Pięć lat temu ówczesny premier Donald Tusk obiecał, że problem tzw. dopalaczy będzie "rozstrzygnięty w trybie błyskawicznym". Poinformował, że w nocy z piątku na sobotę w sprawie dopalaczy spotkał się specjalny zespół pod jego przewodnictwaem, w którym uczestniczyła m.in. minister zdrowia Ewa Kopacz. Tego samego dnia sanepid zamknął na terenie całego kraju 797 sklepów sprzedających tzw. dopalacze. Rząd już w przyszłym tygodniu ma przyjąć rozwiązania legislacyjne dotyczące walki z problemem tzw. dopalaczy.

Pięć lat później: Takiej plagi jeszcze nie było! W ciągu kilku dni do szpitali w Polsce trafiło prawie 200 osób, które zażywały dopalacze.

Premier Ewa Kopacz zadeklarowała, że rząd przede wszystkim chce walczyć z osobami, które dystrybuują i produkują dopalacze. - Musimy w tej sprawie bardzo mocno przyspieszyć.

Jak widać pomimo że poprzednio było „błyskawicznie” - teraz jeszcze można przyspieszyć. W PRL'u za symbol nieskuteczności władzy uchodził nierozwiązywalny problem skupu butelek. Ale z tego powodu nikt nie umierał….

Ściganie przede wszystkim producentów i dystrybutorów to jest właśnie sposób na nie rozwiązanie problemu. Tak samo jak tworzenie spisu substancji zakazanych. Kiedy Tusk zapowiadał działania „na granicy prawa”, można się było spodziewać zakazów opartych na skutkach działania. Nieważne jaki dana substancja ma skład. Jeśli spowoduje uszczerbek na zdrowiu, sprzedawca powinien za to surowo odpowiadać. Analogiczne działanie stosuje się w obrębie prawa autorskiego i jakoś musimy to „przełknąć”. Przede wszystkim jednak należy podjąć działania dla zmiany tego systemu – określanego przez „elity” jako „złoty wiek”, przed którym młodzież ucieka w narkotyki.