Drukuj
Kategoria: Godne społeczeństwo

Znany ekonomista Krzysztof Rybiński specjalizuje się w dwóch rzeczach: wieszczeniu katastrofy w strefie euro i krytyce braku innowacyjności w Polsce. Pretekstem do najnowszego tekstu „Katastrofa innowacyjności w Polsce” jest spadek Polski w najnowszym rankingu konkurencyjności World Economic 42 na 43 miejsce (w rzeczywistości chodzi o spadek z 41 na 42 miejsce). Przytacza też analizę tego wskaźnika, z której wynika, że najgorzej wypadamy w zdolności wykorzystania talentów:

Smutne jest to, że jesteśmy krajem, który nie ma nic do zaoferowania zdolnym ludziom (124 miejsce na świecie jak kraj atrakcyjny dla zdolnych osób z zagranicy, i 117 jako kraj atrakcyjny dla własnych zdolnych obywateli).

Jako nauczyciel akademicki, profesor Rybiński patrzy na problem z perspektywy uczelni. Dlatego wiąże problem głównie z dysfunkcyjnością struktur państwa. Przecież państwo generalnie nie przeszkadza w innowacyjnej działalności i można przytoczyć wiele pozytywnych przykładów w tym obszarze. Polskie gry komputerowe podbijają świat. Polska jest Doliną Beaconową (urządzenia informacyjne bliskiego zasięgu – na przykład emitujące na komórkę informacje dotyczące rozkładu jazdy na przystanku). Polski InPost rozwija dynamicznie sieć swoich paczkomatów (także poza granicami kraju). . Mniej spektakularnych przykładów można podać wiele. Czy rzeczywiście działania państwa są w tej materii w ogóle istotne?

W zrozumieniu tego problemu pomocna może być analiza przypadku wspomnianej powyżej firmy InPost. Pomysł z paczkomatami jest genialny w swej prostocie. Gdyby zrodził się w Dolinie Krzemowej, prezes InPost szukałby sposobu na ekspansję sieci swych paczkomatów na cały świat. W Polsce tracił czas i energię na walkę z monopolem Poczty Polskiej. Jednak działania prezesa Brzoski nie są nieracjonalne! W Polsce o wiele łatwiej osiągnąć sukces przejmując istniejące zasoby i obszary rynku, niż kreując nowe – zgodnie ze Strategią Błękitnego Oceanu. Ta sytuacja wynika zaś wprost ze złej ekonomii. Bardziej konkretnie, problemem jest:
 

BRAK SPRZYJAJĄCEGO ROZWOJOWI ŁADU SPOŁECZNO EKONOMICZNEGO.

 

Nie chodzi więc o poziom sprawności państwa. Można przytoczyć wiele przykładów bardzo sprawnych jego akcji (ot choćby zorganizowanie tajnych więzień dla CIA, czy namierzenie i postraszenie młodzieńca prowadzącego stronę antykomor.pl ;-)). Problem nie jest sprawność, tylko celowość podejmowanych działań. A te cele wynikają wprost z organizacji państwa i społeczeństwa, czyli ładu społeczno-ekonomicznego.

To jest praprzyczyną problemów z pożądanym (zrównoważonym, innowacyjnym, trwałym) rozwojem. Przyjmując ten punkt widzenia łatwo wyjaśnić wiele niepożądanych zjawisk:

1. Degeneracja polskiej szkoły, która stała się rzeznią matematycznych talentow, zabijającą kratywność. Na tegorocznej maturze wystarczyło, że przygotowujący testy egzaminatorzy Centralnej Komisji Egzaminacyjnej zmienili sposób formułowania poleceń, a 25 proc. uczniów nie poradziło sobie z matematyką. Ale czy zastąpienie nauczania matematyki nauką rozwiązywania PISO-podobnych testów nie było dotąd najbardziej efektywnym sposobem realizacji tego, czego od szkoły wymagano?

