji. Może zauważył, że jego propozycje naruszają zasadę nadrzędną: pierwszy milion trzeba ukraść?

Pokaźne zwycięstwo Borussi Dortmund w półfinale Ligii Mistrzów nad Realem Madryt, wywołało wiele komentarzy. Ponieważ wszystkie bramki strzelił Polak - Robert Lewandowski, w Polsce zapanował wręcz entuzjazm. Prezes PZPN Zbigniew Boniek wyraził opinię, że ten napastnik jest wychowankiem polskich klubów, co dobrze świadczy o naszym futbolu. Jednak o tym, że polska reprezentacja zagra jak Borussia, to raczej nie ma co marzyć. Dlaczego?

Może warto zwrócić uwagę na biznesowy aspekt tego sportu.

W przeddzień wspomnianego meczu półfinałowego ukazał się artykuł w The Guardian, opisujący biznesowe perypetie klubu z Dortmundu. W roku 2005 klub miał 130 mln euro długu i był bankrutem. Wbrew przewidywaniom fundusz Molsiris, będący największym wierzycielem klubu postanowił go ratować. Dziś ma realne szanse na sukces sportowy - zwycięstwo w Lidze Mistrzów i związany z tym sukces finansowy. Zdecydowała rozsądna polityka transferowa, uzdrowienie finansów oraz coś jeszcze: nowy trener, który zbudował prawdziwy zespół. Duch drużyny (team  spirit) o którym mówią zawodnicy nie jest tylko mitem. To widać na boisku. Jest to doskonały przykład znaczenia, jakie mają takie pozaekonomiczne czynniki dla uzyskania sukcesu biznesowego.

Niestety w polskim sporcie trudno o coś takiego. Wyrazem braku zrozumienia dla tego biznesu przez nowobogackich właścicieli klubów jest zmiana ich nazw. Marki klubów o dziesiątkach (a nawet setkach) lat tradycji są szpecone nazwami firm stając się przybudówkami działu marketingu.

Inną ciekawą kwestią z tym związaną jest odwrócenie obserwowanych na zachodzie reguł. Małe kluby, którym udaje się osiągnąć względny sukces kupują zawodników i zatrudniają nowych trenerów, niszcząc zwycięski kolektyw. Duże kluby po osiągnięciu sukcesu sprzedają zawodników, bo z jednej strony inwestycja musi się zwrócić, a z drugiej nikt nie wierzy w możliwość zbudowania prawdziwej potęgi i dla zawodników sukces oznacza tylko lepszą cenę.

Najnowsze dane z USA pokazują utrzymywanie się tendencji: bogaci stają się jeszcze bogatsi, a biedni bardziej biednieją.

Wealth Inequality

źródło: Pew Research


To dotyczy także Polski. Warto w tym miejscu przytoczyć wyniki badań profesora Sztaudyngera, które dowodzą, iż polski poziom nierówności jest zbyt duży i szkodliwy dla rozwoju.


 

The Guardian informuje o badaniach pokazujących olbrzymi spadek zaufania do UE jako instytucji. Dotyczy to zarówno krajów, które należą do strefy euro, jak i pozostających poza nią. Nawet mieszkańcy Polski, która jest teoretycznie największym beneficjentem unijnych funduszy spójności, przestają być euroentuzjastami.

EU lack of trust

W tej sytuacji rodzi się pytanie: co dalej? Czy UE przetrwa bez demokratycznego poparcia?


 

Ostatnie dane wskazują na to, że płatna telewizja internetowa Netflix ma już więcej abonentów, niż tradycyjna HBO. Dlaczego więc u nas inwestuje się w naziemną telewizję cyfrową? Nie da się tego wyjaśnić inaczej, niż chcęcią podtrzymania monopoli.

Dochodzące ostatnio z USA wieści pokazują w sposób bardzo jaskrawy różnice między tym państwem a Polską.

1. Pijana pani Prokurator Generalna trafia za kratki. Wysoki wyrok został uzasadniony tym, że od funkcjonariuszy publicznych należy wymagać więcej.

