Od początku lat 90. XX w. zrobiono wiele, żeby przemilczeć polską wieś, żeby ją „zniknąć” z przestrzeni publicznej. Argumentowano, że Polska ma przestarzałą strukturę społeczną, niskie kompetencje kulturowe. A jeśli mamy się zmodernizować, to musimy „zabić w sobie chłopa”, zapomnieć o swoich chłopskich korzeniach. I odseparować polską wieś od wizji nowoczesnej polskości. To było i jest nieprawdziwe oraz szkodliwe. To fragment wywiadu z dr. Michałem Łuczewskim, opublikowanego przez Nową Konfederację. Bardzo ważny głos w dyskusji, która powinna rozpalać umysły polskiej inteligencji (gdyby takowa istniała). Czy prawdziwą jest teza Ryszarda Legutki „o zerwaniu ciągłości polskich dziejów” oraz konieczności odbudowania tej ciągłości. Michał Łuczewski uważa, że „Polskie ruchy społeczne reprezentują różne wizje polskości albo mocniej – różne narody” (co w pewnym stopniu zgadza się z wizją Marka Rymkiewicza). Jednak ciągłość istnienia narodu Polaka-katolika nie została zerwana, a jedynie został on zdominowany i podjęto próbę jego unieważnienia.

Bardzo ciekawy jest opis genezy tego narodu:

 

Po 1945 r. powstał wielki ruch o charakterze narodowym, blisko związany z Polską plebejską, którego ojcem założycielem jest kard. Wyszyński”. […] Katolicyzm okazał się tak istotny dla mobilizacji społecznej Polaków w PRL: pomagał znów stworzyć wspólnotę, a nie mrówczy kolektyw. I to przetrwało do dziś, około 95 proc. Polaków to ludzie ochrzczeni w Kościele katolickim. Projekt Wyszyńskiego i Wojtyły okazał się o wiele trwalszy niż „niechciana rewolucja” komunistów.

 

Jako chłopski potomek mogę w pewnym stopniu zweryfikować tezy Łuczewskiego w oparciu o wiedzę wyniesioną z domu i własne doświadczenie. Kilka zdań charakteryzujących polskie chłopstwo może wydawać się opisem zbyt ubogim. Uderza jednak jego celność. Sielankowy obraz stworzony przez romantyków był szkodliwą wizją pięknoduchów. Wizja Wyszyńskiego była oparta na chrześcijańskiej zasadzie miłowania bliźniego pomimo jego wad. Gdy na Westerplatte Jan Paweł II wzywał Polaka-katolika, by od siebie wymagał więcej, niż się od niego oczekuje, widział szerzące się zepsucie. Dostrzeganie prawdy i stawianie wymagań jest podstawą podmiotowego traktowania ludzi. Strategia Wyszyńskiego i Wojtyły polegała na upodmiotowieniu ludu.

 

Podział na ludzi światłych i bydło jest tak naprawdę strategią upodlenia jednych i drugich.

 

Jerzy Wawro, 2014-06-25