Zawsze jest ten sam schemat. Najpierw szok i niedowierzanie. Potem złość i bunt przechodzące w wielki żal i smutek. W końcu dochodzimy do akceptacji i pogodzenia się ze stratą, a nawet pewnego zobojętnienia.

Chyba każdy, kto rozumie jak funkcjonuje III RP musi być zszokowany. Choć przyznać trzeba, że trudno jest tutaj o taki poziom szoku, by nic nie potrafiło nas zaskoczyć. Nawet najgorszemu cynikowi chyba trudno uwierzyć w to, że rząd może knuć z człowiekiem, który chciałby zniszczenia całej branży polskiej gospodarki i zawładnięcia energetyki kraju sąsiedniego. Być może w Polsce rzeczywiście polityk nie zna słowa 'zdrada', ale może jednak przynajmniej mamy jakieś resztki przyzwoitości? Tak może myśleć ktoś, kto nie dowierza. Skutkiem jest bunt i próba przeciwdziałania. Ludzie protestują, piszą listy, chodzą na wybory, wyrażają swoje zdanie, które spotyka się tylko z kpiną i szyderstwem. Ta kpina i szyderstwo ma wartość terapeutyczną. Tylko pogłębienie żalu może bowiem prowadzić do akceptacji tego, czego zmienić się nie da.

A nie da się z trupa jakim jest III RP zrobić nagle żywotnego państwa. Trup musi obumrzeć do końca, aby można było czekać z nadzieją na zmartwychwstanie Ojczyzny. Jeśli ktoś liczy na to, że 25 października może zrodzić się nowy wspaniały kraj na miarę naszych marzeń i pragnień, ten jest w grubym błędzie – bo nie pogodził się jeszcze ze stratą. Może natomiast dokonać się agonia IIIRP – państwa establishmentu, które nigdy nie miało w praktyce na względzie dobra wszystkich obywateli. Nie pozbędziemy się „onych” i żaden z nich nie wyjedzie z kraju (nawet młoda Kopaczowa). Bo tylko tutaj oni są kimś…. Nikt (poza małymi dziećmi) nie wierzy też w cudowną moc „dobrej zmiany”. Ta zmiana jest dobra i oczekiwana – jako koniec właśnie, a nie nowy początek. Na „początek” (zmartwychwstanie) może pojawić się tylko (i aż) mała szansa. Nic więcej. Tylko wytężona praca pozwoli tą szansę wykorzystać, a nie powyborcze fajerwerki ( o ile nastąpią).

Rozumiejąc to wszystko, nie mamy żadnych powodów do związanych z oczekiwaniami stresów. Nie musimy się dziwić, że ujawnienie wspomnianej wyżej zdrady nikogo nie rusza. My już nie jesteśmy na tym etapie, by się buntować. Nowoczesny Rysiek odstawia „ekspercką” szopkę szukając głupków, których zdoła nabrać? No i co z tego – na pewno niejednego znajdzie. Tak samo jak kolejne generacje komunistów znajdą amatorów na antykościelne hasła i lewackie mądrości. Zero stresu. Jak śpiewał Młynarski (zanim jeszcze przepoczwarzył się w „onych”): róbmy swoje, może to coś da. Jeśli rodacy zdecydują się w niedzielę pogrzebać trupa III RP – będzie łatwiej. Ale żadna ich decyzja nie powinna szczególnie wzruszać nikogo, kto już odbył swoją żałobę.

W ramach robienia swego, tuż po wyborach w Jarosławiu odbywa się konferencja pod tytułem „Ekonomia solidarności strategią rozwoju lokalnego”. Jeśli ktoś ma blisko, to w imieniu organizatorów zapraszam – na pewno będzie arcyciekawie. Konferencja odbędzie się bez względu na wynik wyborów ;-). Róbmy swoje, może to coś da…..