Strategiczne decyzje dotyczące przyszłości polskiej energetyki to największe wyzwanie przed jakim stoi nowy rząd. Sytuacja jest bardzo trudna z uwagi na rekordowo niskie ceny surowców energetycznych, spadek popytu na węgiel oraz sytuację finansową polskich kopalń.
Autorzy raportu „Polska energetyka na fali megatrendów” uważają, że rząd nie ma wielkiego pola manewru, gdyż próba budowy energetycznej przyszłości w oparciu o wzorce z minionej epoki nie ma szans w zderzeniu ze światowymi trendami, które idą w zupełnie innym kierunku, nie oglądając się na plany polskiego rządu.
Wśród tych megatrendów wymienia się redukcję CO2, rozwój OZE, większa dbałość o środowisko ze strony społeczeństwa, spadek znaczenia kopalin, wzrost energetycznej efektywności, oraz zmiany rynkowe związane z rozwojem energetyki rozproszonej.
Bez wątpienia największy wpływ na kształtowanie trendów w światowej gospodarce mają obecnie Chiny. Polityka chińskich władz jest przedstawiana jako realizacja hasła „wszystko, tylko nie węgiel”: Przynajmniej do pewnego momentu władze Chin stawiały na modernizację sektora, w końcu w ciągu ostatnich 10 lat inwestycje w sektor węglowy wyniosły około 500 mld dol. W grudniu zapadła jednak najbardziej radykalna z dotychczasowych decyzji – trzyletni całkowity zakaz budowy nowych kopalń węgla. Jak oświadczył szef narodowego urzędu ds. energii (NEA) Nur Bekri, powodem jest konieczność eliminacji nadwyżki węgla oraz zwiększenia produkcji i zużycia energii z innych źródeł. W związku z oczekiwaną nadprodukcją energii preferowana będzie ta zielona i niskoemisyjna.
W Polsce jest realizowany podjęty jeszcze przez rząd Ewy Kopacz (w czasie kampanii wyborczej) program ratowania górnictwa. Sprowadza się on do integracji sektora energetycznego z górnictwem. Nastąpiła wielka wyprzedaż węgla z Kampanii Węglowej. Zwały w kopalniach zmieniły się na zwały w elektrowniach, które mają wielkie zapasy tego surowca.
Pomimo tego, sytuacji w górnictwie nie udało się uspokoić i trwa konflikt ze związkami zawodowymi. Przyczyną jest wypowiedzenie przez nowo powstającą (jako wynik restrukturyzacji Kampanii Węglowej) Polską Grupę Górniczą S.A. wynegocjowanych wcześniej warunków zatrudnienia i wynagrodzenia. Związkowcy chcą się spotkać z zarządem spółki oraz przedstawicielami rządu: "Chcemy się dowiedzieć jakie są plany rządu wobec górnictwa w perspektywie wieloletniej oraz liczymy na rozwiązanie bieżących problemów. Bez załatwienia spraw, które nas nurtują w KW, KHW i JSW, trudno mówić o przyszłości górnictwa".
Sytuację komplikuje fakt, że mamy okres wypłaty tradycyjnych w górnictwie „czternastek”, wokół których jak zwykle dochodzi do konfliktów.
Można się więc spodziewać w przyszłym tygodniu nowej anty-górniczej propagandy w „Trybunie Ludu” i innych mediach (można liczyć na więcej tytułów typu „Jaka suwerenność? I tak rządzą górnicy”).
Na szczęście pochodząca z Oświęcimia Premier Szydło nie musi czerpać wiedzy o górnictwie z polskiej prasy. Doskonale zdaje sobie ona też sprawę ze skali problemu i konieczności aktywnej polityki rządu w tej dziedzinie. Mówiła o tym w czasie „debaty o Polsce” w PE, wzywając do solidarności z polskimi górnikami. O wyjątkowości problemu świadczy między innymi to, że pełnomocnik do spraw restrukturyzacji górnictwa Wojciech Kowalczyk zachował swoje stanowisko po zmianie rządu. Jest to ważne, gdyż ten urzędnik jest odpowiedzialny za kontakty z Komisją Europejską, z którą rząd musi uzgadniać swój program naprawczy.
Poza wspomnianymi powyżej uwarunkowaniami warto, aby rządzący wzięli w obecnej sytuacji pod uwagę inne – rzadziej wspominane uwarunkowania.
