Dawnymi czasy kupcy unikali podróżowania samotnie przez niebezpieczne okolice, bo mogli ich napaść zbójcy. Do dzisiaj przetrwała taka ostrożność wśród kobiet, które boją się samotnie chodzić po mieście późną nocą. Rodzice zaś nie puszczają samych dzieci, póki nie nauczą ich elementarnej ostrożności.

Niestety świat idzie z postępem i byłoby dziwne, gdyby współcześni rozbójnicy nie korzystali z tego rozwoju. Powszechnie wiadomo, że istnieją przestępstwa popełniane z użyciem nowoczesnych narzędzi komunikacyjnych i informatycznych. Jednak prawdziwa zbrodnia jest ukryta w sieciach wielkich banków i innych instytucji finansowych. Taka sieć jest podobna do sieci telekomunikacyjnej. Z tą jednak różnicą, że nie jest pasywna. Przesyłane przez nią są impulsy informacji, które powodują kłopoty finansowe, utratę własności a niekiedy życia przez anonimowych ludzi gdzieś na odległych krańcach świata.

W ten sposób na przykład spekulacje cenami żywności doporowadziły do "arabskiej wiosny", której skutki obserwujemy obecnie na ulicach miast Europy. To banksterzy dbają o to, aby Polacy nie zarabiali za dużo, ale za to zadłużali się jak najbardziej. Dawniej ostrzegano dzieci, aby nie chodziły same po lesie w którym mogą być zbójcy. Teraz przestrzega się ich, by nie chodziły same do banku. Filtry rodzicielskie w przeglądarkach internetowych potrafią chronić je przed pornografią, a policja ściga pedofilię. Ale niestety nie ma filtrów chroniących nas przed agentami finansowymi i innymi tego typu naciągaczami. Oni chcą się z nami zaprzyjaźniać – tak samo jak pedofile z dziećmi i tak samo niecne są ich zamiary. Taki agent mając na ekranie komputera wyświetlony wyłącznie numer telefonu potrafi wytwarzać niesamowite opowieści o swoim zatroskaniu o nasze dobro. Przestrzeganie przed kontaktami z nimi niewiele daje. Poza najnowszą techniką komputerową i komunikacyjną dysponują zaprzęgli oni bowiem dla swych celów matematykę – a konkretniej jej dział zwany statystyką. Zwykli gangsterzy także z niej korzystają tworząc automaty do gier - ale nie na taką skalę. W programie „Chodzi o pieniądze” Jacka Łęskiego ujawniono na przykład, że banksterzy oszacowali ile osób będzie zmuszonych zrezygnować z kontynuowania polis przed końcem okresu, wpadając w zastawioną pułapkę opłat likwidacyjnych (dochodzących do 100% oszczędności). Nikt nikogo nie zmusza do podpisania takiej umowy i każdy ma nadzieję, że potencjalny problem jego nie dotknie. Ale warunki polisolokat zostały tak skalkulowane, aby poziom ryzyka wyniósł 80%! To statystyka daje możliwość bezkarnego grabienia ludzi. Oczywiście potrzebna jest jeszcze zgoda państwa na taką działalność – ale akurat z tym w III RP nigdy nie było problemów. Na naszych słupach granicznych powinien pojawić się napis: żerowisko dla banksterów.

Wyobraźmy sobie, że ktoś dostaje od państwa pozwolenie, aby zastrzelić od czasu do czasu losowo wybraną osobę na przejściu dla pieszych. Moglibyśmy zachowywać ostrożność, uczyć dzieci szybko przechodzić przez przejścia itd… Ale nie zrezygnujemy z chodzenia po mieście, póki ryzyko jest niewielkie (tak jak nie rezygnujemy z podróżowania samochodem – choć od czasu do czasu ktoś w takiej podróży ginie). Najlepsze jest jednak to, że kierowcy powodujący wypadki są przez państwo sądzeni, co zmusza ich do ostrożności. W przypadku banksterów jest inaczej: ich ofiary są pozostawione same sobie. To nie jest nasz sprawa. To sprawa indywidualna. Pięć milionów indywidualnych przypadków. Państwo nie ma zamiaru w nie ingerować znosząc bandyckie opłaty i wprowadzając prawdziwy zakaz lichwy. A jeśli nawet ktoś z tego powodu odbierze sobie życie, to przecież nie jest to na pewno wina nas, którzyśmy prawi i sprawiedliwi .

Oczywiście tego rodzaju zbrodnicza działalność nie byłaby możliwa bez istnienia liberalizmu. To liberałowie dają osłonę ideologiczną, wmawiając wszystkim, że pech jest sprawą indywidualną, którą nie powinniśmy się interesować. Nie mamy więc problemu społecznego frankowiczów i nabitych w polisolokaty. To są wyłącznie problemy dwustronnych umów.

Dawnymi czasy kupcy unikali podróżowania samotnie przez niebezpieczne okolice, bo mogli ich napaść zbójcy. Do dzisiaj przetrwała taka ostrożność wśród kobiet, które boją się samotnie chodzić po mieście późną nocą. Rodzice zaś nie puszczają samych dzieci, póki nie nauczą ich elementarnej ostrożności.

Niestety świat idzie z postępem i byłoby dziwne, gdyby współcześni rozbójnicy nie korzystali z tego rozwoju. Powszechnie wiadomo, że istnieją przestępstwa popełniane z użyciem nowoczesnych narzędzi komunikacyjnych i informatycznych. Jednak prawdziwa zbrodnia jest ukryta w sieciach wielkich banków i innych instytucji finansowych. Taka sieć jest podobna do sieci telekomunikacyjnej. Z tą jednak różnicą, że nie jest pasywna. Przesyłane przez nią są impulsy informacji, które powodują kłopoty finansowe, utratę własności a niekiedy życia przez anonimowych ludzi gdzieś na odległych krańcach świata.

