Z komentarza w „Rzeczpospolitej”: „Naśladowanie Anglosasów obnaża kompleksy trapiące część polskiej prawicy, nieprzyjmującej do wiadomości, że ścieżka rozwoju Polski ma swoją specyfikę [...]. Prędzej czy później przychodzi jednak zderzenie z rzeczywistością. I wówczas okazuje się, że w Polsce nie da się być ani torysem, ani republikaninem, tylko trzeba być polskim politykiem rozwiązującym polskie problemy”.
Być może jednak nie chodzi wcale o krytykę, tylko wręcz o uwiarygodnienie? Wieloletnia współpraca z PO nie musiała być wyrazem karierowiczostwa i/lub braku moralnych zahamowań. Mógł to być po prostu wynik głupoty, czego dowodem ma być liberalny program nowej partii ;-).