Ktoś taki jak Janusz Lewandowski w obozie przeciwnym, to prawdziwy skarb. Kiedy w powojennej Argentynie Juan Peron dostał dowody, że Amerykanom bardzo zależy, by przegrał wybory, stało się to jednym z głównych punktów jego zwycięskiej wyborczej kampanii. Kiedy Janusz Lewandowski twierdzi, że obcym mocarstwom bardzo zależy na porażce PiS, to jest to traktowane jako coś, co obciąża partię Kaczyńskiego!

 

Ten przykład pokazuje jak bardzo zostało nasze społeczeństwo zmanipulowane przez pseudoelity. Prawie codziennie jesteśmy atakowani przez te „elity” ich „mądrościami”, aż w końcu zaczynamy uznawać zasłyszane poglądy za normalne.

Innym przykładem może być rozmowa w PR1 z Romanem Kuźniarem, który odpowiadał na pytanie o wpływ słynnego wywiadu Sikorskiego dla Politico na polską dyplomację. Kuźniar orzekł mianowicie, że opowieści dotyczące propozycji rozbioru Ukrainy były bez znaczenia i tylko w Polsce niepotrzebnie je rozdmuchano. Tymczasem słowa Sikorskiego posłużyły jako pretekst do antyrosyjskiej propagandy w wielu zachodnich mediach. Od renomowanego (i cytowanego przez wiele mediów na całym świecie) The Economist („Donetsk for me, Lviv for you”), poprzez BBC („Split Ukraine”), Die Welt (”Niemoralna propozycja”), po amerykańskie portale biznesowe („Putin Offered ... Partition Ukraine”).

 

Jeśli się nad tym zastanowić, to wydaje się całkiem możliwe, że Sikorski celowo wprowadził opinię publiczną w błąd. Tylko po to, aby antyrosyjskie media miały pożywkę. Które z nich napiszą sprostowanie? Zareagowali też Rosjanie, pisząc o „skandalicznym oświadczeniu” i publikując kolejne kpiny z Sikorskiego (a on przecież nie jest osobą prywatną i reprezentuje Polskę).

To wszystko jednak jest dla R. Kuźniara bez znaczenia i w zasadzie nic się nie stało ....

Kolejnym przykładem przedstawiciela „elity” jest Jerzy Stępień – były sędzia TK. Zabrał on głos przy okazji kolejnej nagonki na księdza Rydzyka i środowisko przez niego reprezentowane (w oparciu o kzmanipulowaną wypowiedź). Jerzy Stępień stwierdził: Chcę się teraz wypowiedzieć nie jako prawnik, lecz jako katolik. Ja od dawna zauważałem niepokojące sygnały związane z działalnością tego medium. Złożyłem wizytę nuncjuszowi apostolskiemu arcybiskupowi Józefowi Kowalczykowi, zwracając mu uwagę na sekciarskie zachowania ojca Rydzyka. Byłem wtedy już sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Uważałem wtedy, że Episkopat mógł się zająć wszelkimi aspektami działania tego medium: teologicznymi, finansowymi, prawnymi, politycznymi. Chodzi nie tylko o bulwersujące opinie wyrażane na antenie, ale na przykład słynną zbiórkę na Stocznię Gdańską, której to pomocy Stocznia nigdy nie otrzymała, chodzi o tajemnicze nadajniki w Moskwie, które radio miało”.

 

Jeśli pan sędzia TK uważał, że aspekty prawne działania księdza Rydzyka są podejrzane, to miał obowiązek zgłosić to do prokuratury. Skoro tego nie zrobił, to obecne wynurzenia zalatują pomówieniami. Profesor prawa powinien zdawać sobie z tego sprawę. Czemu więc ten człowiek robi z siebie publicznie idiotę? Przecież jest osobą dobrze sytuowaną i nikt mu chyba za to nie płaci. Może więc wyjaśnienie jest proste: on nie robi z siebie durnia, tylko jest nim tak po prostu.

 

Przykłady te pokazują, że w konflikcie cywilizacyjnym rozgrywającym się między ludźmi mądrymi i głupimi nasze „elity” (lub – jaki ich ktoś nazwał „eliciarze”) są po stronie głupoty. Głupota zdaje się być fundamentem zawłaszczonego przez nich państwa.

