Degeneracja „pokolenia okrągłego stołu” jest już posunięta tak daleko, że dalsza jego dominacja w życiu publicznym może zakończyć się tragicznie. Pokazał to nadzwyczajny kongres sędziów – do którego bardzo pasuje tytuł jednej z książek Ziemkiewicza „czas wrzeszczących staruszków” (choć jak to u Ziemkiewicza – główna teza książki mocno kontrowersyjna). Nie chodzi o to, że to sędziowie bardziej „europejscy”, niż polscy. Ani nawet o to, że „niezależni” urządzają sobie agitkę polityczną. Najbardziej przeraża ich bezdenna głupota. Jeden z sędziowskich autorytetów zapytany o komentarz, mówi – że martwi się tym do czego zmierzają prezydent i rząd. To oczywiście nie jest według niego zaangażowanie polityczne. To czym w takim razie jest polityka? Celem sędziów ma być „obrona demokracji”. Bo demokracja – wicie rozumicie – to wcale nie jest pojęcie polityczne. Gdyby tego nie mówił idiota, to przynajmniej podłożyłby pod słowo „demokracja” słowo „praworządność”. Może jednak to nie są idioci, tylko ludzie sprytni, którzy dobrze wiedzą, że praworządności to najbardziej zagraża dalsze ich trwanie przy korycie?
Dyżurny idiota w todze - Jerzy Stępień zapewnia, że nie chodzi o żadne koryto, bo sędziowie mają je dożywotnio przyznane – więc nie ma o co walczyć. Najwyraźniej w jego opinii w życiu liczą się tylko kasa i tytuły. Może dlatego, że on ma przekonanie, że nigdy nie zostanie wyautowany. Dotyczy go to, co powiedział jeden z profesorów uniwersyteckich: póki może utrzymać kredę i mocz to ma pracę zapewnioną. Negatywny wpływ tej profesury na uczelnie jest zresztą nie do przecenienia.
Najbardziej wyrazistym obrazem różnicy pokoleniowej jest – chyba wbrew mediom, które to nagłośniły – przekazanie znaku pokoju przez Andrzeja Dudę Lechowi Wałęsie. Dla stosunkowo młodego polityka i żarliwego katolika było to zupełnie naturalne – choć dziennikarze zrobili z tego sensację. Oczywiście zaczęto wypytywać Lecha Wałęsę i Jarosława Kaczyńskiego. Nie zdobyli się na stwierdzenie, że w pierwszym rzędzie jesteśmy chrześcijanami, a dopiero potem politykami. Wałęsa przed ewentualnym podaniem ręki Kaczyńskiemu stawia warunek: „najpierw trzeba wrócić do systemu, który zbudowaliśmy”. Kaczyński też się wykręca od jednoznacznych deklaracji. Coraz większa jest obawa, że Prezes ulegnie płynącym zewsząd podszeptom, by zamienił Szydło na fotelu premiera. Nie chodzi nawet o to, że to byłoby „marnowanie najsilniejszej karty” - jaką jest obecnie w obozie rządzącym urzędująca Premier. Gdyby chcieć najkrócej scharakteryzować różnicę między ludźmi pokolenia „okrągłego stołu”, a pokoleniem wychowanym w III RP, to należałoby stwierdzić, że w tym pierwszym dominują emocje, a w tym drugim szacunek dla kompetencji. Widać to w każdej dziedzinie – nawet w sporcie. Najbardziej chyba w informatyce, w której wraz z symbolicznym końcem „ery Prokomu” coraz większe znaczenie mają firmy z powodzeniem uczestniczące w światowym rozwoju tej branży. Nareszcie nie musimy się ograniczać do ekscytacji tym, że mamy wspaniałych programistów szukających profesjonalnego środowiska pracy na całym świecie.
Młodzi specjaliści oczekują przede wszystkim profesjonalizacji w każdej dziedzinie. Światowe Dni Młodzieży zorganizowane w Krakowie, to był też wielki pokaz siły polskiego profesjonalizmu. Wbrew obawom merytokracja nie jest groźna, jeśli umiejętnie zostanie połączona z pasją i zaangażowaniem. Dlatego odradzanie się całej sfery kultury ludowej i aktywności w sferze społecznej są równie ważne, jak nowe fabryki i wynalazki. Wrzeszczący staruszkowie nie mają o tym pojęcia. Janusz Lewandowski ubolewa, że rząd zamiast „inwestować” w gospodarkę – inwestuje w społeczeństwo (w jego przekonaniu – kupuje sobie w ten sposób poparcie). To jest dobry przykład tego, czym styropian zatruwa przestrzeń publiczną. Najwyższy czas z tym skończyć.