Pomimo narastającego niezadowolenia społeczeństw, rewolucja jest bardzo mało prawdopodobna. Osłabienie więzi społecznych i postępy edukacji sprawiły, że ludzie przestali tworzyć bezrozumne masy. Na dodatek media utrzymują ludzi w przekonaniu nieuchronności istniejącego stanu rzeczy. Promowany indywidualizm każe nam wierzyć, że musimy się skupić na wysiłkach w celu wzrostu indywidualnego dobrobytu, bo „system” daje przecież jednakowe szanse wszystkim. Nawet jeśli ludzie dostrzegają fałszywość tej tezy, to walka z systemem wydaje się niemożliwa. To jest największą zaletą monetaryzmu (oczywiście głównie z punktu widzenia beneficjentów tego systemu).

Monetaryzm jest podobny do miasta cierpiącego z powodu braku wody. Woda jest dostarczana przez system wodociągów, prowadzących do zbiornika, który jest jedynym źródłem wody. Skąd się bierze woda w tym zbiorniku – wiedzą jedynie ci, którzy go kontrolują. Nie pomoże więc ani przejęcie wodociągów, ani zniszczenie „producenta wody”.

Dysponenci wody mogą więc spać spokojnie, a nawet prezentować się jako dobroczyńcy. To oni przecież dostarczają życiodajną wodę, dbają aby jej nadmiar nie zniszczył wodociągów i nie spowodował powodzi....

Oczywiście analogiem do wody jest pieniądz, a wodociągi to system bankowy.

 

Idea monetaryzmu wydawała się bardzo atrakcyjna, gdyż zakładała regulację dopływu pieniądza w ilości optymalnej dla zapewnienia rozwoju gospodarczego. Państwo kontrolując ilość pieniądza, mogło liczyć na to, że resztę załatwi samo społeczeństwo funkcjonujące zgodnie z ideą wolnego rynku. Najbardziej zaradni i odważni ludzie biorą kredyty i realizują przedsięwzięcia gospodarcze. W ramach tych przedsięwzięć:

  • dostarczają potrzebne towary i usługi, generując transakcje handlowe napędzające rozwój rynku;

  • wypracowują zysk pozwalający na kumulację kapitału;

  • dają zatrudnienie i możliwość zarabiania pracownikom

Utrzymując niewielką inflację państwo zapewnia, że ilość pieniądza w obiegu jest wystarczająca dla realizacji tych celów. Idea minimalnego państwa wydaje się w tym systemie możliwa do realizacji, o ile podział uzyskiwanych zysków zapewni realizację niezbędnych działań w sferze społecznej.

 

W czym więc problem? Dlaczego ten system jest tak daleki od ideału?

1. Logika maksymalizacji zysków nieuchronnie prowadzi do sytuacji, w której część istotnych z punktu widzenia społeczeństwa (i poszczególnych osób) trudno realizować, gdyż nie generują zysków. W skrajnym przypadku prowadzi to do problemów demograficznych.

2. Monetaryzm jest najgorszym z możliwych rozwiązaniem problemu wpływu technologii na społeczeństwo. Problem ten został dobrze opisany 30 lat temu w raporcie dla Klubu Rzymskiego. Malejące zapotrzebowanie na tradycyjną pracę można było zrównoważyć działaniami na rzecz rozwoju osobowego (zajęcie zamiast pracy, uczenie się przez całe życie, realizacja idei godnego społeczeństwa). Monetaryzm dostarczył wygodnego alibi, aby tych zmian uniknąć: nie stać nas, kto za to zapłaci?

3. System prowizji (odsetek) sprawia, że uprzywilejowaną rolę w tym systemie pełnią bankierzy, czyli socjopaci pozbawieni elementarnych zasad moralnych (bo „chciwość jest cnotą”). Nie byłoby to problemem, gdyby nie fakt, że to oni właśnie decydują na co nas stać. Czy ktoś sobie wyobraża taką sytuację, że młoda kobieta idzie do banku i prosi o otwarcie linii kredytowej w kwocie 300tys., bo chce urodzić i wychować dziecko? Na dodatek bankierzy wymyślili sobie system pozwalający generować fikcyjne zyski bez jakiegokolwiek udziału realnej gospodarki.

4. W tej sytuacji w gruzach musiała lec nie tylko idea państwa minimum, ale nawet idea pomocniczości. Skoro według bankierów stać nas tylko na to, co przynosi szybkie i wysokie zyski, to chcąc uniknąć degradacji społeczeństwa, musiała wzrosnąć rola budżetu. Problem w tym, że im wyższe podatki, tym trudniejsza jest sytuacja ludzi najbiedniejszych. Przeciwdziałanie rosnącej nędzy prowadzi do dalszego wzrostu podatków itd. Ta spirala nie mogła narastać w nieskończoność i musiała skończyć się kryzysem.

 

Podejmowane przez państwa i banki centralne działania na wielką skalę w sferze monetarnej mają na celu uniknięcie całkowitej katastrofy. Nie rozwiązują one jednak problemu, gdyż wadliwy system nadal działa, generując niewyobrażalne bogactwa nielicznych kosztem nędzy całej reszty.

 

Minimum tego, co należałoby zrobić natychmiast, jest opodatkowanie transakcji bankowych w sposób pozwalający na wyeliminowanie generowania wirtualnego bogactwa. Krokiem następnym powinno być stworzenie alternatywnego systemu rozliczeń, umożliwiającego rozwój gospodarki bez łaskawego przyzwolenia ze strony dysponentów pieniądza.

Takich zmian oczekują ludzie, coraz liczniej demonstrujący na ulicach całej Europy. Sorry – nie całej. U nas na przykład jeśli już słychać nawoływania do demonstracji – to przeciw Tuskowi. Czy ten człowiek naprawdę zasługuje na taką uwagę? A jeśli jutro ustąpi, to co zrobicie głupcy?

 

Jerzy Wawro, 22-06-2014

PS

Dobrym uzupełnieniem tekstu jest film pod tytułem "The American Dream" (ilustracja tekstu jest oparta na kadrze z tego filmu).