Niedawno Barack Obama chełpił się, że USA ma najlepszą armię na świecie i poradzą sobie z każdym problemem. Mówił między innymi, że jeśli gdzieś na świecie jest problem, to nikt nie dzwoni do Moskwy lub Pekinu, ale do Waszyngtonu. Jedno z drugim nie musi mieć jednak wiele wspólnego. Najgroźniejszym bokserem jest obecnie Władymir Kliczko. Ale jeśli ktoś chce spuścić manto swoim wrogom, to raczej poszuka jakiegoś osiłka lubiącego przywalić poza ringiem.

Także sprawność tej „najlepszej” armii budzi coraz więcej wątpliwości. Oto opis wydarzenia z wiosny tego roku na Morzu Czarnym: 10 kwietnia niszczyciel „Donald Cook” z pociskami manewrującymi „Tomahawk” wszedł na wody neutralne Morza Czarnego. Pojawienie się amerykańskich okrętów wojennych na tych wodach jest sprzeczne z Konwencją Montreux - o rodzaju i okresie pobytu na Morzu Czarnym okrętów wojskowych krajów, które nie mają dostępu do tego morza.

W odpowiedzi Rosja wysłała nieuzbrojonego Su-24 do oblotu amerykańskiego niszczyciela. Jednocześnie, jak twierdzą eksperci, był on wyposażony w najnowszy rosyjski kompleks walki radioelektronicznej. Według tej wersji „Aegis” już z daleka zauważył podejścia z powietrza, zabrzmiał alarm bojowy. Amerykańskie radary oszacowały kurs kolizji z celem. I nagle wszystkie ekrany zgasły, „Aegis” przestał działać, pociski nie mogły otrzymać informacji z nakierowaniem. A Su-24 w międzyczasie przeleciał nad pokładem niszczyciela, wykonał manewr chandelle i zasymulował atak rakietowy na cel. Potem zawrócił i powtórzył manewr. I tak 12 razy.

Fragment homilii ks. kard. Stanisława Dziwisza w Toruniu, na uroczystości 23-lecia Radia Maryja:

Zdaję sobie sprawę, że mój przyjazd i dzisiejsze wystąpienie w Radiu Maryja spotka się z krytyką niektórych środowisk. Podjąłem jednak tę decyzję, kierując się poczuciem odpowiedzialności za jedność Kościoła w Polsce. Nie ma bowiem Kościoła Pawła i Apollosa. Nie ma Kościoła łagiewnickiego i toruńskiego. Jest jeden Chrystusowy Kościół. Dlatego musimy stale wsłuchiwać się w słowa Apostoła zachęcającego nas, „abyśmy żyli w zgodzie i by nie było wśród nas rozłamów; abyśmy byli jednego ducha i jednej myśli” (por. 1 Kor 1, 10). […]

Ojcze Prowincjale, Ojcze Dyrektorze, drodzy Ojcowie Redemptoryści, dziękuję wam i waszym współpracownikom za dzieło, które ofiarnie prowadzicie od dwudziestu trzech lat. Należy się wam wdzięczność Kościoła i ludzi dobrej woli. Macie w ręku wielkie dobro.

 

„Kościół łagiewnicki” został „założony” w roku 2006 przez polityków PO ku radości antypolskiej gazety Michnika. Informowała ona: Bezprecedensowe spotkanie abp. Dziwisza z Platformą Obywatelską. Donald Tusk: - Dziś duża część Kościoła otwarcie popiera PiS. Jest to efekt politycznego terroru ojca Rydzyka. Jan Rokita: - Niech w Polsce wygra "katolicyzm łagiewnicki" zamiast "toruńskiego".

Francja od lat stanowi awangardę „nowoczesnej Europy”. Dlatego dla wszystkich jest dużym zaskoczeniem powodzenie książki Erica Zemmoura "Suicide Francais" (Samobójstwo Francji). Autor wini za upadek Francji gejów, feministki i imigrantów. Przy okazji usprawiedliwia kolaborcację z hitlerowcami. Postępowa Francja oburza się i występuje z „płomienną krytyką”. Postępowe gazety natychmiast poinformowały, że „62 proc. Francuzów ma na temat Zemmoura opinię negatywną”. Te 15 tysięcy książek dziennie muszą kupować członkowie prawicowego Frontu Narodowego (FN) ;-). Bo chyba nie imigranci?

Dodatkowym problemem jest dla postępowców to, że Zemmour sympatyzuje z komunistami. A jak wiadomo, to prawica jest zacofana, zaś „nowoczesność” jest socjalistyczna. Wymyślono więc, że nad różnicą poglądów przeważają wspólne „antypatie” i autor „Samobójstwa Francji” w ten sposób należy do „skrajnej prawicy”.

Problem upadku Francji nie jest nowy. O islamizacji Francji mówi się od lat. Kilka lat temu wiele kontrowersji wzbudził film opublikowany na Youtube, pokazujący demograficzne uwarunkowania islamizacji Europy (http://www.youtube.com/watch?v=6-3X5hIFXYU). Liczby wskazują na to, że Francja za trzydzieści parę lat będzie islamska.

Oburzenie było równie wielkie, jak w przypadku „Samobójstwa Francji”. Poważni ludzie argumentowali, że nikt poważny tego filmu nie powiela (ale i tak film ma ponad 15 mln odsłon). A w ogóle to rasizm, islamofobia i tak dalej.

Zwrócono także uwagę na to, że należy odróżnić muzułmanów, dla których to tylko jwestia pochodzenia od rzeczywistych wyznawców Proroka. Tych drugich jest we Francji zaledwie kilka procent. Problem w tym, że prawdziwych wyznawców Chrystusa jest jeszcze mniej. Jeśli religia ma odgrywać istotną rolę w państwie, to Francuzi mają prosty wybór: nawrócić się (formalnie zdecydowana większość to chrześcijanie), albo islamizować dalej. Może ten okropny Putin nie jest taki głupi, skoro dużo większy odsetek muzułmanów w Rosji (10%) nie stanowi żadnego problemu. W Rosji taki reportaż by nie powstał.

Lewacka partia idzie po władzę w Hiszpanii - alarmuje "Rzeczpospolita" (powtórzył to między innymi onet.pl).

Powstała 4 miesiące przed wyborami do Parlamentu Europejskiego partia Podemos zdobyła 8% głosów! W tych wyborach dwie główne partie polityczne straciły 30% poparcia, a ich łączne wyniki spadły z 81% w 2009 roku do 49% w roku 2014.

Ale w niektórych grupach wyborców wynik Podemos był szokujący. Na przykład 45% z grupy wiekowej 35-50 lat. Na dodatek najnowsze sondaże wróżą tej partii zwycięstwo w wyborach parlamentarnych.

Czy naprawdę jest się czego obawiać? Czy na populizmie i lewactwie można osiągnąć we współczesnej Europie taki sukces?

Lewicowy „Przegląd” widzi to inaczej. Podemos znaczy chcieć coś zmienić.

Podemos wyrośli na protestach ruchu Oburzonych z 2011 r. […] Demonstranci domagali się większej demokracji i poprawy sytuacji na rynku pracy, protestowali przeciwko upartyjnieniu państwa i wykluczeniu społecznemu. Przypominali Occupy Wall Street zza oceanu. Jednak w przeciwieństwie do Amerykanów potrafili się zorganizować w skuteczną (przynajmniej na razie) partię z potencjałem politycznym wykraczającym poza zwykły uliczny protest.
Na Podemos głosowali Hiszpanie zmęczeni nie tylko powszechnym bezrobociem, ale i gigantycznymi skandalami korupcyjnymi. Machlojki finansowe oraz niejasne związki między biznesem a władzą były bardzo powszechne zwłaszcza podczas budowlanej prosperity lat 90. […]

Podemos nie zamierzają rozbijać Unii Europejskiej – chcą ją uczynić bardziej przyjazną ludziom i demokratyczną, a mniej urzędniczą. – Jeśli obywatele nie angażują się w politykę, inni zrobią to za nich. Okradną cię z demokracji, praw i pieniędzy – przekonuje Iglesias. […]

 

Jeszcze w 2010 r. Hiszpania miała lepszy stosunek długu do PKB niż Niemcy. Trojka nie przyswoiła sobie argentyńskiej lekcji sprzed lat: jeśli ma się do czynienia z recesją, nie tnie się wydatków publicznych, bo to tylko tę recesję pogłębia. Neoliberalne lekarstwo okazało się trucizną.

