Chyba każdy Polak zna słynne przemówienie ministra Józefa Becka wygłoszone 75 lat temu w polskim parlamencie. W tym przemówieniu zawarto kwintesencję polskości. Najbardziej znany jest oczywiście fragment mówiący o honorze:

Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na okres pokoju zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna: tą rzeczą jest honor.

Ale świadomość narodowa nie jest równie wielka w całym społeczeństwie. Drugą skrajność można znaleźć w „Konopielce” Edwarda Redlińskiego. Autor opisuje dialog między uderzającym w patriotyczny ton przedstawicielem ówczesnej władzy a prostym chłopem :

    • Ojczyzna wzywa!
    • A co nam do tego!
    • A wy kto, nie Polak?
    • Nie.
    • A kto, Niemiec?
    • Nie.
    • Rusin?
    • Nie, nie Rusin.
    • Nu to kto?
    • Ja tutejszy.
    • Jaki tutejszy?
    • A tutejszy. Z bagna.
    • A bagno dzie? Nie w Polsce?
    • Ale my tutejsze, swoje żyjem sobie jak żyli i niczyjej łaski nie prosim…

 

Taplarskie ludzie mają swoje bagno, a spadkobiercy Becka mają swoje racje. Taplarskie się nie liczą. Mają siedzieć cicho i czekać, aż ktoś obuje im kamasze i da karabin do ręki (naboje to już niekoniecznie).

 

W amerykańskim filmie „Ludzie honoru” dwóch żołnierzy na rozkaz dowódcy „daje wycisk” koledze „z Taplar”, który osłabiał obronność kraju. Kolega umiera, a żołnierze stają przed sądem. Nie przyznają się do winy. Jednak w końcu jeden z nich zaczyna rozumieć, że ta „obronność kraju” ma służyć właśnie temu, by ludzie z Taplar byli bezpieczni w swych granicach.

 

Ale to nie w Polsce. U nas obowiązują inne zasady i reguły. Taplarskich trzeba nienawidzić i tępić. Nie tylko ich. Każdego, kto osłabia zwarty szyk walki propagandowej.

 

W pierwszym szeregu – o dziwo - „Fronda” - portal ponoć katolicki. Niedawne gwiazdy tego portalu zostały przyozdobione czapkami KGB tylko dlatego, bo ośmielają się mieć inne zdanie. Ruch Narodowy i związany z nim Stanisław Michalkiewicz to Towarzystwo Przyjaźni Polsko Radzieckiej. Natomiast Janusz Korwin-Mikke został nazwany konserwatystą-kagiebistą. Pomimo dodania do tytułów tekstów słów „ad vocem”, żadnej polemiki w tym nie ma. Tylko próby dyskredytowania przeciwnika na poziomie godnym Urbana.

 

Czy tą ceną, o której mówił Beck miałoby być zrezygnowanie z nienawiści? To byłoby rzeczywiście straszne. Putin mógłby też wymóc na Polsce zakaz szerzenia pedalstwa, albo – co gorsza – mogłoby mu się nie spodobać to, że płacimy kilkadziesiąt miliardów haraczu zachodnim bankierom. Nie do przyjęcia. Swój honor trzeba mieć.

 

Honor, honorem, ale przypowieść o mądrym królu, to chyba Fronda powinna znać:

 

Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.