2. Toczy się debata na temat prawa do posiadania broni. Pomimo oczywistych danych, świadczących o tym, że jest to realny problem, nie brak prominentnych polityków broniących prawa do posiadania broni.

3. Około 14 mln Amerykanów otrzymuje wsparcie z ubezpieczenia SSDI (odpowiednik naszej renty). To jest więcej, niż ilość osób zatrudnionych w przemyśle! Znacząca część z tych osób utraciła zdolność do pracy z powodu związanego z nią stresu. Co dziesiąty Amerykanin powyżej 12 roku życia przyjmuje antydepresanty!

Portal businessinsider.com opublikował dwa teksty, które skłaniają do zadumy nad rolą ekonomii, jako nauki. Pierwszy z tekstów zawiera wykresy pokazujące zmiany w czasie podstawowych wskaźników obrazujących budżet USA. Okazuje się, że obecna sytuacja nie jest wcale wyjątkowa i jedynie dług publiczny (w proporcji do PKB) jest najwyższy od czasów wojny (choć dużo niższy, niż wówczas):

 

 

Zobacz źródło rysunku.

Tymczasem trudno znaleźć ekonomistę, który nie przedstawiałby sytuacji budżetowej jako wyjątkowo trudnej. Zwłaszcza, gdy trwa dyskusja na temat wydatków społecznych.

 

Jeszcze większe zdumienie budzi historia głośnego w swoim czasie tekstu, w którym ekonomiści dowodzili istnienia wyraźnej granicy zadłużenia - powyżej 90% PKB - której przekroczenie grozi katastrofą (zob. źródło). Okazuje się jednak, że te wyniki wynikają z elementarnych błędów obliczeniowych (błędna reguła w Excelu!). Można by rzec, że pomyłki się zdarzają. Jednak tekst był cytowany bez próby weryfikacji – póki nie zainteresował się nim młody absolwent doktorant Thomas Herndon. Trudno sobie wyobrazić coś takiego w jakiejkolwiek innej dyscyplinie naukowej, czy inżynierskiej.

 

Amerykańskie filmy pełne są absurdów, których rolę w popkulturze trudno zrozumieć. Czy scenarzyście, który wymyślił na przykład „sztuczny uran - dużo lżejszy niż prawdziwy” coś by się stało, gdyby ten materiał pozostał niezidentyfikowany? Pewnie chciał się popisać „wiedzą”. Z całą pewnością amerykańskie filmy rzadko mają coś wspólnego z dewizą: „bawiąc uczą”. Raczej tworzą absurdalne mity. Jednym z takich mitów są nadzwyczajne możliwości hakerów. Czasem rzeczywiście zdarzają się spektakularne przełamania zabezpieczeń. Zdecydowanie większe zagrożenie stanowią jednak głupota zwykłych użytkowników. Zdaniem organizacji Privacy Rights Clearinghouse od 2005 roku 1,4 tys. wycieków danych wynikało z winy użytkowników, a tylko 613 wskutek działalności hakerów lub złośliwego oprogramowania (zob. więcej).

 

 

Ceny złota gwałtownie spadły. Spekulanci tłumaczą to na swój sposób, posługując się wykresikami: Do tej pory złoto i srebro broniły się jednak jeszcze na ważnych wsparciach. Na rynku złota zostało ono przełamane w piątek, w przypadku srebra dziś w Azji. Na tych rynkach rządzą już niedźwiedzie. Wyprzedaż ta przyćmiła nieco słabe dane z Chin, choć te również mogą nie być bez wpływu na rynek w najbliższym czasie. Wsparcia przełamane, złoto, srebro już w rynku niedźwiedziar.

Z kolei Dziennik Gazeta Prawna odwołuje się do znanych faktów, miast wróżyć z fusów: ożywienie gospodarcze w USA, gorsze od spodziewanych wyniki gospodarki chińskiej, wyprzedaż złota przez Cypr i spadek popytu w Indiach.

Samozwańcza Kassandra – profesor Krzysztof Rybiński snuje tymczasem swoją opowieść: Spadek cen złota wkrótce po tym jak Bank Japonii zaczął szaleńczy proces druku jena sugeruje, że wchodzimy w zupełnie nową fazę kryzysu.

