Drukuj
Kategoria: Społeczeństwo sieci

Nie wiadomo dokładnie jak to się dzieje, ale dzieła artystów potrafią być prorocze. Ostatnio na przykład głośno było o reklamie Polski, w której pokazano rzeczy, jakie normalnie się nie zdarzają. No i parę tygodni później dzieje się coś, przy czym nawet szarża kawalerii po ulicach Warszawy wydaje się bardziej prawdopodobna: wybory samorządowe w Polsce. W przeddzień wyborów ktoś dokonał dekompilacji jednego z elementów systemu wyborczego i umieścił źródła w internecie (https://github.com/wybory2014/Kalkulator1). Kod został opatrzony komentarzem:

Na podstawie pobieżnej analizy pliku wykonywalnego i rozwoju aplikacji można dojść do wniosku, że wykonanie Kalkulatora Wyborczego powierzono pojedynczej studence, pracującej prawdopodobnie dla zewnętrznego podwykonawcy. Pani Agnieszko, naprawdę współczujemy, jesteśmy z panią!

Polska to kraj, w którym los tysięcy członków komisji spoczywa na barkach początkującej programistki.

Analiza tego kodu ujawnia, że zabezpieczenia transmisji to zwykła ściema. Komentarze osób biorących udział w obsłudze pokazują skalę klęski. Do tych komentarzy można dodać jeszcze jeden: tak zwana cyfra kontrolna – w postaci kodu kreskowego, która ma gwarantować zgodność raportu w wersji elektronicznej z wydrukiem zgadzała się - pomimo że raport był pusty (miał jedynie nagłówek)!

Głosy prawdopodobnie trzeba będzie przeliczyć ręcznie:

Każdy średnio rozgarnięty student informatyki jest w stanie wejść do systemu wyborczego i dokonać zmian w protokołach wyborczych. Serwer PKW przyjmuje to do systemu. Różni ludzie, w tym pracujący dla bezpieczeństwa państwa, zrobili dziś testy. Np. dodali jakiemuś kandydatowi na radnego 10 głosów, potem je odjęli. System to przyjmował. Jeden z moich znajomych dopisał swojego szefa jako kandydata na burmistrza i wstawił go do drugiej tury - opowiadał Sokała.

Takie rzeczy to tylko w Polsce! Nie wiadomo: śmiać się, czy płakać.

Śmieszne jest nie tylko to, że system jest dziurawy. Także swoboda z jaką naukowiec rozpowiada nie sprawdzone plotki w rodzaju 'różni ludzie...' i 'jeden z moich znajomych...'. Błędy w oprogramowaniu kalkulatora umożliwiają podszywanie się pod członka komisji i fałszowanie w ten sposób wyników. Jednak dopisanie w ten sposób kandydata nie jest możliwe. Najprawdopodobniej więc tego pana poniosła fantazja. Dzięki temu nawet poprawki nie mające wpływu na wynik wyborów (na przykład błędnie wpisana ilość uprawnionych do głosowania) powodują plotki o fałszerstwach. Ale jeśli już robić sobie jaja to na całego....

Ktoś związany z władzami komentuje w radiu: a o co wam chodzi – przecież 4 lata temu wyniki były znane dopiero we wtorek wieczór. Ludzie w komisjach siedzą z przerwami od 22:00 w sobotę i nie wiedzą co dalej. Ale nic się nie stało – bo do wtorku jeszcze daleko!

Polacy – nic się nie stało!?