W ciekawej analizie zmian w światowej gospodarce, profesor Bogdan Góralczyk opisuje ekspansję Chin: w logice zachodniej, a głównie amerykańskiej, na czele jest biznes, zysk oraz interes korporacji, podczas gdy w logice Chin interes państwa. My się dzielimy, oni trzymają się uzgodnionej, wspólnej linii. My jesteśmy poszatkowani, oni – jak dotychczas – zwarci i skuteczni. Czy trzeba pytać, w którym kierunku zmierza świat? Pacyfik spycha w cień Atlantyk, który dominował przez kilkaset lat.
Początek XXI wieku dawał jeszcze nadzieję na utrzymaniu technologicznej przewagi firm z Doliny Krzemowej. Jednak skrajnie nierówny podział dochodów (czego niechlubnym przykładem jest Apple), był bardzo silnym bodźcem do rozwoju własnych technologii. Usztywnienie stanowiska Chin w relacjach z amerykańskimi korporacjami wskazuje na to, że Chińczycy czują się bardzo mocni.
Agencja Reuters poinformowała właśnie, że w Chinach pojawił się projekt ustawy, która dawałaby władzom chińskim takie same możliwości inwigilacji, jakie ma amerykańska NSA.
Chodzi oczywiście o chińską odmianę „wojny z terrorem”. Jest to kolejna regulacja, która ma utrudnić działanie zachodnim firmom (wcześniej uchwalono przepisy antymonopolowe oraz zasady utrudniające dostęp obcych firm do zamówień publicznych).
Nowe przepisy oznaczają, że w biznesie elektronicznym nie będzie mowy o informacjach poufnych, które będą poza zasięgiem władz. Nic więc dziwnego, że administracja Obamy wyraziła swoje zaniepokojenie projektem ustawy. Według nich chodzi o protekcjonizm, a nie o bezpieczeństwo. Ale wobec wyczynów NSA są to szczyty obłudy. Niedawno FBI i NSA publicznie przestrzegały firmy internetowe, w tym Apple i Google, by nie używały szyfrowania, którego organy ścigania nie mogłyby złamać. Chińczycy chcą dokładnie tego samego.
Już obowiązują obostrzenia dotyczące systemów używanych w bankowości (dostęp do kodu źródłowego systemów operacyjnych, bazy danych i oprogramowania middleware).
Amerykanie przestrzegają, że te zmiany mogą „izolować Chiny technologicznie od reszty świata”. Chińczycy nie należą jednak do ludzi działających pochopnie. Jeśli się zdecydują na takie regulacje, to na pewno w oparciu o zimną kalkulację.