Bagladesz był dotąd znany głównie z tego, że jest regularnie niszczony przez wielkie powodzie (co prawda dzieje się tak od zawsze, ale teraz to dzieje się z powodu zmian klimatu ;-)).
Niedawno jednak o Bangladeszu stało się głośno z innego powodu: ten biedny kraj został okradziony na kwotę około 100 mln USD. Początkowe wiadomości (BBC) sugerowały, że to poziom bezpieczeństwa godny trzeciego świata ułatwił włamanie do banku centralnego.
Potem okazało się jednak, że pieniądze znikły z konta banku w Nowym Jorku. Organizacja SWIFT obsługująca transfery międzynarodowe odrzucała jednak sugestie, że to ich system został złamany. Jednak wkrótce kolejne pojawiły się informacje o kolejnych bankach, zaatakowanych w taki sam sposób. Obecnie już cztery banki są poszkodowane (Bangladesz, Ekwador, Wietnam, Filipiny). I nie ma wątpliwości co do tego, że za kradzieżami stoi grupa hakerów "Lazarus". Symantec twierdzi, że są oni powiązani z Korą Północną.
Prezes SWIFT Gottfried Leibbrandt przyznał, że hakerzy Lazarusa są w stanie przełamać system zabezpieczeń. Włamanie do sieci SWIFT to bez wątpienia rekord świata w hakerskiej działalności. Ten system jest bowiem używany do bezpiecznego (;-)) transferu pieniędzy.