 

Co w tej sytuacji mogą zrobić ludzie rozsądni, których w Polsce nie brakuje? Niektórzy z nich próbują wspierać opozycję (Legutko,Fedyszak-Radziejowska, Hryniewicz i wielu innych), widząc w tym szansę na demokratyczne zmiany. Początkowo ta strategia wyglądała na skuteczną. Współpraca z Instytutem Sobieskiego (m.in. kongres Polska Wielki Projekt), merytoryczne debaty PiS, wydawanie „Zeszytów politycznych PiS”, nowe portale internetowe i temu podobne inicjatywy zaczęły przynosić efekty. Rosło poparcie dla PiS, prowadząc do przełamania „kordonu ochronnego” antypisowskiej propagandy. Jednak im bliżej wyborów, tym bardziej rosło znaczenie „dworu Prezesa” z laureatem złotego nocnika na czele.

 

Kryzys Ukraiński ujawnił jeszcze inną słabość naszego systemu partyjnego. W partiach wodzowskich to Prezes jest alfą i omegą. Nie ma dyskusji, nawet w sytuacjach, w których osobiste fobie prezesa ewidentnie górują nad rozsądkiem.

 

Nieznośna jest też maniera robienia z wszystkiego narodowej tragedii. Kto uwierzy strażakowi, który wszędzie widzi pożar? Kto poważnie potraktuje kolejne straszenia Trybunałem Stanu?

 

PiS'owi brak też zwyczajnie politycznego „zęba”. Obawa przed piętnem oszołoma jest tak silna, że politycy PiS decydują się na „ustawki” w których nie mają żadnych szans. Po jaką cholerę idą na przykład rozmawiać z idiotką-stokrotką? Efekty są takie jak przy ostatniej wizycie Z. Ziobro: „Próbował omawiać szczegółowo unijne dokumenty. Niech pan sobie to wydrukuje na stronach ekonomicznych - ucięła jednak popisy Ziobry Olejnik”.

 

 

PiS dostaje mnóstwo pieniędzy z budżetu. Nie ma najmniejszych problemów w tym, aby wyprodukować 5-cio minutowy film, w którym ktoś merytorycznie wyjaśniłby o co chodzi w pakcie klimatycznym. I puszczać go w czasie największej oglądalności w TVP! Prawie gotowy scenariusz ktoś umieścił w komentarzu na blogu (zob. ROB777).

 

Jednak PiS najpewniej tego nie zrobi. Ta świadomość jest dołująca i skłania do porzucenia nadziei na demokratyczne przemiany.

W czasie okupacji hitlerowskiej Polacy byli w jeszcze trudniejszym położeniu. Ale nie załamywali rąk. Tworzyli Podziemne Państwo, które miało pomóc przetrwać Polskości i rozkwitnąć w bardziej sprzyjających warunkach.

Zręby takiego państwa powstają także współcześnie. Wiele inicjatyw realizowanych z myślą o wspólnym dobru. Tysiące anonimowych osób gotowych poświęcać swój czas i zdolności. Ignorowane przez media „mętnego nurtu” i spychane na margines, przypominają konspiracyjne „tajne komplety”. Teraz jednak mamy internet i dzięki niemu dobro i prawda ma znacznie większe szanse, niż podłość i obłuda.

Bardzo dobrym przykładem takich działań łączących pozytywistyczny wysiłek z troską o przyszłość narodu jest Instytutuna rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris. Ich analizy dotyczące konwencji o przeciwdziałaniu przemocy, czy związków partnerskich, są naprawdę warte propagowania.

 

Inną „podziemną” inicjatywą była niedawna konferencjaPieniądz Praca Własność....”. Niezwykle pozytywne jest zaangażowanie w niej naukowców. Młodzi specjaliści potrafią nadać romantycznym pomysłom rygor naukowości. To jeszcze jest dalekie odOrdo Iuris”,ale miejmy nadzieję, że nauka przestanie być wreszcie tylko sposobem życia naukowców i podejmie pilne wyzwanie pracy dla społeczeństwa. Niestety na dzień dzisiejszy musi to być praca „w podziemiu” - bez nadziei na granty i wielkie apanaże. Zupełnie jak w przypadku „tajnych kompletów”.

 

Jerzy Wawro, 2014-10-26