Pochodzę ze wsi i zbliżam się do 60-tki. Jakieś tam wykształcenie posiadam, ale z PRL’u - więc można to pominąć. Tak czy owak – czuję się adresatem obelg kierowanych po wyborach przez „elity” w naszym kierunku.

Przyznam szczerze, że sprawia mi pewną frajdę teza, że nasze pogardzane i zacofane Podkarpacie dokopało warszawce. Jednak w końcu przyszła refleksja, że jeśli ta warszawka będzie nadal postępować tak głupio, to trzeba będzie „kosy na sztorc” postawić ;-) – a to byłoby dla wszystkich przykre. Dlatego postanowiłem wyjaśnić kilka prostych kwestii, które warszawskie profesory nijak zrozumieć nie potrafią.

 

Historia żywa

 

My tu na Podkarpaciu żyjemy w wielopokoleniowych rodzinach. Jednym z tego efektów jest to, że nasza pamięć obejmuje rodzinne tradycje. Nie musimy sięgać do podręcznika, by przeczytać co też warszawscy mądrale mają do powiedzenia o historiach, które są żywe w zbiorowej pamięci pokoleń.

Patriotyzmu uczymy się na cmentarzach – przy grobach przodków, wspominając też tych których mogiły są gdzieś daleko.

Jeśli nie teraz, to kiedy?

Przecież mamy wielki kryzys wywołany pandemią! Gdyby rok temu ktoś zaproponował rozdanie ludziom bilionów, aby nic nie robili – to Balcerowicze przez miesiąc mieliby używanie, opisując szaleńczy brak odpowiedzialności. Jeszcze w początkach pandemii wieszczono, że skutki Covid-19 będą bardziej dotkliwe niż światowy kryzys finansowy. Tymczasem na całym świecie rządy wyrzuciły podręczniki ekonomii i podejmują działania nie mieszczące się w liberalnych głowach.

W USA 31 milionów obywateli otrzymuje rządowe wsparcie. Z tego 25 milionów – w formie czeków $600 tygodniowo. Rząd zakazał też wyrzucania na bruk osób zalegających z czynszem. W niektórych stanach jest to już ponad 60% najemców (ogółem aż 12 milionów Amerykanów). W artykule opisującym tą sytuację - na portalu zerohedge.com - pojawia się przypuszczenie, że władze przeciągną ten stan do wyborów, a potem zacznie się kryzys przy którym rok 2008 okaże niewinną igraszką.

 

Problem w tym, że podobnych tekstów po 2008 roku można było przeczytać bez liku (zob. przykład z 2018 roku: Globalna panika twórców polityki pieniężnej). Minęło 12 lat, a wielkiego kryzysu jak nie było tak nie ma.

Dlaczego?

Pierwszy raz zorientowałem się, że z tymi ludźmi dzieje się coś niedobrego, gdy Jarosław Kaczyński skrytykował antypolskie – jego zdaniem – działania władz PO, które przejawiały się między innymi uznaniem narodowości śląskiej. Pisał o tym, że taka narodowość to fikcja i w tym kontekście „śląskość jest po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej”.

Gazeta Wyborcza i inne media ogłosiły, że według Jarosława Kaczyńskiego po prostu: „Śląskość to zakamuflowana opcja niemiecka”.

Spotkało się to z krytyką ze strony polityków PiS i oskarżeniami o manipulację, ale to Jarosław Kaczyński musiał się tłumaczyć ze swoich słów.

Zrodziło się we mnie wówczas podejrzenie (narastające później przez lata), że problem leży gdzie indziej. Jakaś część ludzi jest po prostu tępa i nie rozumie słowa pisanego. Żadne odkrycie. Jednak tępak bywa bezczelny i arogancki – co czasem jest odbierane jako „przebojowość”. Pozwala mu to robić karierę. Na dodatek wyszliśmy z PRL – gdzie takich tępaków władza potrzebowała. Mamy więc nienaturalne stężenie tępaków u szczytów drabiny społecznej. To oni zdominowali tak zwaną „elitę” - i stąd ten problem.

Poniżej podam kilka przykładów na poparcie mojej tezy – wybrałem tylko te dotyczące Jarosława Kaczyńskiego. A przecież jest tego znacznie więcej i nie wszystkie Kaczyńskiego dotyczą (zob. np. zestawienie Ziemkiewicza).

Na początek wspomniana już śląskość:

 

Jarosław Kaczyński napisał:

Niedawno umieszczono, wbrew wyrokowi Sądu Najwyższego z 2007 roku, narodowość śląską w spisie powszechnym. Sąd Najwyższy słusznie bowiem wywiódł, że historycznie rzecz biorąc, niczego takiego jak naród śląski nie ma. Można dodać, że śląskość jest po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej.

Tuman zrozumiał: Śląskość to ukryta opcja niemiecka.


