Uhu ha, uhu ha – idzie zima zła. A zimą stary niedźwiedź mocno śpi i lepiej go nie drażnić. W Polsce wiedzą to nawet przedszkolaki....

 

Dziennikarzy Bloomberga nie powinno dziwić, że jedynym komentarzem Putina do „szokujących” spadków cen rubla i ropy jest stwierdzenie: „idzie zima”. Im zimniej, tym więcej gazu będzie musiała kupić Ukraina. A dzięki międzynarodowej pomocy nawet będzie mieć na to pieniądze. Pomimo więc „szokujących spadków” agencja S&P nie obniży ratingu Rosji - nawet jeśli wejdzie ona w recesję. Tak powiedział Christian Ester z komórki ratingów państw w agencji, tłumacząc, że Rosja dysponuje dostatecznymi „zewnętrznymi i fiskalnymi buforami”, które przemawiają za utrzymaniem jej obecnego ratingu.
Ta sama agencja
przewidywała niedawno, że nadwyżka handlowa Rosji zniknie w 2015 roku. Import będzie większy od eksportu - chyba że – i tu niespodzianka - ten pierwszy mocno wyhamuje w reakcji na słabnącego rubla. Import spadł w stosunku do roku ubiegłego o 10%. Nadwyżka handlowa zmniejszyła się we wrześniu 2014 do 12,95 miliardów USD w porównaniu z 16 mld USD rok wcześniej. Nie są to więc spadki wróżące „zniknięcie nadwyżki”. Zwłaszcza, że idzie zima zła.....

 

 

Na rysunku bilans handlowy Rosji.

 

Z rozwoju sytuacji z pewnością nie są zadowoleni Niemcy, którzy mają z Rosją ujemny bilans handlowy: w pierwszym półroczu niemiecki eksport do Rosji był mniejszy o ponad 15 procent w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego i wyniósł 15 miliardów 300 milionów euro. Dla przykładu niemal o jedną czwartą spadł eksport niemieckich samochodów i części zamiennych. Prawie o jedną trzecią zmniejszyła się sprzedaż do Rosji niemieckich produktów żywnościowych[…] Jednocześnie o 2 procent - do 20 miliardów 300 milionów euro - wzrósł rosyjski eksport do Niemiec. Prawdopodobnie jest to efektem zwiększonych dostaw gazu, ropy i produktów ropopochodnych. Po zestawieniu tych danych okazuje się, że Niemcy w pierwszym półroczu zanotowały deficyt w handlu z Rosją w wysokości 5 miliardów euro.

 

Drugim kierunkiem uderzenia jest rosyjski system finansowy. Prasa donosi, że rosyjski system finansowy się chwieje, a bankom zaczyna brakować kapitału. „Rosyjska bankowość porusza się wolno po ścieżce kryzysu we wszystkich klasycznych aspektach – w sferze kapitału, finansowania, jakości aktywów i płynności”. Co na to Putin? „Rosyjskie banki udzieliły już ukraińskiej gospodarce kredytów na łączną sumę 25 mld dol. Zachód chce zniszczyć nasze banki? Jeśli tak, to zniszczy też Ukrainę”.

 

Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Banki, którym brakuje kapitału mogą liczyć na pomoc państwa. Oczywiście takie podniesienie kapitału wiąże się z dalszą koncentracją władzy ekonomicznej w rękach rządu. Zmniejszy się udział nie tylko rodzimego kapitału prywatnego, ale i kapitału zachodniego. Bez rozgłosu Rosja buduje model ekonomiczny państwa, który wydaje się idealny dla celów prowadzenia wojny ekonomicznej. Ograniczając ingerencje państwa do kluczowych branż łączy on silne podporządkowanie polityczne ekonomii z zaletami wolnego rynku.

 

Nie wiadomo czy wybuch wojny ekonomicznej Rosji z USA był planowany lub przynajmniej przewidywany. Ale wygląda na to, że Rosja dobrze się do niego przygotowała.

 

W tej sytuacji pomysł, aby „wykończyć” Rosję niskimi cenami ropy i machinacjami finansowymi (tak jak działo się to w latach 80-tych oraz w roku 1998) może nie być tak dobry, jak może się wydawać.

 

Rosja wygrywa także wojnę informacyjną. Lata doświadczeń z czasów ZSRR nie idą na marne. Rosjanie doskonale wiedzą, że kłamstwo ma krótkie nogi. Banialuki wygadywane przez Ukraińców i bezkrytycznie powtarzane na zachodzie prędzej, czy później uwiarygodnią rosyjską narrację. A ona w sferze faktów jest bez zarzutu. Te fakty zdaniem Rosjan układają się w obraz Ameryki, która sama siebie zapędza w pułapkę: smutne doświadczenie inwazji USA i NATO na Jugosławię, Afganistan, Irak, Libię. Setki tysięcy żyć zapłaciły narody tych krajów za ambicje Ameryki, która przypisała sobie prawo do karania tych, których uważa za „złych gości” i narzuca swoje poglądy na temat demokracji. Chociaż niemiecka, japońska i szwedzka demokracja dość silnie różni się od amerykańskiej. A w Arabii Saudyjskiej jej w ogóle nie ma. Tymczasem Ameryka jakoś nie narzuca im swojego modelu za pomocą pocisków precyzyjnych i potężnych bomb.

Jerzy Wawro, 2014-12-01