Lewicowa partia Syriza wygrała wybory w Grecji, obiecując koniec polityki zaciskania pasa. Może to oznaczać konfrontację z Niemcami. Niemiecki sposób na kryzys w strefie euro polegał na tym, by upierać się przy zaciskaniu pasa i reformach strukturalnych, aby ograniczyć przyszłe wydatki publiczne na emerytury i pensje, by uelastycznić rynki pracy i zwiększyć wydajność – wszystko to w zamian za pożyczki ratunkowe. Od wybuchu kryzysu główni ich odbiorcy – Grecja, Irlandia, Hiszpania i Portugalia – stosują niemiecką receptę.

Wybory w Grecji nie budzą większych emocji. Wszyscy wydają się być przygotowani do wielkiego zwrotu w polityce gospodarczej (tak na marginesie warto odnotować opinię niejakiego Winieckiego, zwanego profesorem, która jest świadectwem marnej jakości kadr u steru polskiej gospodarki). Co się zmieniło od czasu, gdy w Grecji upatrywano zagrożenia dla bytu Europy?

Zadłużenie Grecji pomimo ostrych oszczędności wzrosło od czasu kryzysu do 315mld euro. Oznacza to, z jednej strony, że banki (głównie niemieckie) odzyskały sporo pieniędzy, a z drugiej strony Grecja ma jeszcze mniej możliwości manewru, niż miała 5 lat temu. Przywódca Syrizy już wykluczył, możliwość wyjścia ze strefy euro. Plan wykupu obligacji przyjęty przez ECB może dać Grecji realne szanse na opanowanie kryzysu zadłużenia w zgodzie z pozostałymi państwami UE.

Pojawiają się też oznaki ożywienia gospodarczego - w więc sytuacja wydaje się pod kontrolą.

Poniżej zmiany PKB Grecji (źródło):