Jarosław Kaczyński powiedział:

"Prawo wolnego narodu, prawo do prawdy [...] Przychodzimy tutaj po to prawo bo jesteśmy wolnymi Polakami i chcemy być wolnymi Polakami. Chcemy być wolnymi Polakami. I chcemy, by ten kraj był nasz, był rzeczywiście nasz, by nikt nam nie narzucał obyczajów, by nikt nie ośmielał się uczynić tego, co czyniono w tym miejscu tak niedawno temu. [...] I domagamy się także innego prawa, prawa do tego, by móc czcić tych których czcić chcemy, tych którzy weszli do naszej historii, którzy dobrze służyli ojczyźnie i którzy tak nagle zginęli, którzy polegli pod Smoleńskiem. Mamy do tego prawo. Mamy do tego prawo jako obywatele, jako Polacy, jako w większości katolicy. I to prawo jest nam dzisiaj odbierane [...]"

Tuman zrozumiał: "Nadejdą jeszcze takie czasy, że prawdziwi Polacy dojdą do władzy"

 

prezydentPo wielkiej wiktorii pod Grunwaldem Polacy zamiast dobić Krzyżaków – rozjechali się do domów (były wszak żniwa). Podobnych przypadków było w historii więcej (na przykład bitwa pod Kircholmem). Obecnie europejskie konflikty nie rozstrzygają się (zazwyczaj) na polach bitewnych. Dlatego wyborcze zwycięstwo Andrzeja Dudy można porównać do historycznych bitew. Wygląda na to, że także pod względem braku strategicznego myślenia po zakończeniu zmagań.
Wszyscy (zarówno zwolennicy jak i wrogowie) spodziewali się po wyborach rewolucyjnych zmian. Przeciwnik jest w szoku i na tak zwanej „opozycji” trwają wzajemne oskarżenia i rysują się podziały. Pojawiają się z rzadka głosy, że arogancja i chamstwo "opozycji" szkodzi. Większość jednak trwa w przekonaniu, że z „pisiorami” inaczej się nie da. Więc trzeba być wulgarnym, chamskim i stygmatyzować wszelkie przejawy pisiorskiego odchylenia. Pojawiają się postulaty oddzielenia Polski Wschodniej, deklaracje nie kupowania polskiej żywności (bo rolnicy poparli masowo Andrzeja Dudę) a nawet wyjazdu z Polski

Można rzec: obchodzi nas to tak samo jak los pobitych Krzyżaków, Szwedów czy Turków. Ale nie. Oni do nas z przekleństwami i złorzeczeniem, a my do nich z ofertą pojednania i łączenia. Przecież to kpina. Naprawdę sądzicie, że jakiekolwiek kajanie się za wygraną, jakiekolwiek ustępstwa, jakiekolwiek płaszczenie się przed przegranymi coś zmienią?

Nie twierdzę bynajmniej, że trzeba odpowiadać „pięknym za nadobne”. Ale trzeba robić swoje. Bez radykalnych zmian to może być ostatnia wiktoria obozu PiS. Jedynego racjonalnego ugrupowania politycznego, sprzeciwiającego się rozmyciu Polski w niemieckiej Europie. Taki naprawdę był wybór – a cała reszta to kwestie drugorzędne.

Na czym miałyby polegać te zmiany?

Słynny kościół grekokatolicki Hagia Sophia po zdobyciu Konstantynopola przez Turków (1453) został zamieniony na meczet. W roku 1934 zamieniono go na muzeum. W bieżącym roku wraca do roli meczetu – co „bardzo zasmuciło Papieża Franciszka”. Watykańscy komentatorzy tak opisywali przyczyny podjętych działań:

Dla tureckiego prezydenta oddanie bazyliki muzułmanom byłoby wydarzeniem o wielkim znaczeniu symbolicznym. Umacniało by islamski charakter Turcji, stanowiłoby swoistą zemstę na Europie, która odrzuciła unijne aspiracje Turcji, a zarazem byłoby to też symboliczne odcięcie się od dziedzictwa Atatürka, jego laickiej wizji państwa”.

W polskich mediach sięgnięto po podręczny zestaw ekonomicznych sloganów. Oto fragment typowego komentarza na ten temat: „Hagia Sophia jest tematem zastępczym skutecznie wykorzystywanym do odciągnięcia uwagi społeczeństwa od prawdziwych problemów związanych z pandemią koronawirusa, wysoką stopą bezrobocia i pogarszającą się kondycją ekonomiczną kraju.

Turecka gospodarka rzeczywiście przeżywa trudności. Inflacja przekracza 10%, a waluta traci na wartości (w ostatnim roku kilkanaście procent w stosunku do złotówki). Niskie rezerwy banku centralnego sprawiają, że ta waluta jest narażona na ataki spekulantów. Po recesji 2019 roku produkt krajowy na mieszkańca liczony według parytetu siły nabywczej zmniejszył się. Jednak patrząc z szerszej perspektywy – widać, że odważna polityka Turcji skutkuje dynamicznym rozwojem tego kraju przy równoczesnym spadku nierówności. Dlatego prezydent utrzymuje wysokie poparcie społeczne.

Może więc warto się zastanowić nad przemianami które zachodzą w tym państwie (pod wieloma względami podobnym do Polski). Przekształcenie świątyni w muzeum było częścią procesu budowy świeckiej republiki, a powrót do roli meczetu – częścią islamizacji kraju.

W obu przypadkach kluczowe znaczenie ma postrzeganie roli religii w państwie.