W ramach dzielenia skóry na niedźwiedziu Janusz Wojciechowski snuje plany na temat przyszłych działań w sprawie katastrofy smoleńskiej. O wiele ciekawsze byłoby, gdyby czołowy polityk PiS powiedział, co zamierzają zrobić z Kijowem.

Max Kolonko mówi, że „polska polityka wschodnia nawarzyła nam piwa, które teraz będziemy musieli wypić i przegryźć jabłkiem”.

Co do Smoleńska, postulaty Janusza Wojciechowskiego wydają się rozsądne. Ale sądząc po komentarzach pod tekstem, o wiele większym (i bardziej zasadniczym) problemem jest: co zrobić z członkami i zwolennikami PO. Nie chodzi o różnicę poglądów, ani nawet o to, że istnieją dobre przesłanki do uznania tej partii za organizację przestępczą. Chodzi o poziom głupoty, który jest nie do zniesienia w połączeniu z przekonaniem przynależności do kasty ludzi lepszych. To się nie bierze znikąd (to nie jest naturalna głupota) i bez likwidacji źródła nie da się wyplenić. Dlatego taki radykał jak JKM jest potrzebny, aby jego rękami wyciągać gorące kartofle. Likwidacja centralnego dofinansowania do tak zwanej „kultury” (rozwój kultury na poziomie niezbędnym dla zachowania tożsamości mogą wspierać samorządy) , likwidacja państwowej telewizji (z pozostawieniem w ręku państwa archiwów udostępnianych wszystkim na równych prawach) i zaprzestanie wspierania różnych „rozrywkowych” kierunków na uczelniach – to byłyby „bolesne reformy”, które radykalnie zmieniłyby Polskę.

 

A jeśli już puścić wodze fantazji, to może i z hołotą w togach dałoby się coś zrobić – na przykład kazać im zdawać maturę na poziomie podstawowym (to byłoby dopiero „otwarcie” zawodów prawniczych na ludzi młodych ;-).

 

Jerzy Wawro

 

PS.

Obawiam się jednak, że zamiast zająć się przyczynami, Polacy chętniej wyładowują swój gniew na bezmyślnych ofiarach. Według "Gazety Warszawskiej" nadchodzi czas gniewu.