Tygodnik „Wprost” zajął się prywatnym życiem jednego z „gwiazd dziennikarstwa”, Kamila Duroczka – szefa „Wiadomości” TVN. Pretekstem były oskarżenia o molestowanie przez Durczoka koleżanek w pracy. Według „Wprost” - ich śledztwo ujawniło, że szef „autorskich wiadomości” TVN to dewiant i narkoman. W tak zwanym „środowisku” zawrzało. Generalnie pismaki są oburzone: jak tak można niszczyć człowieka? Tylko patrzeć, jak wylezą na ulice z tabliczkami „jestem Durczok”. Niech się tylko trochę cieplej zrobi....
Trudno powiedzieć jaki jest poziom empatii z „sympatycznym panem z telewizji” reszty ogłupianego przez niego i jego kolegów społeczeństwa. Normalnych ludzi nie powinno to nic obchodzić – tak jak nie powinny ich obchodzić preparowane na użytek propagandy „wiadomości”.
Aby się przekonać, że głównym zajęciem pismaków jest propaganda, wystarczy krytycznie przejrzeć ich dzieła. Oto na przykład kilka aktualnych wiadomości z jednego z opiniotwórczych i profesjonalnych portali: rp.pl:
-
„Magdalena Ogórek podczas inauguracji swojej kampanii prezydenckiej powiedziała, że jako głowa państwa miałaby odwagę stawić czoło Władimirowi Putinowi p. podczas rozmowy telefonicznej”. Jeśli ktoś słyszał taką wypowiedź – to może ćpał w towarzystwie Durczoka. Cały tekst dotyczy arcyważnego wydarzenia – idiota służący za doradcę Prezydenta wyśmiewa Magdalenę Ogórek.
-
Przywódca chłopskich protestów, to Andrzej Lepper 2.0. A wiadomo przecież (lata treningu), kim dla społeczeństwa (a przynajmniej Młodych Wykształconych z Wielkich Miast) był Andrzej Lepper. Mądrej głowie dość w pół słowie.
-
Putin leci do Budapesztu zacieśniać więzi Rosji z Węgrami, przeciw czemu protestują Węgrzy. Według pismaków to próba wyjścia Rosji z izolacji. Tyle, że Putin przybywa na zaproszenie Orbana, które zostało wystosowane kilka miesięcy temu. A protestuje banda zdrajców, która niedawno prosiła Angelę Merkel, aby usunęła demokratycznie wybranego przywódcę Węgier.
-
A na deser jeden z pismaków wychwala heroizm prezesa Zagórowskiego, który zamiast kierować firmą walczy z jej pracownikami. Może sobie pozwolić na to, bo przecież ubezpieczył się od robienia głupot na okrągły miliard. Pismaka nie obchodzi to, że za ubezpieczenie zapłaciła spółka i tylko to wystarczy, by „herosem” zajęła się prokuratura.