Po przeczytaniu wyznań bankowego trolla, bardzo trudno jest uwierzyć w możliwość poważnej debaty o sprawach ważnych. Promowanie kuriozalnej notki atakującej pomysły ekonomiczne PiS na głównej stronie blogowiska Salon24 budzi podejrzenie, że (w najlepszym razie) rola „pożytecznych idiotów” opisywanych przez byłego trolla nie jest obca także redaktorom tego portalu :-(.
Pomimo tego spróbuję rzeczowo odnieść się do dwóch zagadnień poruszonych we wspomnianej notce: reindustrializacji oraz defeudalizacji.
Nawiasem mówiąc – nic nie wiem na temat tego, by A. Duda mówił coś o „defeudalizacja rolnictwa”, a sam termin „feudalizacja” jest w dzisiejszych czasach używany szerzej (może to więc nie tylko manipulacja, ale i fałszywka). Ale po kolei.
Reindustrilizacja
Pod koniec XX wieku sądzono, że rosnące moce produkcyjne sprawią, że rola przemysłu będzie maleć. Postulowano rozwój gospodarki opartej o usługi. W takiej gospodarce tylko niewielka część społeczeństw (najczęściej tych biedniejszych) zajmowałaby się produkcją dóbr. Reszta miała świadczyć usługi. Procesy gospodarcze i społeczne zapoczątkowane wówczas doprowadziły nas do obecnej sytuacji (którą czasem nazywa się powrotem do feudalizacji – ale o tym dalej):
1. Globalizacja i rewolucja naukowo techniczna sprawiły, że produkcję zaczęto masowo przenosić do Azji. Właścicielom korporacji wydawało się to w pełni bezpieczne, gdyż mieli niedostępne innym technologie, wsparcie światowego systemu finansowego, sieci dystrybucji i wiedzę na temat zarządzania takimi wielkimi przedsięwzięciami. Obserwujemy jednak malejącą rolę wspomnianych czynników przewagi konkurencyjnej. Dlatego korporacje przestały uprawiać propagandę antypaństwową (coraz rzadziej słychać, że państwo nie powinno się mieszać do gospodarki) – bo tylko wsparcie potęgi państwa pozwoli na zatrzymanie procesu emancypacji mniejszych państw. Wydaje się jednak, że to tylko opóźnianie nieuchronnego, lub (wariant gorszy) budowanie bloków gospodarczych (Polska dostałaby się USA).
2. Do sfery usług wliczono niestety usługi bankowe. W połączeniu z rozwojem systemów informacyjnych dało to znakomite warunki rozwoju bankom. W dawnych czasach to produkowane dobra stanowiły podstawę dobrobytu społeczeństw. Piekarz mógł kształcić dzieci (kupować usługi), bo wcześniej sprzedał chleb. Nauczyciel (usługodawca) kalkulował ceny swoich usług tak, by z jednej strony zapewnić sobie klientelę a z drugiej zarobić na potrzebne mu dobra. Pieniądz był tylko środkiem wymiany, a globalna suma konsumpcji i sprzedaży usług musiała się bilansować wraz z konsumpcją dóbr materialnych. W nowej sytuacji miejsce podstawy gospodarki w postaci dóbr materialnych zajęły w znacznej mierze banki. Zamiast żyć z tego, co wyprodukują, społeczeństwa żyją z tego, co im banki pożyczą.
3. Zrównanie produktów bankowych z dobrami rynkowymi sprawiło, że „pieniądz zarabia” w sposób niewiarygodny. Bogaci posiadacze kapitałów finansowych bogacą się coraz szybciej. Banki mają coraz mniej motywów do tego, by kredytować drobnych ciułaczy.
4. Cicha rewolucja technologiczna oraz coraz ważniejsza rola kapitału ludzkiego w gospodarce pozwalają na nowe otwarcie. Pojawił się pomysł, aby zamiast próbować zahamować lub odwrócić powyżej opisane procesy, dokonać śmiałej ucieczki do przodu. Kwestia ta stała się przedmiotem ożywionych debat na całym świecie. Proponuje się reindustrializację w oparciu o rozwój gałęzi przemysłu „intelektualnie intensywnych”, wymagających dużego zaangażowania nauki i wysoko wykwalifikowanej kadry pracowników. Dla przedsiębiorstw ponownie staje się ważne zaspokajanie potrzeb społeczeństw w których funkcjonują, gdyż tylko taki zintegrowany rozwój pozwala na uzyskanie potrzebnego kapitału ludzkiego.
