Drukuj
Kategoria: Monitor gospodarczy

Portal www.businessinsider.com poleca na weekend tekst, w którym autor ostrzega posiadaczy akcji w USA, że mogą one stanieć o 40%-55%. Swoje prognozy opiera on na fundamentalnych wskaźnikach ekonomicznych. Wynika z nich, że ceny akcji są znacząco zawyżone:

 

Nie powinno być więc zaskoczenia, jeśli na giełdzie nastąpi krach. Tyle, że nikt nie wie, kiedy to może nastąpić. Jednak prawdopodobieństwo tego rośnie. Artykuł zawiera szczegółowe uzasadnienie tego niebezpieczeństwa. W tym kontekście na postawione w tytule pytanie należałoby odpowiedzieć twierdząco. Analiza wskaźników gospodarczych dobrze sprawdza się w takim teoretyzowaniu. Jej wartość dla stawiania krótkoterminowych prognoz i trendów rynkowych jest jednak obecnie wątpliwa.

 

Kilka miesięcy temu podobną analizę umieścił na swym popularnym blogu ekonomicznym John Aziz. Dla niego przyczyny pompowania bańki były oczywiste: ceny akcji (i zyski przedsiębiorstw) rosną przy stagnacji płac, czyli gospodarka działa na korzyść bankierów i rynków finansowych, kosztem pracowników najemnych i producentów.

 

W USA (tak jak w wielu innych krajach zachodu) akcje stanowią ważny składnik przychodów pracowników (poprzez systemy emerytalne, albo premii wypłacanych w formie akcji). Pompowanie giełdowej bańki spekulacyjnej to prosty sposób na okradzenie tych ludzi.

 

W tym kontekście można lepiej zrozumieć utyskiwania pana Wiesława Rozłuckiego, który uważa, że „przeciw gieldzie jest czarny PR”. Jego oburzenie jest w sumie dość zrozumiałe, bo PR-em ze złodziejami jeszcze nikt nie wygrał. Ale jemu raczej nie o to chodzi.....;-).