Co Podemos proponują w zamian? M.in. działania na rzecz zniesienia tzw. rajów podatkowych, ustanowienie minimalnego dochodu, obniżenie wieku emerytalnego do 60. lat oraz politykę gospodarczą obliczoną na zwiększenie popytu i siły nabywczej obywateli.

 

No to o co chodzi? O lewactwo, czy polityczną kontynuację ruchu „Oburzonych” (w wersji hiszpańskiej był to ruch 15M)? A może nie ma jednego bez drugiego?

W mediach coraz śmielej promuje się Halloween. Bo to takie fajne i medialne i amerykańskie.... Jeśli już przekazuje się zastrzeżenia chrześcijan, to z odpowiednim zmiękczaczem w postaci księdza Lemańskiego, lub innego pieszczoszka mediów:

 

"Widziałem przy tej okazji ekscesy satanistyczne" – mówi nam o Halloween biskup Tadeusz Pieronek. A ksiądz Wojciech Lemański odpowiada: "Podczas imprez po pierwszych komuniach bywa, że goście się tak pochleją i pobiją, że trzeba wzywać karetkę. Ale nikt z tego powodu nie twierdzi, że przyjęcia po pierwszych komuniach są złe".

 

Na portalach katolickich jest raczej jednoznacznie. Obchody Halloween są zagrożeniem duchowym informuje pch24.pl. Z kolei fronda.pl publikuje odważne tezy prof. Simon Morabito: Trzeba koniecznie w przededniu Halloween przestrzegać dorosłych i dzieci przed „igraszkami z diabłem”, które (w najlepszym razie!) znieczulają na obecność osobowego zła, odbierając wiarę w realność jego istnienia. Zabawa ze złym duchem skończyć się może tragicznie. […] Nauka musi uznać dowody: szatan istnieje, jest żywy i jest pomiędzy nami, wyłapując nieustannie kolejne ofiary.

Ktoś taki jak Janusz Lewandowski w obozie przeciwnym, to prawdziwy skarb. Kiedy w powojennej Argentynie Juan Peron dostał dowody, że Amerykanom bardzo zależy, by przegrał wybory, stało się to jednym z głównych punktów jego zwycięskiej wyborczej kampanii. Kiedy Janusz Lewandowski twierdzi, że obcym mocarstwom bardzo zależy na porażce PiS, to jest to traktowane jako coś, co obciąża partię Kaczyńskiego!

 

Ten przykład pokazuje jak bardzo zostało nasze społeczeństwo zmanipulowane przez pseudoelity. Prawie codziennie jesteśmy atakowani przez te „elity” ich „mądrościami”, aż w końcu zaczynamy uznawać zasłyszane poglądy za normalne.

Innym przykładem może być rozmowa w PR1 z Romanem Kuźniarem, który odpowiadał na pytanie o wpływ słynnego wywiadu Sikorskiego dla Politico na polską dyplomację. Kuźniar orzekł mianowicie, że opowieści dotyczące propozycji rozbioru Ukrainy były bez znaczenia i tylko w Polsce niepotrzebnie je rozdmuchano. Tymczasem słowa Sikorskiego posłużyły jako pretekst do antyrosyjskiej propagandy w wielu zachodnich mediach. Od renomowanego (i cytowanego przez wiele mediów na całym świecie) The Economist („Donetsk for me, Lviv for you”), poprzez BBC („Split Ukraine”), Die Welt (”Niemoralna propozycja”), po amerykańskie portale biznesowe („Putin Offered ... Partition Ukraine”).

 

Jeśli się nad tym zastanowić, to wydaje się całkiem możliwe, że Sikorski celowo wprowadził opinię publiczną w błąd. Tylko po to, aby antyrosyjskie media miały pożywkę. Które z nich napiszą sprostowanie? Zareagowali też Rosjanie, pisząc o „skandalicznym oświadczeniu” i publikując kolejne kpiny z Sikorskiego (a on przecież nie jest osobą prywatną i reprezentuje Polskę).

To wszystko jednak jest dla R. Kuźniara bez znaczenia i w zasadzie nic się nie stało ....

 

Od rzadziej odwiedzających nasz kraj emigrantów można czasem usłyszeć, że Polska powiela najgłupsze wzorce „zachodu”, ale z pewnym opóźnieniem. Znajduje to zresztą potwierdzenie w ciągłych utyskiwaniach naszych „elit”, które chciałyby już i natychmiast. Czego konkretnie by chciały?

 

Na przykład tego, by nasze dzieci uczyły się w szkołach tak „postępowych” jak w Norwegii. Na początek uczymy się (na podstawie obrazka oczywiście) literki „e”. E – jak erekcja, e – jak ejakulacja i nie wiadomo po co e – jak elefant (słoń). Wskutek umieszczenia słonia w takim towarzystwie, musi on trąbą łapać nasienie. Artystka, która to namalowała jest bardzo uważana w Norwegii, choć jej „dzieła” wskazują na jakąś obsesję, którą powinno się leczyć.

 

„Kościół nie jest Kościołem postępowym czy niepostępowym. Kościół ma być Kościołem wiernym Ewangelii i Chrystusowi”. Te słowa arcybiskupa Wojciecha Polaka są chyba najlepszą odpowiedzią na próbę wykorzystania Synodu Biskupów dotyczącego rodziny, do „unowocześnienia Kościoła”. Zastosowane metody są bardzo podobne do tych, przy pomocy których media manipulują politykami. Liberalne media już przed Synodem spekulowały, że szykuje się bunt przeciw Papieżowi, albo jakiś liberalny przełom pod jego wodzą. W demokratycznym i otwartym społeczeństwie takie „fakty prasowe” są mało szkodliwe, gdyż brak akceptacji dla kłamstwa pozwala je izolować. W karmionych medialną papką społeczeństwach zachodu, kłamstwo nie wywołuje oburzenia i staje się elementem budowania fałszywego obrazu świata. Liberalne media (nazwane u nas mediami „mętnego nurtu”) pełnią rolę taką jak propaganda w totalitarnych systemach. Budowany przez nich fałszywy obraz świata służy przekonaniu ludzi, że muszą się przystosować do „nowej sytuacji”. W ten sposób niegdyś komuniści przekonali cześć kleru, że nowa rzeczywistość jest komunistyczna. Byli to tak zwani „księża patrioci”. Teraz media (w Polsce pod wodzą GW) przekonują, że mamy rzeczywistość liberalną i Kościół musi się unowocześnić. Ślady uległości znalazły się w dokumencie opublikowanym po pierwszym tygodniu obrad. Triumfalizm liberałów (Tomasz Lis ogłosił, że w Watykanie obradują nad gender) okazał się jednak przedwczesny.

Narastających na całym świecie konfliktów nie da się rozwiązać bez zrozumienia ich natury. W danych czasach wojny toczyły się o władzę, łupy, zdobycze terytorialne, czasem w obronie wyznawanych wartości. Druga połowa XX wieku to czas zanikania konfliktów. Ostatnią dużą wojną była wojna w Wietnamie. Później nawet jeśli dochodziło do interwencji zbrojnych, to tylko w ostateczności, gdy ogniska zła nie dało się izolować lub zniszczyć innymi metodami. Tak przynajmniej były przekonane demokratyczne społeczeństwa.