Robert Gwiazdowski skorzystał zaś z okazji, żeby przypomnieć, że i tak złoto jest najlepsze.

 

BusinessInsider opublikował ciekawy wykres, porównujący ceny złota w stosunku do bazy monetarnej w USA:

Z jednej strony widać na tym wykresie, że spadek jest rzeczywiście duży. Z drugiej jednak – nie jest to chyba wydarzenie nadzwyczajne.

W minionym pierwszym kwartale 2013 roku Polska po raz pierwszy od początku lat 90-tych zyskała w handlu zagranicznym nadwyżkę. Jest to jednak wynik dużego spadku importu - 8,8% w stosunku do ubiegłego roku.

Kryzys powoduje spadek popytu/ Równocześnie jednak łatwiej wyeksportować tańsze polskie produkty do Europy Zachodniej. Eksport rośnie niewiele, ale w innych warunkach mógłby wręcz maleć.

 

 

Przez komisję Izby Reprezentantów przeszła nowa wersja ustawy CISPA, mającej umożliwić rządowi gromadzenie danych o internautach.

Jak zauważa słusznie Dziennik Internautów, „CISPA to obecnie problem amerykański, ale godny obserwowania z dwóch powodów. Po pierwsze pokazuje on, w jaki sposób można uderzyć w prywatność internautów, tworząc prawo dotyczące cyberbezpieczeństwa. Po drugie, CISPA to idealny przykład naruszania zasad demokracji poprzez ciągłe forsowanie projektu, którego ludzie nie chcą”. 

 

Facebook uruchamia w USA usługę nazwaną „Partner categories”. Chodzi o reklamę ukierunkowaną na osoby zidentyfikowane, jako zainteresowane daną grupą produktów. Szacuje się, że dzięki partnerskiej współpracy z firmą Datalogix możliwe jest zidentyfikowanie około 50% potencjalnych klientów w USA.

 



Źródło: www.businessinsider.com

To nie tylko kwestia sensacyjnej transakcji zakupu_Porsche sprawia, że o bitcoinach zrobiło się ostatnio głośno. Na Cyprze stanie pierwszy bankomat bitcoinami. Kurs wymiany bitcoin/dolar wzrósł w 6 tygodni z 35 do 266!

Nawet jeśli rację mają ci, którzy uważają, że to tylko kolejna bańka spekulacyjna, kryptograficznej waluty już nie da się traktować jako projektu hobbystycznego. Jeśli nie zostanie ona zakazana prawnie, zyska szansę na budowę realnej alternatywy dla oficjalnych walut. Wiele zależy od tego, jaki wpływ będą miały oszustwa komputerowe. Ostatnio pojawiły się próby oszustw przy generowaniu waluty .

PS.

Właśnie gdy powstawała ta informacja, kurs wymiany załamał się i spadł ponad 60%, by w końcu ustabilizować się na poziomie $150. Jeśli porównać to z historiami znanymi z historii tradycyjnych finansów, wygląda to niepokojąco:

Niezmiernie ważną kwestią jest w tym wypadku także to, że możliwe okazało się uderzenie w infrastrukturę celem zmanipulowania kursów.

Chyba jednak należy oczekiwać nowej waluty, która nie będzie tak narażona na spekulacje i tak użyteczna dla czarnego rynku.

 

Coraz więcej stron internetowych informuje o stosowaniu „cookies”. Jest to efekt nowych uregulowań prawnych, które obowiązują od 22 marca 2013 r. Chodzi o dyrektywę UE, zaimplementowaną w nowym prawie telekomunikacyjnym.

