Możemy podejrzewać, że ludzie inwestujący własne pieniądze zaczęli pilnie śledzić polską prasę w poszukiwaniu opinii nadwiślańskich geniuszy ekonomii. Poczytają i zakładają, że jest dokładnie odwrotnie. Dla „polskich ekonomistów” zupełnie jasne jest, że duże transfery socjalne prowadzą do katastrofy, a odejście od strategii „elastyczności kodeksu pracy” podroży niewyobrażalnie koszty zatrudnienia. Tymczasem zagraniczne inwestycje płyną strumieniem do Polski i na Węgry (druga „czarna owca”). Nie straszne im nawet to, że z powodu gwałtownie malejącego bezrobocia zaczynamy mieć „rynek pracownika”. Polska giełda pod względem wzrostów od początku roku jest druga na świecie.
Jest jeszcze coś tak skandalicznie niewyobrażalnego, że aż trudno o tym informację: Ministerstwo Finansów sprzedało obligacje 30-letnie za 2mld PLN:
Sprzedaż "najdłuższych" papierów - serii WS0447, zapadających w kwietniu 2047 r., wyniosła 2 108 mln zł przy 2 543,59 mln zł popytu. Cena minimalna wyniosła 956,20 zł, a rentowność 4,257%. To drugie 30-latki w historii MF. Poprzednie zostały wyemitowane w czerwcu 2007 r. przy rentowności 5,5%.
Ministerstwo już w lutym zapewniło sobie 47% „potrzeb pożyczkowych”. A przecież mamy chwilowo sporą nadwyżkę w budżecie (nie – to musi być jakiś trik).
Skoro ktoś nam pożyczył pieniądze na 30-lat, to zakłada wyjątkową stabilność Polski w tych niespokojnych czasach. Rentowność nie jest oszałamiająca. Ale mimo wszystko jest to bardzo optymistyczna wiadomość. Najwyraźniej ludzie inwestujący w Polsce zakładają, że strategia rozwoju społecznego jest dobra także dla tych, którzy po prostu chcą mieć zyski. Nareszcie po 30 częściowo zmarnowanych latach powoli zaczynamy naśladować Niemcy.