Gdyby Polska była państwem chrześcijańskim - to by było straszne, prawda? To wydaje się naszej „elicie” (i nie tylko) oczywistą oczywistością. Tymczasem chodzi głównie o to, aby zaakceptować nadrzędność chrześcijańskiej etyki. Czyli powrócić do korzeni Europy. Jak w chrześcijańskim państwie zmierzono by się z trudnym problemem kredytów „frankowych”? Kierując się zasadą sprawiedliwości.
Jednym z czynów potępianych i uznawanych za niesprawiedliwe jest pobieranie lichwy. Jeśli więc jakiś bank chce pobierać lichwę – to nie ma tu co szukać. No to super – przecież mamy ustawę antylichwiarską!?
Nie ma potrzeby, aby sejm, rząd, czy ktokolwiek wprowadzał specjalne rozwiązania dla „frankowiczów” - zakaz pobierania lichwy wystarczy!!!!
Tyle, że w obecnym kształcie ustawa jest nieskuteczną, bo taką być musi. Człowiek prawy nie może być obłudnikiem. Dlatego wprowadzając zakaz lichwy, prawi posłowie postaraliby się, aby ten zakaz działał. Rozwiązanie problemu kredytów frankowych jest dla prawych ludzi tak banalnie proste, jak tylko być może. Można je wprowadzić w jednym krótkim akapicie dopisanym do jakiejkolwiek ustawy.
Treść tego akapitu musiałaby być mniej więcej taka (prawnicy musieliby to przełożyć na ich nowomowę):
1. Zakaz lichwy, ograniczający wielkość odsetek dotyczy wszelkich kredytów udzielanych przez banki w Polsce.
2. Wartość odsetek o których mowa w ustawie oblicza się odejmując od spłaconych w ciągu roku rat kredytu wielkość o jaką zmniejszyła się pożyczona kwota kredytu.
3. Za stosowanie lichwy przez bank odpowiada jego prezes. Pierwszy stwierdzony przypadek lichwy skutkuje jedynie koniecznością naprawienia szkód. Odmowa naprawienia szkód, albo dalsze stosowanie lichwy jest przestępstwem zagrożonym karą 100tys PLN. Trzeci przypadek stosowania lichwy jest przestępstwem zagrożonym karą 5 lat więzienia (bez możliwości skrócenia lub zawieszenia). Ponowne stosowanie lichwy przez ten sam bank, po zmianie prezesa, skutkuje cofnięciem pozwolenia na prowadzenie działalności bankowej.
Oczywiście to tylko propozycja. Można na przykład zwiększyć wymiar obligatoryjnej kary ;-).
A oto prosty przykład (za http://argumenty.net/1872).
„Frankowicz” wziął kredyt 200 tys PLN na 25 lat i spłacił 50tys. Ma ratę miesięczną 667PLN (200tys/25lat/12miesięcy), a spłata na jeden rok wynosi 8tys. Natomiast odsetki nie powinny przekroczyć 10% (4 x stopa lombardowa NBP) – czyli 15tys rocznie. Na koniec roku kredytobiorca bierze swój rachunek i sprawdza: kredyt zmniejszył się o 8tys, ale spłaciłem w sumie 25 tys. Wysyła wyciąg z tego rachunku do KNF i dalej jak w punkcie 3.
A gdzie tu mowa o kredytach „frankowych” i „przewalutowaniu”? Nigdzie – to nas nie obchodzi. To sprawa między bankiem, a jego klientami. Kredytobiorca dostał złotówki i spłaca złotówki. To sprawa między nim a bankiem – jak sobie ten bank nalicza odsetki. Może do tego stosować rubla, franka, albo temperaturę na dworze.