Wszystko zmieniło się w czasie kadencji G. Busha w USA. Ameryka przestała kojarzyć się z sukcesem i siłą zaczęła kojarzyć się z przemocą, torturami i agresją. Prewencyjną, naturalnie. Coraz częściej ludzie zamiast ze sobą rozmawiać, zaczęli do siebie strzelać.

Te zmiany nie są skutkiem polityki jednego człowieka, ani jednego państwa. Są one wynikiem kryzysu demokracji. Kiedy społeczeństwa przestały akceptować agresywną politykę, politycy musieli w coraz większym stopniu posługiwać się kłamstwem. Regularnie też wywołuje się spory wokół kwestii obyczajowych, aby na nich skupić energię i zaangażowanie ludzi. Dodatkową trudność stanowi naturalne w tej sytuacji uaktywnienie się wszelkiego rodzaju intelektualnych kreatur, którym zdaje się, że mają coś do powiedzenia. Mało tego – to oni zaczynają dominować w życiu społecznym. Czasami nawet zupełnie inteligentni ludzie robią z siebie idiotów – byle zaistnieć (vide Palikot). Najważniejsza linia frontu nie przebiega między bogatymi i biednymi, muzułmanami i chrześcijanami, Arabami i Żydami, Rosją i „zachodem”. Przebiega ona między ludźmi mądrymi i głupimi (których pełno w każdej z wymienionych grup). Jeśli zwycięży mądrość, będzie można rozwiązać inne problemy w drodze dialogu i współpracy. Jeśli wygra głupota – ludziom rozsądnym pozostanie czekać na rezultat (który z pewnością będzie tragiczny). Przykładem takiego starcia człowieka rozsądnego z głupim jest wczorajsza dyskusja w Polsacie między księdzem Dariuszem Oko a jakimś aktorem (http://www.youtube.com/watch?v=GCt5VWPT4f4). Ksiądz Oko przytaczając przykład tekstu Nergala „Chrześcijanie dla lwów” mówił o tym, że nienawiść wobec chrześcijan jest tolerowana (przecież to tak jakby śpiewać „żydzi do gazu”). Z potoku idiotyzmów rodem z GW przytaczanych przez jego oponenta można by na przykład wywnioskować, że wyprawy krzyżowe pochłonęły tyle ofiar, że teraz dla równego rachunku musimy swoje odcierpieć.

Każde wybory to „święto demokracji”. Liberalne media ubolewają, że przedświąteczną atmosferę w Brazylii popsuł jeden z kandydatów na prezydenta - homofob Levy Fidelix. Ten konserwatywny polityk stwierdził mianowicie, że homoseksualiści "potrzebują psychologa" i najlepiej byłoby, żeby się trzymali z daleka od reszty społeczeństwa. Jakby tego było mało, powiedział on, że układ wydalania nie służy do rozrodu, a gdyby homoseksualizm się upowszechnił, skutkiem byłyby problemy demograficzne. Przyjmując promowaną przez zboczeńców definicję tolerancji, grzech nietolerancji jest oczywisty. Czemu jednak to ma być okropne złe dla demokracji? Jeśli społeczeństwo w demokratyczny sposób zażyczy sobie, aby homoseksualiści przestali obnosić się publicznie ze swoimi zboczeniami, to co?

Z pozoru istnieje zasadnicza sprzeczność między seksualizowaniem dzieci i młodzieży (w ramach tak zwanej edukacji seksualnej), a nagonkami na pedofilów. Aby zrozumieć sens tych działań, na początek należy zauważyć, że media interesują się głównie tropieniem pedofilii wśród osób duchownych. Na przykład brytyjskie media w ostatnich latach tropiły nadużycia ludzi związanych z kościołem nawet sprzed 50 lat. Publikacje te ukazują się m.in. w BBC – tej samej stacji, której słynny dziennikarz Jimmy Savile przez lata dokonywał seksualnych ekscesów – w tym z udziałem dzieci. W BBC o tym wiedziano i tolerowano. Dziennikarskie śledztwo w tej sprawie zostało wyciszone. Dopiero po jego śmierci (w 2011 roku) rozpoczęto normalne dochodzenie. Jeszcze większe przerażenie budzi tragedia miasteczka Rotherham, którą przez lata ignorowały zarówno media jak i władze.

 

Można by przyjąć pozytywną interpretację tej historii: oto kończy się rozpustny wiek hipisów i potępienie dla pedofilii staje się bezwarunkowe. Trudno zaprzeczyć, że „zero tolerancji dla chronienia pedofilow” to dobra wiadomość.

Czy zatem obawy rodziców, że wczesna edukacja seksualna jest przygotowywaniem dzieci do pedofilii są nieuzasadnione? Może chodzi wyłącznie o przekazanie wiedzy, albo nawet ostrzeżenie?

Szkoła nie działa w próżni. Współczesny klimat intelektualny oddaje dobrze „omyłkowe” zakwalifikowanie pedofilii przez psychologów jako orientacji seksualnej (ta sama organizacja identycznie potraktowała homoseksualizm).

 Wedle potocznej wiedzy mistrzem propagandy był hitlerowiec Goebels. Może i w Niemczech miał on jakieś osiągnięcia. Ale w Polsce to raczej został zapamiętany jako postać jednoznacznie negatywna. Obrzydliwa wręcz. No to co z niego za mistrz? Dobra propaganda polega na tworzeniu atmosfery w której pożądane kłamstwo wylęga się samo – przy współudziale szerokich mas ochotników. Ludziom łatwiej jest uwierzyć w kłamstwo, gdy pochodzi od ludzi im w jakiś sposób bliskich. Stąd taka efektywność propagandy budowanej wokół wspólnych wartości. Gdyby Goebels skupił się na wspólnym dla nas antykomunizmie, to nie wykluczone, że Hitler byłby dla polaków co najwyżej „kontrowersyjny” - jak zbrodniarze komunistyczni (z Jaruzelskim na czele).

Uniwersalnym chwytem propagandowym jest w Europie odwołanie do „europejskich wartości”, które dają nam poczucie wyższości. Deprecjonując przeciwnika od razu zyskujemy nad nim przewagę. Dlatego nie mówi się o Ukraińcach w Donbasie „separatyści”, tylko „terroryści”. Separatyzm nie jest sprzeczny z europejskimi wartościami, a terroryzm tak.

Aby nabrać dystansu, warto poczytać na temat propagandy z okresu I wojny światowej:

Drukowano relacje „naocznych świadków”, którzy przysięgali, że spotkali w Anglii żołnierzy rosyjskich! Pisano o pielęgniarkach w Belgii, którym żołnierze niemieccy obcięli piersi, o belgijskich dzieciach, którym obcinali ręce ( jedna z gazet zamieściła nawet rysunek żołnierza niemieckiego jedzącego obcięte dzieciom ręce!), o kanadyjskim żołnierzu przybitym do ściany bagnetami – innym razem był to żołnierz przybity do krzyża w miejsce zdjętej figury Chrystusa. Prasa opublikowała list wysłany z niewoli przez brytyjskiego żołnierza, któremu Niemcy obcięli język (ten sam motyw pojawił się później w prasie niemieckiej z tym, że oczywiście język obcięto żołnierzowi niemieckiemu). Pisano również, że Niemcy zarażają jeńców bakteriami gruźlicy.

W tej publikacji mało miejsca poświęcono roli propagandy w wywołaniu I wojny światowej. W tym czasie bowiem szczególnie aktywna była propaganda francuska. Obecnie w Polsce elity starają się zbudować podobną atmosferę, jak we Francji w przededniu I Wojny Światowej.

Wielu ludzi wierzy w to, że rozwój osobowy ludzi ma swój wymiar społeczny. Dzięki temu rozwija się cała ludzkość – dążąc ku zjednoczeniu w prawdzie. Najgłośniejszym filozofem głoszącym takie poglądy był Pierre Teilhard de Chardin (na zdjęciu).

