O ekonomii dzielenia się (sharing economy) stało się ostatnio głośno dzięki kontrowersjom, które wywołuje rozwój platformy Uber, która uderza w tradycyjne taksówki. Jedziesz w trasę i masz wolne miejsce w samochodzie – podziel się nim. Dzielić się można miejscem parkingowym, czy mieszkaniem (tego typu pomysłów jest więcej).
Największe kontrowersje z tego typu działaniami powinna wzbudzać nie sama idea dzielenia się (która jest piękna), ale centralizacja zarządzania. Właściciele globalnych platform do hasała „podziel się” powinni dodawać „z nami”. Globalne systemy takie jak Uber czy Lyft mają model rozwoju podobny do Facebooka czy Google’a. Zgromadzenie bardzo dużej ilości użytkowników z całego świata sprawia, że trudno będzie z nimi konkurować. A bez konkurencji stajemy się niewolnikami.
Na szczęście ten problem konkurencji dotyka nas wyłącznie wtedy, gdy akceptujemy scentralizowany model zarządzania projektami. Kiedyś nie miał konkurencji Micrsoft. Dziś rozproszony rozwój systemów takich jak Linux i Android sprawia – że to systemy Microsoftu tracą rynek.
Podobnie może być z rozwiązaniami z dziedziny ekonomii dzielenia się. Alternatywą dla Ubera może być na przykład Arcade City. Dużym plusem tego rozwiązania jest to, że jego ekspansji nie da się zatrzymać administracyjnie (choć pisanie o tym, że to następca Ubera, którego nie zdoła zablokować żadna władza jest lekką przesadą). Otwartym projektem, który może posłużyć do rozproszonego rozwoju handlu internetowego jest openbazaar.org. Ten odpowiednik eBaya / Allegro jest jednak na razie nastawiony na handel z użyciem bitcoinów.
Połączenie idei dzielenia się i rozwoju open source wydaje się związkiem idealnym. To jest strategia rozwoju, która może naprawdę zmienić świat.