Problem likwidacji części miejsc pracy przez automatyzację znany jest od lat. Mądrzy ludzie zamiast zająć się jego rozwiązaniem, poświęcają czas na badanie tempa jego narastania. W ten sposób przynajmniej oni mają pracę. Przybywa więc takich bezproduktywnych zajęć, jak liczenie ilości bezrobotnych i ich profilowanie. To się nazywa „gospodarka oparta na usługach”. Powinno zaś nazywać się „gospodarką fikcji”. Właśnie w Wielkiej Brytanii wyliczono, że automatyzacja zlikwiduje 11 mln miejsc pracy. Nie 10 ani 9 milionów, tylko 11. Warto znać takie liczby. Dzięki nim mamy konkret, nad którym mogą się pochylić politycy. Ludzie normalni, których nic takie liczby nie obchodzą i tak znają z góry wynik tego „pochylania się”. Społeczeństa będą nadal zaciskać pasa, a obciążenia podatkowe pracy będą coraz droższe. Kto wie – może nawet osiągniemy ideał: praca człowieka będzie zbyt droga, by ktokolwiek mógł sobie na nią pozwolić ;-).