Tych przekonań nie zachwiały nawet okrucieństwa Drugiej Wojny Światowej. Ludzi przerażała skala jej nieszczęść. Jednak nawet przez oprawców zadawane okrucieństwa nie były postrzegane jako realizacja prawa zwycięzcy, ale historyczna konieczność. Wydawało się, że rozwój komunikacji i możliwość rozstrzygania sporów w oparciu o podzielane przez wszystkich wartości, wyeliminują podstawy konfliktów wojennych. Międzynarodowe porozumienia zdawały się tworzyć odpowiedni dla tego celu system wartości.

Odcięcie głowy amerykańskiemu dziennikarzowi przez islamskich fanatyków burzy jednak ten sielski obraz świata. Czy jest on jedynie naiwnym marzeniem ludzi zachodu? Egzekucji Amerykanina dokonał prawdopodobnie człowiek, który wcześniej mieszkał w Londynie i miał możliwość obserwować z bliska świat europejskich wartości. Jego czyn jest szokującym sposobem wyrażenia dezaprobaty wobec tego świata.

Jak „zachód” powinien zareagować na ten akt terroru?

Wzburzony „przywódca wolnego świata” Barack Obama porównał organizację ISIS (w ramach której działa zabójca) do "raka", którego rozprzestrzenianiu należy przeciwdziałać. Według Amerykanów ta organizacja musi zostać zmiażdżona, bo nie ma dla niej miejsca w XXI wieku.

Jednak to wymagałoby kosztownej i długotrwałej wojny. ISIS to nie są dzikie hordy. Zajęli dużą część Iraku i czerpią olbrzymie (szacowane na kilkadziesiąt milionów dolarów miesięcznie) zyski z eksploatacji tego kraju. Zyski, które nie są przeznaczane na rozwój, tylko na finansowanie „świętej wojny”. Bez interwencji lądowej i ponownej okupacji Iraku tego nie da się powstrzymać. Lotnictwo USA jest bardzo skuteczną bronią, przeciw której ISIS nie ma żadnej obrony. Jednak przy pomocy nalotów tego wroga zmiażdżyć się nie da. Zaś rozważając lądową interwencję musimy zmierzyć się z krytyką wcześniejszych interwencji. Z kryzysem przywództwa USA i narastającym izolacjonizmem. Czy w sytuacji narastających problemów wewnętrznych (które wychodzą na wierzch w Ferguson) Amerykanów stać na kolejną kosztowną wojnę? Natomiast poza Amerykanami nie widać nikogo, kto miałby możliwości i chęci zmierzenia się z tym problemem.

 

 Nikt już nie patrzy więcej na USA jako na przykład – wszyscy patrzą na Chiny. Tak twierdzi Aldo Musacchio, autor książki „Reinventing State Capitalism”. Ten profesor w Harvard Business School w Bostonie nie do końca ma rację. Polacy nadal są wpatrzeni w Amerykę i gotowi umierać za „amerykański sen” - nawet jeśli sami Amerykanie będą już śnić o czym innym.

Dlatego ze spokojem i aprobatą przyjmujemy wojnę na embarga – choć to Polska ucierpi na tym najbardziej. Jacek Sariusz-Wolski, którego Polacy zrobili europosłem twierdzi, że Rosjanie nakładając na nas sankcje wykonali strzał we własną stopę. Przecież 46 proc. żywności na rynku rosyjskim pochodzi z importu! To rzekłbym, autosankcje. Zacznie brakować żywności, pojawi się następnie limitowanie żywności, kartki na jedzenie, zwiększy się inflacja. I możemy się spodziewać, jakie to skutki społeczne wywoła.

Telewizje pokazała wielkie kolejki w Moskwie. Nie – nie po żywność. Rosjanie nie stali po polskie owoce, których niedługo nie uświadczysz w całej Rosji. Stali po koszulki z wizerunkiem Władimira Putina.

Ksiądz Adam Boniecki zapewne przejdzie do historii jako ten, który przekształcił katolicki Tygodnik Powszechny w czasopismo de facto antykościelne. Dla katolika historia zbawienia, w której uczestniczymy, to historia walki dobra ze złem. Słów Jana Pawła II: nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj nie można rozumieć jako zachętę do kolaboracji. Do zacierania granicy między dobrem i złem. A tak właśnie można najkrócej scharakteryzować działalność „Tygodnika Powszechnego”. To oczywiście wielu osobom się nie podoba (nie podobało się też Papieżowi Polakowi – który nawet napisał do Tygodnika list w tej sprawie).

[Na zdjęciu ksiądz Boniecki i Katarzyna Kolenda-Zaleska podpisują książki źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Katarzyna_Kolenda-Zaleska]

Wszystkie konflikty w historii były napędzane przez trzy czynniki: żądza władzy, zdobycze (pieniądze) i ideologia. Można się spierać o to, czy wszystkie trzy czynniki występują w każdym konflikcie (bez wątpienia czasem jeden z nich dominował do tego stopnia, że pozostałe były pomijalne). Ważniejsze jest jednak to, że wydzielenie tych czynników ułatwia zrozumienie przyczyn i przebiegu konfliktów.

Po II Wojnie Światowej w Europie zanikały konflikty zbrojne. Demokracja i rozwój mediów sprawiły, że zbrojna walka o władzę stała się przeżytkiem. Idee socjalizmu i państwa dobrobytu sprawiły, że na gruncie ekonomicznym główna oś sporu przebiega między państwem i obywatelem (a nie – jak drzewiej bywało - między właścicielami dóbr). Dodatkowo dla tych o nieogarnionej żądzy posiadania jest system finansowy, który daje możliwości grabieży o wiele większe, niż potęga militarna. Także ideologie wydawały się być w odwrocie. Co prawda podzielony na dwa wrogie obozy świat uprawiał rytualne poniżanie przeciwnika, ale głębokie przekonanie ideologów o słuszności wyznawanych idei skłaniało ich do poglądu, że „lepszy” system zwycięży bez atakowania wroga.

Po upadku ZSRR zabrakło sensownej refleksji, a może i dobrej woli. Zamiast wysiłku w celu wykorzystania historycznej szansy, mieliśmy triumfalizm liberalizmu i rozkwit bezgranicznej chciwości. Reakcja przegranych była łatwa do przewidzenia: nastąpiła eskalacja konfliktów ideologicznych. Islamski radykalizm z jednej strony, a lewactwo z drugiej mają podobne cele: zniszczyć podstawy systemu wartości wroga. Została zaatakowana cywilizacja judeo-chrześcijańska.

Jednym z najważniejszych wskazań Jana Pawła II brzmiało: nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj. Czyli mamy patrzeć na rzeczywistość z perspektywy personalistycznej (osobowej) i skupiać się na budowaniu, a nie niszczeniu. Kierując się zasadami etyki minimalizujemy skutki ewentualnych błędów, wynikających z braku wiedzy lub mylnej oceny faktów. Sprzeniewierzenie się temu nauczaniu czyni nas bezbronnymi wobec agresji. W Polsce współpraca Kościoła z „naszą” (jak się wydawało) władzą przerodziła się w kolaborację. „Mesjanizm” Busha i knowania jego następców wzmocniły w krajach arabskich wizerunek USA jako szatana. Zło rodzi zło, a nienawiść – nienawiść. Wydarzenia w Syrii, Iraku i Izraelu są skutkami tego procesu.Świat „zachodu”, który milczał wobec amerykańskich zbrodni na Bałkanach – nie miał też wiele do powiedzenia po aneksji Krymu. Traktowanie tragedii zabójstwa trzech chłopców jest dużo lepszym pretekstem do wojny, niż mityczna „broń chemiczna” w Iraku. (Nawet przedstawiciele izraelskiej armii nie kryją, że to pretekst - jeden z wysokich oficerów stweierził niedawno, że Izreael nie potrzebuje żadnych dowodów winy Hamasu, aby zabijać swych wrogów).

