Po prawniku nie można spodziewać się zbyt wiele. Jednak niejaki Seremet, którego Partia rzuciła na odcinek „prokuratura” w swym wystąpieniu sejmowym przebił najgorsze oczekiwania. Twierdził w nim, że prokuratura nie mogła należycie chronić danych osobowych, bo sejm nie uchwalił odpowiedniej ustawy. To jest jeden z tych przypadków, w których „państwo w państwie” uważa, że ich ogólne przepisy nie dotyczą. Może zresztą ich nie rozumieją – wszak to nie tylko prawnicy, ale prawnicy wyselekcjonowani przez mafijną III RP. Zgodnie z przepisami można udostępniać dane osobowe tylko organom państwa lub organom samorządu terytorialnego, którym dane są udostępniane w związku z prowadzonym postępowaniem. Osobom postronnym można udostępnić te dane, które są niezbędne do dochodzenia praw przed sądem. Co tu jest niejasnego?

Jeszcze bardziej kompromitujące były opowieści na temat skomplikowanej procedury blokowania danych na Facebooku. Ponoć przeszkodą miało być to, że Facebook działa pod jurysdykcją prawa amerykańskiego i konieczna była jakaś pomoc prawna. Nawet najtępszy użytkownik tego typu usług musi zdawać sobie sprawę z tego, że administratorzy w pierwszym rzędzie kierują się regulaminem, na którego naruszenia reagują bez zbędnych ceregieli (prawnikom może to się nie mieścić w głowie – ale mając miliardy użytkowników nikt nie chce prowadzić „tomów akt”). Facebook zapewnia w swoim regulaminie: Współpracujemy z organami ścigania, jeśli uważamy, że istnieje poważne ryzyko zagrożenia fizycznego lub bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego. Na dodatek jasno deklaruje reagowanie na „wezwania i nakazy z jurysdykcji spoza terytorium Stanów Zjednoczonych, w przypadku których w dobrej wierze uznamy, że jest to wymagane przepisami prawa danej jurysdykcji, dotyczy użytkowników z danej jurysdykcji i jest zgodne ze standardami międzynarodowymi”.

Jak więc można ocenić występ Seremeta? Może tak: wychodzi sobie więc taki chłopek roztropek na mównicę sejmową, zapewnia, że jest bardzo ważnym misiem reprezentującym powagę urzędu i pieprzy trzy po trzy.  Jak długo jeszcze?