Rozwój wirtualnej waluty bitcoin oraz sieci Tor sprawiły, że każdy może zostać ofiarą internetowych przestępców. Wystarczy chwila bezmyślności i/lub nieuwagi…. Oraz – oczywiście – stworzony dla wirusów system Microsoft. W dokumentach Microsoft Office można zamieścić skrypty (makra), które powinny służyć usprawnieniu redagowania i przetwarzania treści. Niestety pozwalają także ściągnąć z internetu i uruchomić wirusa. Pojawiły się wykorzystujące to wirusy, które szyfrują wszystkie pliki na których może nam zależeć (teksty, prezentacje, zdjęcia). Jednym z nich jest szalejący w Polsce wirus Locky (strona poświęcona programowie Kaspersky, ale inne antywirusy też sobie radzą).

Szyfrowanie jest tak mocne (kluczem asymetrycznym RSA), że praktycznie nie ma sposobu na złamanie szyfru. Jednak po uiszczeniu odpowiedniej opłaty dostajemy klucz deszyfrujący. Komunikacja między przestępcą a ofiarą odbywa się przez sieć Tor, a należność płacimy w bitcoinach. Obecnie jest to 4BTC – czyli przy obecnym kursie wymiany około 8tys PLN. Dużo – ale jeśli potraktujemy to jako opłatę za przyspieszony kurs bezpieczeństwa internetowego, to może się opłaci? Przy okazji dowiemy się:

- że ciekawość to pierwszy stopień do piekła: nie otwiera się załączników do maili otrzymanych z nieznanych źródeł, lub z podejrzaną treścią;

- że niektóre metody szyfrowania i transmisji danych są naprawdę bezpieczne;

- jak komunikować się poprzez sieć Tor;

- jak posługiwać się walutą Bitcoin;

- że może warto rozważyć przejście na system Linux Ubuntu – którego twórcy nie są tak łaskawi dla przestępców jak Microsoft.

Najnowsze wersje Microsoft Office mają domyślnie wyłączone wirusy. Jednak Locky potrafi zarazić także posiadaczy takich programów. Użytkownicy bowiem potrafią bezmyślnie włączyć uruchamianie makr. Poza tym pojawiły się maile w których przestępcy uprzejmie proszą o uruchomienie wirusa – zapewniając, że to ważna informacja (na przykład potwierdzenie internetowej płatności).