 

Ewolucja tego potworka, jakim jest współczesne państwo polskie przebiega w odwrotną stronę, niż jego poprzedniego wcielenia - PRL. Komuniści zaczęli od bezczelnych łgarstw i niszczenia wrogów ideologicznych, a z czasem - gdy ideologiczny terror zaczął przynosić efekty, przestał być niezbędny i państwo nieco się cywilizowało. W III RP odwrotnie - do objęcia rządów przez PO zachowywano pozory. Teraz coraz częściej są one odrzucane i pozostaje brutalna siła, kłamstwa i niszczenie wrogów ideologicznych.

 

Przypadek profesora Chazana jest tego najlepszym dowodem. Oto przebieg zdarzeń ustalony, na podstawie opublikowanego przez stołeczny Ratusz dokumentu pokontrolnego:

 

Wojna to rzecz straszna i nie do zaakceptowania.

Trudno przejść obojętnie obok ogromu ludzkich tragedii.

Jest to szczególnie dołujące, gdy uświadomimy sobie, że niezależnie od wyniku tej wojny – już dziś można być raczej pewnym, że zwycięży zło.

Możemy podziwiać bohaterstwo Ukraińców, wspierać ich i życzyć im zwycięstwa. Czy jednak ich poświęcenie nie pójdzie na marne? Totalne zwycięstwo – to powrót zła made in USA. Właśnie się okazało, że oni ulokowali w Ukrainie swoje „laboratoria biologiczne” – choć bez wątpienia każda wzmianka o tym to „fake news”. Próba wmanewrowania Polski w wojnę (poprzez zachęcanie do przekazania Mig-29 w sytuacji, gdy zdawali sobie sprawę z możliwych reakcji Putina – to jest szczyt s*syństwa i nic tego nie zmieni. To nie jest „imperium dobra” tylko największe szambo współczesnego świata.

Trochę mniejszy sukces Ukraińców otworzy przed nimi struktury zła, którym stała się Unia Europejska. Oddanie eurokratów kłamstwu i zakłamaniu nie ma granic. Kilka dni temu kanalia Tusk ogłosił, że „atak na praworządność” jest jak Putin. Zrównał w ten sposób krzywdy sędziów, którym odmawia się bezkarności z krzywdami zabijanych dzieci. Mówisz masz – Tusk może się cieszyć. Europejskie kumple kanalii będą nakładały w myśl tej idei sankcje na Polskę.

Jeśli Ukraina przegra – to wzmocni z kolei inną odnogę zła i już na zawsze pożegnamy się z pokojem w Europie. Może nie będzie wojen, ale nienawiść kipiąca w rosyjskim i ukraińskim kotle będzie w każdej chwili grozić wybuchem. Podział świata na strefy wpływów stanie się faktem. Marne dla nas pocieszenie, że Polska przypadnie w udziale potomkom Hitlera… (no chyba, że jednak Polin).

W każdym z tych wariantów największą ofiarą wojny będzie prawda. Portale internetowe zamykają możliwości komentowania – by jedynie słuszna narracja udająca prawdę nie ucierpiała. Trochę tresury i żadna cenzura nie będzie potrzebna. Obrazek z rosyjskiej TV zwiastuje to co nas czeka: https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-ukraina-rosja/aktualnosci/news-wolnosc-slowa-w-rosji-oficer-mowil-o-stratach-prowadzacy-go-,nId,5882170

Myślicie, że u nas jest lepiej? Tylko dlatego, że jedynie słuszna narracja wydaje się bardziej słuszna?

Czy porażka zła jest możliwa? To tylko marzenia. Mało realne – tak jak pojednanie walczących wojsk i skierowanie ich wysiłków ku temu, by zarówno Ukraina jak i Rosja należały do zamieszkujących je narodów, a nie do Putina czy Jankesów.

Kto rządzi światem? Pomimo medialnej wrzawy i „populistycznego przewrotu” nie dzieje się nigdzie nic co mogłoby doprowadzić do wykorzystania istniejących możliwości do zapewnienia ogółowi mieszkańców globu dobrobytu. W USA po początkowych spektakularnych gestach Trump ugrzązł w bieżacej polityce. Polacy i Węgrzy cieszą się z możliwości bieżącej obsługi długu, ale na godność ludzi wolnych już ich nie stać (co pokazał szczyt na Malcie). Chamski żabojad, który nam to uświadomił też pewnie tylko odreagowuje konieczność służenia Niemcom. Nawet Niemcy wolni czuć się nie mogą, bo w zalewie kłamliwej propagandy ich media nie ma sobie równych. Kto korzysta na takim dryfowaniu i dba o to, by ono trwało?

Kolejne rewelacje z Krypty Numer 7 przybliżają nas do odpowiedzi. Okazuje się, że amerykańskie tajne służby płaciły (i pewnie płacą) za to, aby w cyfrowym świecie nie było bezpiecznie. Nawet gdyby istniały techniczne możliwości wyeliminowania oszustw internetowych, to CIA zadba o to, by te możliwości nie zostały wykorzystane.

Internet sprawia, że społeczeństwa są jedynie lepiej poinformowane. Tylko czy przez to są szczęśliwsze? Większość ludzi woli o niczym nie wiedzieć. Wolą żyć mitami. Na przykład o Wielkim Ruchu Solidarności, który obalił komunizm. W najnowszej książce Pawła Zyzaka („Efekt Domina”) można znaleźć dowody na to, że wspomniana wielkość polegała na wpisywaniu się w politykę CIA. Możemy się dowiedzieć na przykład jak to się zaczęło. Dlaczego doszło do podwyżek, które zainicjowały powstanie „Solidarności”: „23 kwietnia 1980 roku, w późnych godzinach nocnych, w Warszawie w siedzibie Banku Handlowego spotkało się pięćdziesięciu zachodnich bankierów […]. Goście zdawali się być otwarci na nowe scenariusze. Postawili jednak nowy warunek. Zażądali od władz PRL zaprzestania inwestowania tak zwanej „twardej waluty” w gałęzie gospodarki, takie jak produkcja maszyn rolniczych. Zaatakowali „system cenowy” reżimu, szczególnie ten żywnościowy, wskazując, że ceny na przykład cukru i mięsa znajdują się dużo poniżej cen rynkowych. Wyraźnie dali władzom PRL do zrozumienia, jakich kroków od nich oczekują. Komuniści znaleźli się pod ścianą.”

 

To zadziwiające jak bardzo sytuacja w Polsce podobna jest do tej w USA. W obydwu krajach doszło do zmian politycznych. Społeczeństwa dały wyraz swym konserwatywnym przekonaniom. Wściekłe ataki na demokratycznie wybrane władze mają różny przebieg u nas i za oceanem, ale wydają się być nakierowane na natychmiastową zmianę – bez czekania na następne wybory.

W Polsce pretekstem ma być „zagrożenie dla demokracji”, a w USA związki Prezydenta z Rosją.

Trudno znaleźć w historii przykłady tak gwałtownych zmian, za którymi nie stałyby jakieś duże interesy. Może więc to nie są takie spontaniczne działania ludzi owładniętych nienawiscią? Być może chodzi jedynie o przeszkadzanie – aby nadmierne sukcesy nie zapewniły trwałości trwania obecnych władz. A może chodzi o coś więcej: o to aby nowym władzom nawet nie przyszło do głowy naruszanie ważnych interesów. Według Paula Craiga Robertsa w USA zagrożone czują się służby (CIA, FBI) oraz kompleks zbrojeniowy. Oni potrzebują wroga dla uzasadnienia ogromnych wydatków i zachowania dotychczasowej swobody działania. Współpraca tych służb z mediami (CNN) wymierzona w Prezydenta wydaje się zupełnie oczywista. W Polsce też najbardziej zaciekłe ataki są ze strony założonej przez WSI telewizji TVN.

