Sąd Najwyższy to jak wiadomo gwarancja praworządności, ostoja demokracji i wszelki atak na tą instytucję musi niepokoić mędrców Europy. W Polsce wznowiono właśnie śledztwo w sprawie korupcji w Sądzie Najwyższym. Rozczochrany Belg z pewnością stanie w obronie „praworządności”. Przy okazji TVP Info dała przykład pluralizmu - zapraszając obok dwójki dziennikarzy mających coś do powiedzenia, jakiegoś liberalnego idiotę, dla którego prokuratura dwukrotne umorzenie śledztwa przez prokuraturę świadczy o tym, że korupcji nie było (pomimo niezbitych dowodów w postaci nagrań), a jego wznowienie to tylko objaw walki PiS z sądami.
Zupełnie inną rolę dla Sądu Najwyższego widzą mędrcy Europy dla Greków. Tam sąd Najwyższy nie jest dobry, bo podjął decyzję uderzającą w interesy eurokratów: podważył w tym miesiącu uniewinnienie Georgiu, uznając, że powinien być sądzony za sprzeniewierzanie się interesowi narodowemu. Grozi za to kara do 10 lat więzienia. Dane dostarczone przez grecki ELSTAT były potwierdzane przez unijny urząd statystyczny Eurostat, ale Georgiu jest oskarżany o zmowę z tą instytucją, w celu zawyżenia wielkości deficytu greckich finansów publicznych.
To się bardzo nie podoba KE. Wychodzi na to że Sąd Najwyższy jest dobry (jak w Polsce) i Sąd Najwyższy jest zły (jak w Grecji). Teza i antyteza daje syntezę: Sąd Najwyższy jest niezależny. To dialektyczne myślenie tak jak za komuny kryje w sobie chęć władz – tym razem w Brukseli – stawiania się nie tylko ponad prawem ale i zasadami logiki (i przyzwoitości na dodatek).