Cezary Mech w ciekawym artykule zestawia medialne przekazy z tego co dzieje się na świecie. Twierdzi on, że mamy „różne prawdy w przekazie medialnym w Polsce i na świecie”. Bo w Polsce media wałkują „miałkie” expose premiery, a na świecie żyją protestami w Hong Kongu. Cezary Mech pisze między innymi: "zarówno chińskie jak i rosyjskie media kpią sobie ze spontaniczności demonstracji. Udowadniając na wiele sposobów że zostały one zorganizowane przez USA". Przytacza na dowód fragment artykułu, w którym zachodni dziennikarz informuje o tym, że media rosyjskie przekazują to, co piszą media chińskie. Nie ma mowy o "kpinach ze spontaniczności".
Czy ten protest jest spontaniczny?
Ruch „Occupy Central” powstał 27 marca 2013. Jego inicjator – uniwersytecki profesor prawa Benny Tai, planując protesty publicznie szacował, że przyłączy się do nich ok. 10 tysięcy osób. Mówił o tym zresztą publicznie. Relacja Mecha to już nie jest manipulacja w stylu gazet jakie czyta, tylko zwykłe kłamstwo.
Ciekawym przykładem problemu, który porusza Cezary Mech są relacje z ostatnich wystąpień wiceprezydenta USA Joe Bidena. Portal Russia Today zwrócił uwagę na dwa wątki w jego wystąpieniu:
1. Joe Biden przyznał, że ISIS został sfinansowany przez wrogów prezydenta Syrii Assada, ale w tym gronie nie dostrzegł USA. Wszystkiemu winni są za to sojusznicy Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie.
2. Biden powiedział także, że USA rozpoczęły nakładanie sankcji na Rosję, nie licząc się z zastrzeżeniami UE (więcej na ten temat pisze na swym blogu B. Jeznach).
Deklaracje niezmiernie ważne. Jedna z telewizji nadała w programie informacyjnym długą relację ze spotkania ze studentami, na którym padły powyższe deklaracje. Ale skupiono się tylko na jednym: stwierdzeniu, że „niełatwo być wiceprezydentem USA”. Bidena przedstawiono jako jowialnego faceta, który czasem coś chlapnie i za to właśnie Amerykanie go kochają.
To przypomina niektóre relacje z pierwszej wizyty Gajowego w USA. Jeśli któryś z dziennikarzy nie był zachwycony z tego powodu, że prezydent Polski rozmawia z samym prezydentem USA, to przynajmniej starał się przedstawić jego wypowiedzi jako gafy jowialnego pana w średnim wieku. Tymczasem w czasie tej wizyty Komorowski podważył sens suwerenności państwa, które reprezentował. Skrytykował mianowicie UE za „prawo weta”. Wniosek prosty: po co mają słabsze kraje o czymś decydować, jeśli wielcy się dogadają?
To, że ktoś ma skłonność do robienia gaf i pozuje na „swojego chłopa” nie oznacza, że to co mówi nie ma znaczenia.