W obydwu tych przypadkach rządzący przyjęli taktykę samoograniczania. Przyjęto, że z niektórymi siłami wygrać się po prostu nie da (a może to desperackie szukanie sojuszy). W Polsce do „nietykalnych” należą bankierzy, „uczeni” i „ludzie kultury” którym odpowiedni ministrowie zapewniają ochronę. W USA poza bankierami jest to lobby izraelskie. Dlatego dla Iranu zrobiono wyjątek i tu nie ma mowy o polityce odprężenia.

Czy takie samoograniczanie się wystarczy? Na pewno nie tym, którzy kierują się czystą nienawiścią. Jeśli jednak ta nienawiść nie przerodzi się w trwały ruch (tak jak było z faszyzmem w Niemczech) – pozostanie wyłącznie uciążliwym ujadaniem. Jeśli jednak stoją za tym jakieś realne siły ze swymi ukrytymi celami – zdarzyć się może wszystko….

 

Jakiekolwiek wzmianki o tym, że masoneria rządzi światem są prawie tak samo potępiane przez tychcozawszemówiąprawdę, jak mówienie o żydowskich wpływach w świecie finansów. To że prezes EBC Mario Draghi jest masonem, to oczywiście czysty zbieg okoliczności. Tak samo jak to, że – jak się okazało – jego internetowa aktywność była śledzona przez masonów wyższych rangą.

 

Właśnie aresztowano we Włoszech małżeństwo cyberprzestępców, którzy tą robotę wykonywali dla masonerii. Operację nazwano „Eyepiramid” - nawiązując do masońskiego symbolu widocznego między innymi na banknotach dolarowych:

 

Przestępcami okazali się fizyk Giulio Occhionero oraz chemiczka Francesca Maria. Opracowali oni dossier wielu znaczących polityków i przedstawicieli finansjery. Poza Mario Draghi obiektem ich zainteresowań był między innymi Matteo Renzi i Mario Monti.

 

W kończącej się kampanii wyborczej w USA bez wątpienia można wyróżnić dwa punkty zwrotne. Najpierw zainicjowana podsłuchaną rozmową kampania oskarżeń Trumpa o molestowanie kobiet. Później informacja FBI o znalezieniu tajnej korespondencji w laptopie oskarżonego o pedofilię, byłego męża współpracownicy Clinton.

Dlaczego jednak wątek obyczajowy nie jest eksploatowany i zdaje się nie wpływać na stan rywalizacji? Kluczem do wyjaśnienia tego fenomenu może być sprawa miliarder Jeffrey Epsteina.

Według pewnej spiskowej teorii – w Polsce propagowanej przez portal wolna-polska.pl, kandydaci na Prezydenta USA mogą być dobrani według podatności na potencjalny szantaż.

Jak na dobrą teorię spiskową przystało, nie zawiera ona kłamstw, a wątpliwości może budzić jedynie połączenie faktów:

1. Jeffrej Epstein organizował seksualne ekscesy dla swoich możnych gości (wśród których był brytyjski książę Andrzej). Został on skazany za pedofilię zaledwie na kilkanaście miesięcy więzienia. Prawdopodobnie „występy” jego gości były nagrywane.

2. Donald Trump został oskarżony o to, że wraz z Epsteinem zgwałcił 13-latkę. Jednak według jego prawników nawet dane adresowe skarżącej go dziewczyny okazały się dałszywe. Faktem jednak jest, że Trump należał do kręgu bliskich znajomych Epsteina. Temat zniknął, gdy Trump wspomniał o „Lolita Express”. Tak nazwano samolot Epsteina, którym woził gości na swoją prywatną wyspę. Atrakcją tej podróży było towarzystwo nieletnich dziewcząt.

3. Bill Clinton podróżował na wyspę 20 razy, ale tylko 5 razy towarzyszyła mu przysługująca mu ochrona. Ilość lotów początkowo zaniżano. To dość silne przesłanki dla podejrzeń co do celów podróży.

4. Szantaż związany z seksualnymi ekscesami zastosował wobec Clintona izraelski premier Netanyahu. Tak się dziwnie składa, że Epstein jest żydem – oskarżanym o współpracę z Mossadem.


Media głównego nurtu rozważają dwa powody desperackiego wystąpienia szefa FBI na finiszu kampanii: zaangażowanie polityczne, albo rezygnacje agentów oburzonych „zamiataniem sprawy pod dywan”. A może świat nie jest tak do końca zepsuty i w ocenie szefa FBI związki Clintona z pedofilską aferą są na tyle silne, że nowa para prezydencka rzeczywiście byłaby szantażowana?


Od kilku dni internet żyje wyciekiem dokumentów z fundacji „Open Society” Georga Sorosa. Oczywiście media zaczynają informacje na ten temat (o ile w ogóle o tym informują) od tezy o „rosyjskich hakerach”. Jednak nic pewnego na ten temat nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że to może bardzo zaszkodzić Hillary Clinton, która jest sponsorowana przez Sorosa.

Opublikowanych dokumentów jest bardzo dużo i są one dość obszerne. Jednak pojawiły się już pierwsze analizy. Zależnie od tego, kto ich dokonuje – na różne elementy zwraca uwagę.

Polski portal prawy.pl informuje o wspieraniu przez Sorosa działań niszczących tradycyjne społeczeństwa: wspieranie islamskiej migracji i ruchów LBGT, wpływanie na wyniki wyborów etc…

Rosyjski sputniknews.com zwraca uwagę na rolę Sorosa w konflikcie ukraińskim.

Amerykański zerohedge.com skupia się na wpływach na politykę poprzez manipulację mediami oraz wykorzystanie „nowych możliwości” jakie stwarza kryzys migracyjny. To zresztą nie jest postrzegane jako kryzys, ale nowa normalność!

Tą „normalność” ma w Europie ustalić Parlament Europejski. Stąd duże zaangażowanie Sorosa w ostatnich wyborach do PE.  Podobno aż 226 eurodeputowanych ma związki z organizacjami finansowanymi przez Sorosa. W Polsce zaangażowanie to wyniosło 340 tys euro. W polskiej ordynacji wyborczej jasno zapisano: "Komitetowi wyborczemu nie wolno przyjmować środków finansowych z zagranicy". Ponieważ zaś pieniądze Sorosa były przeznaczone na określony cel, pośredniczenie "Fundacji Batorego" w ich przekazywaniu niczego w tej materii nie zmienia.

W ciągu ostatnich dni miało miejsce w Polsce wiele dziwnych i nie powiązanych ze sobą zdarzeń:

Dwa z powyższych przypadków miały miejsce we Wrocławiu. To bardzo ciekawe miasto z uwagi na funkcjonujący w nim „Układ Wrocławski”.

Wszystkie te wydarzenia wprost lub pośrednio uderzają w władzę. Politycy PiS w czasie tak zwanego „audytu” poświęcili wiele uwagi na opis tego typu zdarzeń (brutalność policji, zatrzymania, konflikty społeczne etc…) w okresie rządów PO. Dziwnym trafem przez ostatnie pół roku nic takiego nie miało miejsce. A tu nagle w ciągu kilku dni tyle zbiegów okoliczności.

Nie ma powodów aby wiązać te sprawy ze sobą. Ale może dziwić koincydencja czasowa takich niespotykanych przypadków.

 

Generał Nosek po żołniersku i kawa na ławę opisuje jak „dobra zmiana” wiąże się ze śmiercią oficera: popełnił samobójstwo, bo jego przełożoną została sekretarka. Być może generał stał się ofiarą antypisowskiej nagonki, a może sam świadomie w niej uczestniczy. Bo w to, że z powodu niekompetencji szefowej oficer może popełnić samobójstwo uwierzyć nie sposób.