W ten sposób na przykład spekulacje cenami żywności doporowadziły do "arabskiej wiosny", której skutki obserwujemy obecnie na ulicach miast Europy. To banksterzy dbają o to, aby Polacy nie zarabiali za dużo, ale za to zadłużali się jak najbardziej. Dawniej ostrzegano dzieci, aby nie chodziły same po lesie w którym mogą być zbójcy. Teraz przestrzega się ich, by nie chodziły same do banku. Filtry rodzicielskie w przeglądarkach internetowych potrafią chronić je przed pornografią, a policja ściga pedofilię. Ale niestety nie ma filtrów chroniących nas przed agentami finansowymi i innymi tego typu naciągaczami. Oni chcą się z nami zaprzyjaźniać – tak samo jak pedofile z dziećmi i tak samo niecne są ich zamiary. Taki agent mając na ekranie komputera wyświetlony wyłącznie numer telefonu potrafi wytwarzać niesamowite opowieści o swoim zatroskaniu o nasze dobro. Przestrzeganie przed kontaktami z nimi niewiele daje. Poza najnowszą techniką komputerową i komunikacyjną dysponują zaprzęgli oni bowiem dla swych celów matematykę – a konkretniej jej dział zwany statystyką. Zwykli gangsterzy także z niej korzystają tworząc automaty do gier - ale nie na taką skalę. W programie „Chodzi o pieniądze” Jacka Łęskiego ujawniono na przykład, że banksterzy oszacowali ile osób będzie zmuszonych zrezygnować z kontynuowania polis przed końcem okresu, wpadając w zastawioną pułapkę opłat likwidacyjnych (dochodzących do 100% oszczędności). Nikt nikogo nie zmusza do podpisania takiej umowy i każdy ma nadzieję, że potencjalny problem jego nie dotknie. Ale warunki polisolokat zostały tak skalkulowane, aby poziom ryzyka wyniósł 80%! To statystyka daje możliwość bezkarnego grabienia ludzi. Oczywiście potrzebna jest jeszcze zgoda państwa na taką działalność – ale akurat z tym w III RP nigdy nie było problemów. Na naszych słupach granicznych powinien pojawić się napis: żerowisko dla banksterów.

Wyobraźmy sobie, że ktoś dostaje od państwa pozwolenie, aby zastrzelić od czasu do czasu losowo wybraną osobę na przejściu dla pieszych. Moglibyśmy zachowywać ostrożność, uczyć dzieci szybko przechodzić przez przejścia itd… Ale nie zrezygnujemy z chodzenia po mieście, póki ryzyko jest niewielkie (tak jak nie rezygnujemy z podróżowania samochodem – choć od czasu do czasu ktoś w takiej podróży ginie). Najlepsze jest jednak to, że kierowcy powodujący wypadki są przez państwo sądzeni, co zmusza ich do ostrożności. W przypadku banksterów jest inaczej: ich ofiary są pozostawione same sobie. To nie jest nasz sprawa. To sprawa indywidualna. Pięć milionów indywidualnych przypadków. Państwo nie ma zamiaru w nie ingerować znosząc bandyckie opłaty i wprowadzając prawdziwy zakaz lichwy. A jeśli nawet ktoś z tego powodu odbierze sobie życie, to przecież nie jest to na pewno wina nas, którzyśmy prawi i sprawiedliwi .

Oczywiście tego rodzaju zbrodnicza działalność nie byłaby możliwa bez istnienia liberalizmu. To liberałowie dają osłonę ideologiczną, wmawiając wszystkim, że pech jest sprawą indywidualną, którą nie powinniśmy się interesować. Nie mamy więc problemu społecznego frankowiczów i nabitych w polisolokaty. To są wyłącznie problemy dwustronnych umów.


„Najlepszy” jest jednak w tym systemie poziom bodźców który zmusza ludzi do kontaktów z banksterami. Na początku III RP wprowadzono odpowiednie przymusy. Teraz to już jest norma cywilizacyjna. Utrzymuje się celowo poziom dochodów oraz poziom kapitału społecznego tak niski, aby dla dostatecznej ilości osób kontakt z banksterami wydawał się jedynią deską ratunku. System dba o to, aby społeczeństwo nie było w stanie izolować się od zła. A gdyby przypadkiem poziom dobrobytu w naszym kraju wzrósł, to zawsze system ma w odwodzie reformę służby zdrowia. Należący do klasy średniej Amerykanin może unikać banków, póki się nie pochoruje. Businessinsider publikuje właśnie zestawienie zarobków lekarzy w USA (kilkakrotnie większe niż najlepszych inżynierów z Doliny Krzemowej). A przecież to nie są wszystkie koszty ponoszone przez chorych.

Czy przed tym systemem nie ma ratunku? Jest – ale rozpoczynanie drobnych potyczek bez strategii prowadzącej do zwycięstwa jest zbyt ryzykowne. A taka strategia musi prowadzić poprzez rozwój pozabankowych systemów regulowania zobowiązań – czego przykładem jest bitcoin. Społeczeństwa muszą sobie przyswoić osiągnięcia nauki i techniki w stopniu większym niż banksterzy – tylko pod tym warunkiem są w stanie zwyciężyć.