Pliki cookies to małe pliki tekstowe pobierane na komputer użytkownika, które mogą być używane do przechowywania informacji o użytkowniku i jego preferencjach. Wiele witryn stosuje pliki cookie w celu dostosowywania i poprawiania sposobu działania witryny podczas kolejnych odwiedzin tego samego użytkownika.[definicja Google]

 

Dlaczego cookies mogą naruszać prywatność? Objaśnia to artykuł w „Komputer świat”:

Kiedy oglądane strony nagle zaczynają dopasowywać się do naszych upodobań, to stoją za tym pliki cookies (ang. ciasteczka). Kiedy te niewielkie pliki trafią na dysk komputera, strony zapamiętują, kto je odwiedza. W ten sposób sklepy internetowe pozdrawiają swoich klientów z imienia i nazwiska i wiedzą, jakie oferty interesowały ich podczas ostatnich odwiedzin. Ale cookies są też niebezpieczne: aby ściągnąć na swój komputer szpiega, wystarczy wejść na stronę z ciasteczkami. Ich producenci, na przykład Doubleklick, na sprzedaży zebranych danych zarabiają krocie: pełne profile użytkowników są pożądanym towarem, bo pozwalają bombardować użytkowników spersonalizowaną reklamą.

Wielka Brytania zainicjowała projekt archiwizacji anglojęzycznych stron internetowych. Pretekstem do jego podjęcia jest chęć ocalenia 'narodowej pamięci elektronicznej': Średni czas "życia" strony internetowej to 75 dni. Zmieniają się strony internetowe, część ich zawartości jest usuwana. Jeżeli nie będziemy gromadzić zasobów sieci, utracimy ważne źródło informacji pozwalające zrozumieć XXI wiek.

Podobny projekt został uruchomiony wiele lat temu przez Amerykanów: http://archive.org

Poza przytoczonymi zaletami warto w tym miejscu zwrócić uwagę na problem innej natury: odpowiedzialności za słowo. Czy aby na pewno chcielibyśmy, by wszystko co publicznie powiemy, miało żywot wieczny? Wygląda na to, że będziemy musieli się z taką sytuacją pogodzić.

Znany ekonomista Paul Krugman napisał w New York Times: Jeszcze Polska nie zginęła, ale jej przywódcy chcą doprowadzić do katastrofy. Wywołało to ożywioną dyskusję nie tylko w Polsce. Lobbująca od dawna na rzezc euro „Rzeczpospolita” publikuje jakieś głodne kawałki o tym, że warto zapłacić za miejsce przy stole, przy którym ktoś (bo przecież nie my) będzie podejmował decyzje. Może trudno w to uwierzyć, ale naprawdę poziom merytoryczny argumentów wyznaczają stwierdzenia w rodzaju „nobliści nie rozumieją”, albo „Polska zarabia na swą opinię wiarygodnego członka europejskiej wspólnoty i trzyma się blisko swego największego partnera handlowego, jakim są Niemcy” [N. Davis]. A ostrzeżenia prezesa NBP publikuje się w formie żartu. Poza mediami głównego nurtu można znaleźć bardziej wyważone analizy, pokazujące słabości tego pomysłu.

Nie milkną echa wypowiedzi Jeorena Dijsselbloema: „Słuchajcie, tam, gdzie podjęliście ryzyko, tam musicie sobie z nim poradzić. A jeśli nie umiecie sobie z tym poradzić, nie powinniście byli go podejmować i konsekwencja może być taka, że to koniec historii". Na pierwszy rzut oka jest to z wszech miar słuszne. Jednak ta wypowiedź miała uzasadnić podatek od depozytów zaproponowany Cyprowi. Zapewne zupełnie inaczej by ją odebrano, gdyby to była zapowiedź zmiany polityki wobec wielkich, ponadnarodowych instytucji finansowych. Ale tego nikt sobie nie wyobraża, bo one są przecież 'zbyt duże, żeby upaść'. Wychodzi więc na to, że unijny urzędnik wznosi się na szczyty hipokryzji. Nie wiem jak wyglądała historia bankowości na Cyprze. W Polsce państwo podjęło szereg działań (także przymus prawny), aby skłonić obywateli do korzystania z banków. Nie wyobrażam sobie tego, by nagle ktoś nam powiedział, że czyniąc to 'podjęliśmy ryzyko'. Takie podejście rzeczywiście podważa dotychczasową pozycję banków i słusznie redaktor Bloomberga zatytułował swój tekst „Koniec banków, jakie znamy”.

Podkategorie

Kótkie opisy wydarzeń, które mogą wskazywać na kierunki działań w gospodarce.

Kredyty we frankach