Jednym z tematów kampanii przed referendum dotyczącym wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej stała się kwestia udziału CIA w projekcie jednoczenia Europy. Publicysta The Telegraph przestrzega, że wyjście z UE będzie więc także rzutować na stosunki brytyjsko-amerykańskie. Historia ta nie jest nowa (informacje o tym pojawiły się już w 2000 roku). Jednak obecnie nabierają one szczególnego znaczenia i mogą mieć wpływ na bieżące wydarzenia.

Portal zerohedge.com porusza temat udziału CIA w projekcie jednoczenia Europy – jako części strategii umacniania amerykańskiej hegemonii. W świetle tych faktów zupełnie inaczej wygląda zaangażowanie Baracka Obamy w obronę europejskiej jedności. Mamy do czynienia z wyjątkową w historii grą w otwarte karty.

Aneks do historii UE

Inicjator powstania z początkiem lat 50-tych „Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali” był Jean Monnet – określany jako oczy i uszy Roosevelta w Europie. Być może był on agentem USA. Deklaracja Schumana została przygotowana przez amerykańskiego sekretarza stanu Deana Achesona. Wśród argumentów za jej przyjęciem pojawiła się nawet groźba wstrzymania Planu Marchalla. Integracja europejska była potajemnie finansowana przez kolejne amerykańskie administracje: Trumana, Eisenhowera, Kennedy’ego, Johnsona i Nixona. Amerykanie mocno naciskali także na Brytyjczyków, aby przystąpili do sojuszu.

Trzeba przyznać, że strategia współpracy w oparciu o UE oraz NATO była korzystna dla obu stron. W zimnowojennej rzeczywistości inna strategia („dziel i rządź”) mogła mieć zgubne skutki.

Ujawnione dokumenty amerykańskie pokazują jednak także, jak bardzo mylą się ci, którzy postrzegają historię najnowszą Europy jako wynik działania sił spontanicznych i demokratycznych. Generał William Donovan, szef amerykańskiej wojennej Office of Strategic Services (prekursora CIA) kierował równocześnie Amerykańskim Komitetem na rzecz Zjednoczonej Europy (ACUE), finansowanym nie tylko przez CIA ale i Fundacje Rockefellera oraz Forda. Finansowali oni w ten sposób „spontaniczne” ruchy na rzecz zjednoczenia. Odtajniona notatka Departamentu Stanu USA z 11 czerwca 1965 instruuje Roberta Marjolina, jak doprowadzić do unii monetarnej poprzez tłumienie debaty na ten temat.

Inaczej wygląda w świetle tych dokumentów francuski sceptycyzm wobec integracji pod amerykańskim przewodnictwem. Jeden z byłych premierów Francji wprost twierdził, że projekt europejskiego zjednoczenia jest antyeuropejski: „opiera się na klasycznym liberalizmie XIX wieku, według którego podstawowa i prosta konkurencja rozwiązuje problemy”.

Przyznaje to poniekąd współczesny brytyjski publicysta, ostro krytykując eurosceptycyzm swoich rodaków. Jego zdaniem bardziej spójne jest stanowisko eurosceptyków kontynentalnych, którzy postrzegają UE jako mechanizm anglosaskiej dominacji.

Jego zdaniem pewne problemy z UE wystąpiły w latach 80-tych, gdy wzrosły wpływy „fanatyków” pragnących przekształcić Europę w supermocarstwo zdolne prześcignąć USA. Frustracja Amerykanów z tego powodu minęła, gdy Polska i inne państwa postkomunistyczne przystąpiły do UE w 2004 roku, wywierając wpływ na bardziej proatlantycki kierunek europejskiej polityki.

Przywódcą bandy atakującej Polskę na forum UE jest niejaki Guy Verhofstadt - belgijski liberał i były premier Belgii. Tygodnik „Polityka” mianował już Verhofstadta na „lidera polskiej opozycji”. Ten nowy „lider” jest powiązany z wielkim biznesem. Bierze pieniądze między innymi od dwóch dużych belgijskich firm, Exmar i Sofina. Firma Sofina ma udziały między innymi w firmie Suez Environnement, która jest oskarżana o udział w próbach zawłaszczania światowych zasobów wody. Uczestniczy między innymi w procesie prywatyzacji wodociągów w greckim mieście Saloniki.

Exmar z kolei zajmuje się między innymi transportem morskim skroplonego gazu. Ma kontrakt na dostawy gazu dla Gazpromu (więcej po polsku na stronie blogpublika.com/2016/01/21/verhofstadt-i-gazprom).

Oczywiście działalność Guy'a Verhofstadta w Parlamencie Europejskim jest zgodna z interesami wspomnianych firm. Lobbuje on za traktatem o wolnym handlu z USA (TTIP), który:

a) otworzyłby import do Europy amerykańskich węglowodorów (między innymi z łupków)

b) ujednoliciłby zasady ochrony środowiska, ułatwiając wydobywanie gazu z łupków w Europie.

Guy Verhofstadt mocno bronił Grecji, przeciwstawiając się opuszczeniu przez ten kraj UE (Grexit). Równocześnie dąży do otwarcia drzwi UE dla Ukrainy i Mołdawii – państw będących w sytuacji o wiele gorzej od Grecji. Na Ukrainie są bogate złoża gazu ziemnego, którymi są zainteresowane firmy reprezentowane Guy'a Verhofstadta (choć z powodu załamania się cen ropy, amerykański Chevron niedawno wycofał się z Ukrainy).

Na filmie poniżej Verhofstadt głosi frazesy o europejskich wartościach na kijowskim Majdanie:

Znana z prawdomówności Premier Ewa „Peron” zapewnia, że „przyjmiemy tylko uchodźców”, ale „Polska nie pyta, kto w co wierzy i kim byli jego przodkowie”. Problem w tym, że muzułmanie nie mają powodu uciekać do Europy, bo to nie im islamiści ucinają głowy.

Z kolei RMF FM informuje, że Donald Tusk tak wszystko przygotował, by pozbawić Polskę prawa weta w sprawie uchodźców. Ponoć Ewa „Peron” została przez niego poinformowana, że decyzje zapadną dzień przed szczytem UE, na którym mają być negocjowane. Donald Cudotwórca wie już nawet jakie to będą decyzje: 9200 imigrantów z przydziału dla Polski.

Pierwszymi ofiarami obecnego napływu ogromnej liczby muzułmanów do Europy będą europejskie kobiety – uważa orientalista Mirosław Sadowski. A gdzież to nasze wojownicze feministki? Zeszły do podziemi? Sadowski odnosi się także do moralnego szantażu: „Wielu polityków, dziennikarzy, celebrytów odwołuje się do naszej moralności. Warto ciągle przypominać, że zdecydowana większość z tych osób mieszka na strzeżonych, zamkniętych osiedlach, zatem to nie oni będą mieli za sąsiadów odmiennych religijnie i kulturowo ludzi. Uchodźców widzą oni najczęściej w telewizji, radiu lub odwiedzając na krótko domy dla azylantów”.

Tymczasem w internecie pojawiła się informacja, że to George Soros finansuje inwazję islamską na Europę. Za pieniądze jego fundacji wydrukowano „książeczkę emigranta” - w której można znaleźć między innymi adresy (także w Polsce) pod które należy się zgłosić po udanej podróży.

 

Dlaczego nie podjęto stanowczych działań dla powstrzymania fali imigrantów? Przecież ten kryzys narastał powoli i przez wiele miesięcy. Jedyną reakcją był spór o to, czy należy zatapiać łodzie „przemytników ludzi”. Dla Unii Europejskiej nie byłoby większym problemem stworzenie przyzwoitych warunków dla uchodźców w obozach położonych w krajach sąsiednich do ogarniętych wojną Iraku i Syrii. Zamiast tego o 1/3 obcięto tam racje żywnościowe. Nie ma też sensownej pomocy dla krajów do których przybywają imigranci (Grecja, Włochy), ale pojawiło się zapewnienie Niemiec, że przyjmą wszystkich. Napływ dużej fali islamskich uchodźców jest ewidentnie trudne do zaakceptowania przez chrześcijańskie społeczeństwa Europy Wschodniej (szczególnie Polski i Węgier). Tymczasem zamiast spokojnych negocjacji w tym kryzysie mamy wyjątkowo agresywną nagonkę na te kraje. Podsycaną jeszcze przez fakty takie, jak rozbudowa Nord Stream.