 

2. Problemy ze współpracą uczelni z biznesem. Czy nie są one związane z rolą, jaką wyznaczono zbiurokratyzowanym uczelniom? Jest rzeczą zupełnie oczywistą, że takie struktury muszą trawić wszystkie patologie struktur biurokratycznych (jak Prawo Parkinsona, czy Zasada Petera). Przed pojawieniem się granów unijnych, barierą w rozwoju był ograniczony dostęp do pieniędzy. Bez nich taki wytwór chorego umysłu, jak system POL-on nie mógłby być realizowany. Celem ministerstwa jest całkowite podporządkowanie uczelni temu systemowi. Ilość pieniędzy, które uczelnia dostanie będzie wynikać wprost z tego, co znajdzie się w bazie systemu. A więc system szkolnictwa wyższego w Polsce zostanie przekształcony w system obsługi systemu POL-on. To nie są żarty. Naukowcy naprawdę mają coraz mniej czasu na działalność naukową, bo coraz więcej energii muszą poświęcić spełnianiu biurokratycznych wymagań.

 

3. Brak rozwoju intelektualnych tradycji, wśród których jest słynna Szkoła Lwowsko-Warszawska (pisze o tym Piotr Piętak). Proste (i rozstrzygające) pytanie brzmi: jaką wartość ekonomiczną miałyby dzisiaj dyskusje przy kawie lwowskich matematyków? Same straty. Naukowiec o wiele bardziej efektywnie pracuje przy komputerze – kompilując obce prace (od siebie dodając tyle ile musi, by nie narazić się na zarzuty o plagiat). Restaurator też zapewne wolałby, aby stolik zajmowali bardziej pro-konsumpcyjnie nastawieni klienci (ot – choćby politycy z rządzącej partii).  W chorej ekonomii społeczeństwo jest traktowane jako zasób wolny (jak woda i powietrze), a nie jak środowisko w którym funkcjonuje biznes i którego jakość przekłada się wprost na możliwości działania przedsiębiorstw. Pod panowaniem UE rozwój gospodarczy i rozwój społeczny stały się zagadnieniami zupełnie odrębnymi. Po jednej stronie mamy przymus ekonomicznej efektywności, a po drugiej folklor.

 

4. Innowacyjne start-up'y. Z powyższą dychotomią (działalność prospołeczna – działalność gospodarcza) wiąże się w Polsce tragiczne w skutkach wykluczanie najsłabszych ekonomicznie podmiotów gospodarczych. Młody człowiek nie może założyć sobie firmy i w warunkach rynkowych pracować przez rok czasu nad realizacją swych marzeń. Musi w tym czasie zapłacić 10tys na ZUS. Nie ryzykuje tylko tego, że produkt się nie sprzeda, albo koszty przekroczą wydatki. Ryzykuje to, że popadnie w długi wobec państwa, które jak każda mafia – jest bezwzględne w egzekucji swoich należności. Dyskusja z ekonomistami na ten temat mija się z celem (chyba, że ktoś ma niskie ciśnienie). Oni patrzą na świat przez pryzmat dużych liczb i znajdą tysiące dobrych rad – jak taki innowator może zminimalizować ryzyko. Aby z tych rad w pełni skorzystać najlepiej zatrudnić dobrą księgową lub radcę prawnego. A koszty i ryzyko rosną..... Młodzi ludzie doskonale wiedzą, że bez ekonomicznej niezależności czeka ich rola niewolnika. A ekonomiczną niezależność najłatwiej uzyskać wyjeżdżając do bogatszych i lepiej zorganizowanych krajów.

 

5. Duch kreatywności. Początek lat 90-tych w Polsce był pod jednym względem czasem zupełnie dla współczesnej młodzieży niezrozumiałym. Wówczas obserwowaliśmy bowiem wiele powrotów z emigracji. Zdarzały się nawet przypadki „powrotów” ludzi, którzy urodzili się na zachodzie. To nie wynikało jedynie z likwidacji barier politycznych i zmiany opresyjnego systemu. W Polsce panował wówczas duch kreatywności. Uwolniona energia społeczeństwa zaowocowała setkami tysięcy małych przedsiębiorstw, które starały się wykorzystać każdą nadarzającą się okazję. Całe 25 lat rozwoju III RP to historia tłamszenia tej społecznej aktywności. To jest główna cecha definiująca istotę ustroju gospodarczego Rzeczpospolitej Polskiej. Brak innowacyjności jest oczywistym efektem tych działań. Dlatego spadek we wszystkich rankingach świadczy o efektywności działań państwa, a nie – jak chce profesor Rybiński – o braku tej efektywności.