1. W normalnych warunkach głównym czynnikiem wpływającym na ceny surowców są kształtowane pod wpływem popytu koszty krańcowe wydobycia (czyli koszty ponoszone przez tego z dostawców, który ma je najwyższe, ale mieszczące się poniżej ceny rynkowej). Obecna sytuacja nie jest normalna – skoro dochodzi do pojawienia się cen ujemnych. Wbrew pesymistycznym przewidywaniom cena ropy przestała spadać i prawdopodobnie w tym roku dojdzie do 50 dolarów za baryłkę. Podejmowanie strategicznych decyzji w takiej sytuacji jest obarczone bardzo dużym ryzykiem. Sygnały rynkowe są bowiem mylące i mogą co najwyżej służyć propagandystom. Oni wykorzystują każde wahnięcie cen które jest po ich myśli, przez co czasem dochodzi do śmiesznych sytuacji, gdy ktoś pisze o lecącej na łeb złotówce, a tymczasem trend już jest odwrotny (obecnie dolar znów jest poniżej 4 PLN, więc Jacek Żakowski zapadł w sen zimowy).
2. Należy sobie jasno powiedzieć, że obecny system naprawczy w górnictwie to efekt błędów w polityce gospodarczej po 1989 roku. Być może kiedyś doczekamy się rzetelnego opracowania, które pokaże jaka byłaby sytuacja kopalń, gdyby nie wygenerowana przez Balcerowicza pułapka zadłużeniowa, utrzymywane przez państwo ceny zbytu węgla poniżej cen rynkowych i tolerowanie mafii węglowej. Błędne decyzje polityczne można (czasem) naprawić przez rozsądną politykę. Natomiast polityka prowadzona wbrew tendencjom rynkowym raczej nie będzie rozsądna. Niestety w branży o tak wielkim znaczeniu strategicznym i tak wielkich obrotach nie jest łatwo rozróżnić te dwie sytuacje. Wśród wymienionych na wstępie „megatrendów” bez wątpienia redukcja CO2 ma charakter czysto polityczny – co nie znaczy, że determinacja wyznawców „globcio” nie da im zwycięstwa (komunizm też trwał pomimo swych absurdów).
3. Wśród megatrendów nie uwzględniono – i to z pewnością nie jest przypadek – wpływu systemu finansowego i perturbacji z tym związanych. Chodzi nie tylko o powszechne zadłużenie i związany z tym nadmierny wpływ bankierów na decyzje gospodarcze (to oni decydują co się „opłaca”). Chodzi przede wszystkim o wpływ spekulacji finansowych na kształtowanie cen. Póki ta sytuacja ma miejsce, informacyjna wartość bieżących cen jest podobna, jak wyników losowania lotka. Chyba nikt rozsądny nie zainwestuje wielkich pieniędzy na podstawie historii minionych losowań?
4. Zanim zaczniemy kląć na górnicze związki i zaglądać do kieszeni ich przedstawicieli, warto wziąć pod uwagę historię innego dyżurnego chłopca do bicia propagandystów III RP, czyli chłopstwo. Rolniczy KRUS jest analogicznym do górniczych „czternastek” narzędziem chłostania pazernych chłopów/górników. Przez wiele lat musieliśmy słuchać i czyteć bredni o tym, że ronik to taki sam przedsiębiorca jak sklepikarz i musimy wzorem „przodujących państw” redukować zatrudnienie w rolnictwie. Najbardziej przodującym państwem była Grecja, którą redukcja zatrudnienia w rolnictwie doprowadziła do wielkiego importu żywności, co stało się jednym z głównych powodód obecnych problemów. Polscy chłopi nie dali się „zredukować” - choć wieś poniosła przez takich oszołomów jak wspomniany Balcerowicz wielkie szkody. To właśnie przemysł spożywczy stał się polskih hitem eksportowym i dzięki niemu po raz pierwszy od 25 lat zakończyliśmy rok z dodatnim bilansem handlowym.
Posiadanie własnych źródeł energii zawsze będzie wielkim atutem – tak samo jak potencjalna samowystarczalność w dziedzinie żywności. Być może za taki atrybut suwerenności warto nawet zdobyć się na tolerancję wobec „roboli”?