Drukuj
Kategoria: otwarta edukacja

Inkluzywny dialog służy wzmacnianiu sił autotelicznych. Brzmi mądrze? Dodajmy do tego „moralność podatkową”, „kodeks wartości”, z 10 razy „etos” i już można jechać na konferencję – która nosi dumne mianu „Kongresu Obywatelskiego”. Skończy się zapewne i tak na tropieniu zbrodni kaczyzmu, bo polskie „elity” niczego więcej nie potrafią.

Nie miejmy złudzeń. Jedynym motywem działania, jaki skłania tych degeneratów do pochylania się nad „nadmiernym zróżnicowaniem szans” oraz „procesami wykluczenia ekonomicznego i społecznego” jest strach, że radykalizm może zabrać im ciepłe posadki, zanim zdążą przejść na równie dobre emeryturki: „rośnie w siłę radykalny populizm stwarzający ryzyko autorytaryzmu, dysponującego potencjalnie ogromną siłą sterowania ludzkimi umysłami”.

Świat według ekonomisty wygląda następująco:

Gołym okiem widać, że nasza planeta ma ograniczone zasoby, że istnieją granice wzrostu, materialnej konsumpcji i dotychczasowych stylów życia. Tym bardziej że świat jest już zadłużony po uszy, a materialna przyszłość nowych pokoleń została w dużej części dawno „przejedzona".

Nie wiadomo co konkretnie zeżarliśmy przyszłym pokoleniom. Czas? Zasoby naturalne? Wodę? W dalszej części tekstu pojawia się parę akapitów modnego ostatnio „pochylania się” nad losem ludzkości napadniętej przez nowoczesność (której nie daliśmy już rady zeżreć). Tyle, że to „pochylanie się” ekonomisty – czyli przedstawiciela najbardziej (obok prawników) zdegenerowanej grupy społecznej – nie jest wiarygodne. Kluczowym fragmentem świadczącym o tym, że te zapiski są zupełnie oderwane od rzeczywistości jest stwierdzenie, że edukacja ma się rozwijać „nie jako towar, który można zestandaryzować i sprzedawać jak usługę, ale jako proces wzrostu do dojrzałości”. Skoro sami wiedzą, że promowana przez nich wersja „wolnego rynku” to potwór – to mamy w ogóle zrezygnoawać z idei wolnego rynku? Oni chętnie się za to zajmą zarządzaniem „procesami”. Byle tylko pozbyć się tego okropnego Kaczora.

Żeby nie poprzestać na krytyce – zestawmy z tą karykaturą obraz rzeczywistości widzianej oczami informatyka:

 


O tym, że system finansowy jest jednym wielkim kasynem świadczy najlepiej ilość instrukcntów pochodnych (których wartość w samym Deutche Banku przekraczają wielokrotnie PKB Niemiec).


Także krytycyzm wobec makroekonomii jest zasadny.

Przykładem działalności tych magików może być dowiedzenie przez dwoje znanych ekonomistów amerykańskich (Ken Rogoff i Carmen Reinhart), że istnieje wyraźna granica zadłużenia - powyżej 90% PKB - której przekroczenie grozi katastrofą.

Okazuje się jednak, że te wyniki wynikają z elementarnych błędów obliczeniowych (błędna reguła w Excelu!). Można by rzec, że pomyłki się zdarzają. Jednak tekst był cytowany bez próby weryfikacji – póki nie zainteresował się nim młody absolwent doktorant University of Massachusetts  Thomas Herndon (http://www.businessinsider.com/herndon-responds-to-reinhart-rogoff-2013-4).

Dobrą diagnozę roli makroekonomii przedstawił Kristof Zorde w książce "Metafizyczne wątki w ekonomii": „Ludzie, którzy doszli do bogactwa, mogą kosztować jego efektów: pędzić próżniacze życie, albowiem próżniacze życie w bogactwie jest lepsze, niż próżniacze życie w biedzie. Jak to osiągnąć, jest przedmiotem ekonomii politycznej. Jak to rozgrzeszyć, jest przedmiotem polityki ekonomicznej.”

Informatyka daje doskonale narzędzia dla takiej działalności.

Z drugiej strony wpływ informatyki na ekonomię może być pozytywny - w obszarze nowych rozwiązań systemowych. Pozostawiając świat w łapach ekonomistów – godzimy się na ekonomizm. Dzięki informatyce możemy jednak ustalić nowe reguły – ekonomii godnego społeczeństwa. Nowa ekonomia rodzi się w bólach. Jednak nie wydaje się, by ten proces udało się zatrzymać. Przykład z ostatnich dni [„Ekonomia współdzielenia psuje biznes turystyczny”]: „Bardziej zdecydowanie zabrzmiał głos wiceprzewodniczącego Jakuba Rutnickiego (PO): - Musimy bardzo szybko i mocno pochylić się nad tym tematem, bo rynek usług, o których mówimy, rośnie niezwykle dynamicznie. Mam nadzieję, że ministerstwo zrobiło już jakieś przymiarki.

O konieczności uregulowania działalności współdzielenia mówili też Małgorzata Niemczyk (PO) i Marek Ruciński (Nowoczesna). – Musi być jakiś system kontroli i kar. Brak odpowiedzialności za ewentualne zagrożenie dla zdrowie lub życia jest przerażający, tak być nie może

Jaka powinna być zatem reakcja systemu edukacji na te wyzwania? Próbą znalezienia odpowiedzi na to pytanie jest projekt „Edukacja dla rozwoju”. Nie zakłada on odejścia od formalnego kształcenia („opartego na posłuszeństwie”), ale uzupełnienie go edukacją w rodzinie, kształceniem just in time oraz elastycznym stosowaniu reguły edukacji skupionej na uczniu. Nie ma też mowy o odejściu od zasad rynkowych, ale wręcz przeciwnie – edukacja jako jeden z najważniejszych rodzajów pracy solidarnej musi być uwzględniona w systemie ekonomicznym. Jednak ten system musi być oparty na zasadach personalistycznych – zgodnych z zasadą społecznej rospodarki rynkowej.