Równolegle mają na świecie miejsce wydarzenia, które mogą wpływać przebieg kryzysu:

  • Kryzys w Grecji pokazał, że Niemcy są wystarczająco silni nie tylko na to, aby rządzić Europą, ale też postawić się Amerykanom (próbującym wprost i poprzez MFW pomóc Grekom w negocjacjach). Być może w tle nastąpiły jakieś szersze porozumienia na linii USA-RFN, ale na razie nic o nich nie słychać.

  • Dla Niemiec i innych państw Europy Zachodniej dogadanie się z Rosją ma duże znaczenie gospodarcze. Przeciwdziałanie takiemu porozumieniu jest jawnie formułowanym przez strategów amerykańskich celem USA.

  • Rosja zwiększa swoje zaangażowanie na Bliskim Wschodzie. Wysyła wojska do Syrii aby wspomóc rząd, którego obalenie wszelkimi sposobami jest celem USA. Sprzedaje też broń Iranowi.

  • Narastający krytycyzm społeczeństw wobec UE i rosnący w siłę eurosceptycy. Coraz głośniej mówi się o tym, że lekarstwem ma być silniejsza integracja polityczna. Taka utrata suwerenności będzie trudna do zaakceptowania przez państwa, które nie tak dawno wyrwały się spod panowania ZSRR.

  • Chiny coraz odważniej próbują stworzyć przeciwwagę dla amerykańskiej dominacji gospodarczej (kolejnym wielkim projektem ma być Nowy Jedwabny Szlak do Europy). Równolegle zachodzą duże perturbacje na chińskiej giełdzie.

Zbigniew Stonoga ogłosił nowe rewelacje – tym razem na temat śmierci Andrzeja Leppera:

moja koleżanka z roku pracuje na oczkach i ta sekcja była w piątek, a raczej już w sobotę o godz 2.07 ona wykryła śladowe ilości skoliny, pęknięty worek osierdziowy i niewidoczną bruzdę wisielczą-oni ją poprawiali…
a co to jest skolina?
-to taki preparat zwiotczający mięśnie.
-On konał świadomie,a ten worek osierdziowy pękł najprawdopodobniej ze strachu
.

Dlaczego Lepper został zamordowany? Stonoga sugeruje, że z powodu taśmy wideo, na której widać jak dobija się rannych w Smoleńsku. Sprawa śmierci Andrzeja Leppera jest bardzo podejrzana – zwłaszcza, że nie jest to śmierć odosobniona. Jeśli Stonoga rzeczywiście ujawni przekonujące poszlaki, to będzie zapewne definitywny koniec III RP. Zastanawia jednak ten mało wiarygodny wątek z dobijaniem ofiar. Wiadomo, że wstrzemięźliwość Jarosława Kaczyńskiego w kwestii Smoleńska zupełnie rujnuje prymitywną kampanię jego wrogów. Rewelacje Stonogi wyglądają na próbę odgrzania tematu – niezależnie od jego intencji.

 

Zbigniew Stonoga twierdzi, że jest w posiadaniu XIII załącznika do aneksu o WSI. Poseł Bartosz Kownacki sądzi, że Stonoga blefował. Jednak w internecie pojawiło się zdjęcie pierwszej strony.

Przynajmniej ci, którzy widzieli ten dokument wiedzą, czy to blef. Nie słychać żadnych komentarzy z ich strony.

Dlaczego Chruszczow przekazał Krym Ukrainie? Ciekawą historię na ten temat opowiada w filmie (opublikowanym na Youtube w styczniu 2014 roku) Michaił Połtoranin – jeden z ministrów pierwszego rządu Rosji (Jelcyna). W 1992 r. stał on na czele komisji odtajniającej archiwa KGB Związku Radzieckiego.

https://www.youtube.com/watch?v=4Eg72BXJNuY

Lenin (którego jeden z dziadków był Żydem) wpadł na pomysł, aby na Krymie stworzyć państwo żydowskie. Ten pomysł podsunął mu ponoć Joseph A. Rosenberg z organizacji wspierającej rozwój żydowskich osiedli „American Jewish Joint Agricultural Corporation” (Agro-Joint). W 1922 r. utworzony został AGRO JOINT w Symferopolu i zaczęto tam przesiedlać Żydów. Dyrektorem został Aron Zaitchik. Utworzono około 200 żydowskich kołchozów.

W tym czasie ZSRR wypuścił obligacje z terminem wykupu w roku 1954, które były zabezpieczone działkami na Krymie. Obligacje kupili Amerykanie (m.in. Rooseveltowie, Hoover. Hoover, Marshall). Jednak 1924 Lenin umiera, a „problem krymski” odziedziczył Stalin, który był antysemitą (a żydowskie pochodzenie Lenina traktował jak tajemnicę państwową). Napływowi Żydów na Krym przeciwstawiali się mieszkający tam Tatarzy. Zaczęły się pogromy rodzin żydowskich. Stalin założył więc „Żydowski Obwód Autonomiczny”, zamierzając przesiedlić tam Żydów. NKWD zaczął tępić "syjonistyczne i antysowieckie działania". Zaitchik w 1940 roku został skazany na pięć lat łagru i zmarł w obozie w roku 1943.

W roku 1943 Roosevelt zagroził, że zostaną wstrzymane dostawy w ramach „Lend Lease”, oraz nie powstanie drugi front, jeśli nie zapadną pozytywne decyzje w sprawie Krymu. To dlatego w roku 1944 nastąpiło wysiedlenie Tatarów z Krymu. W roku 1945 Amerykanie zażądali, aby Republika Żydowska na Krymie była niezależnym państwem, a bazy wojskowe z Sewastopola mają zniknąć.

W odpowiedzi Stalin rozpoczął walkę z „żydowskim nacjonalizmem”, „pomagając” Żydom podjąć decyzję o emigracji do Palestyny. ZSRR uznał też jako pierwszy rodzące się państwo Izrael i wsparł je dostawami broni, które pomogły Żydom wygrać wojnę o niepodległość.

Jednak sprawa żydowskiego Krymu nie umarła. Gdy w Moskwie pojawiła się Golda Meir – nastąpiło wielkie ożywienie środowisk żydowskich. Pojawiły się też żądania wypełnienia obietnic wobec Krymu. Zbliżał się też czas wykupu obligacji. Był rok 1953 i w umyśle Stalina zaczął dojrzewać plan deportacji wszystkich Żydów. To wtedy ukuto określenie „żydowska piąta kolumna”, którym posługiwał się później Gomułka. W dniu radosnego święta Purim1953 roku stał się cud: tuż przed wcieleniem w życie tego planu [Stalin] doznał wylewu i zmarł kilka dni później […]. Plan deportacji Żydów nigdy nie został przeprowadzony. Gdy po Stalinie nastał Chruszczow, rozwiązał problem Krymu, przekazując go Ukrainie. Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka była podmiotem prawa międzynarodowego, a pożyczkę zaciągnął Komitet Centralny Rosyjskej Republiki ZSRR. Więc niezupełnie było to przekładanie z jednej kieszeni do drugiej. Zabezpieczenie obligacji stało się własnością innego podmiotu. Dlaczego Amerykanie nie walczyli o swoje? Był to początek „zimnej wojny”, a z drugiej strony pewnie woleli uniknąć pytań o ich wpływ na wysiedlenie Tatarów.