Chyba nie trzeba przekonywać, że w tej sytuacji dyskusja na temat reidustrializacji jest nie tylko sensowna, ale bardzo potrzebna. Zaprezentowany powyżej pogląd Grzegorza Kucia nie jest jedynym i widać w nim silny wpływ myśli zachodniej. Polska jest w innym położeniu i musi wypracować swój program reidustrializacji – nie odwracając się od przemysłów kapitałochłonnych.
Jednym z najważniejszych zagadnień jest wspomniana rola państw w tym procesie. Przykład polityki gospodarczej Rosji w latach 2008 – 2013 pokazuje, że porzucenie mitu o tym, że państwo ma się trzymać z daleka od gospodarki może dać szybko zadziwiające efekty. Rosja wykorzystała kryzys z roku 2008 do powrotu zaangażowania państwa (wsparcie dla przedsiębiorstw połączone z nabyciem udziałów przez państwo). To pozwoliło jej przetrwać wojnę ekonomiczną toczoną w ostatnich miesiącach (ostatnie peregrynacje zachodnich polityków do Rosji wróżą rychły jej koniec).
Defeudalizacja
Termin „defeudalizacja” jest trochę nieszczęśliwy. Nie wiadomo zresztą, czy nie powstał jedynie na potrzeby antypisowskiej propagandy. Należy domniemywać, że chodzi o powstrzymanie procesu wtórnej feudalizacji, który stanowi wielkie zmartwienie społeczeństw zachodu. Termin „neo-feudalizm” jest obecnie jednym z najczęściej pojawiających się w różnych analizach naukowych i popularnych publikacjach dotyczących problemów współczesności. Jest to termin szerszy – nie odnoszący się jedynie do rolnictwa. Termin ten spopularyzował amerykański ekonomista John Kenneth Galbraith. Najkrócej mówiąc społeczeństwo neo-feudalne to gorsza alternatywa dla „godnego społeczeństwa” w którym wszyscy mają równe prawa i podlegają takiej samej ochronie państwa. Przykładem państwa, w którym trendy neo-feudalne silnie wpływają na politykę jest Polska. Postulaty „zmiany”, „demokracji bezpośredniej”, JOW, obrony własności (anty-GMO, przeciw nieograniczonej sprzedaży ziemi): to wszystko można sprowadzić do obrony przed postępem feudalizacji. Potrzebujemy władz, które staną po stronie społeczeństwa.
Podsumowanie
Opublikowana na naszym portalu analiza PKB porównuje sytuację Polski i Niemiec. Niemców stać na lepszą służbę zdrowia, lepsze samochody, lepsze usługi publiczne. Wszystko to więcej kosztuje i siłą rzeczy ma wpływ na większy PKB. Postawiłem proste pytanie: co było pierwsze – jajko (konsumpcja dóbr o dużej wartości) czy kura (wysokie dochody podmiotów wypracowujących PKB)? Ważne jest coś innego: Niemcy osiągnęły stan równowagi na pewnym poziomie, a Polska na innym. Nie da się uniknąć pułapki średniego dochodu bez silnych impulsów rozwojowych. Czy reindustrializacja mogłaby być takim impulsem? Gdy minister Rostowski zaproponował stworzenie Polskich Inwestycji Rozwojoweych, wydawało się, że to jedna z niewielu kwestii, co do której w Polsce pojawił się polityczny konsensus. Rządowy program reidustrializacji jest przygotowywany dla Śląska. Bronisław Komorowski zupełnie niedawno stwierdził, że „Reindustrializacja jest szansą na przyspieszenie rozwoju całej Europy”.
Jeśli więc atak na Dudę przy pomocy defeudalizacji i reindustrializacji nie jest dziełem jakiegoś „pożytecznego idioty”, to świdczy o zupełnym zagubieniu ekipy Komorowskiego.