Dzięki portalowi zajmującemu się monitoringiem działań rządu statewatch.org, mamy dostęp do oświadczenia, które ministrowie spraw wewnętrznych 11 stycznia przyjęli w Paryżu. Nieprawomyślne portale internetowe wyrażają obawy, że chodzi o kolejne ograniczanie wolności:
Mając to na uwadze, partnerstwo wśród głównych dostawców usług internetowych jest niezbędne, aby stworzyć warunki do szybkiego zgłaszania materiałów, które mają na celu nakłaniania do nienawiści i terroru oraz możliwość do usunięcia takich treści w stosownych przypadkach.
Rzeczywiście zastanawiające jest, jaki cel miała ta deklaracja – skoro nawet ministerialny portal ograniczył się do relacji ze spotkania, a media przemilczały sprawę. Dokument ten nie ma też żadnej mocy prawnej. Może więc chodziło jedynie o to, że każdy na swoim podwórku ma „tropić terrorystów” jak mu się podoba, a wszyscy wokół będą udawać, że to normalne? Więc normalne jest to, że ten francuski szmatławiec znów będzie szydził z religii, starając się wywołać skraje reakcje, ale jeśli ktoś zadeklaruje, że nie jest „Charlie”, tylko na przykład „Palestyńczykiem”, będzie podejrzanym. Francja zaczęła od aresztowań, a Wielka Brytania chce zakazać szyfrowania wiadomości (koniec Snapchata?).
Warto śledzić dalsze działania tych hipokrytów, bo nie wykluczone, że im się marzy europejska wersja bushowskiej "wojny z terrorzymem”.
ilustracja pochodzi z : wolna-polska.pl