Techniczne środki bezpieczeństwa nie wyeliminują groźby katastrof. Człowiek pozostaje "najsłabszym ogniwem".
Okazało się, że drugi pilot świadomie doprowadził do katastrofy samolotu w Alpach: Po krótkiej wymianie zdań dotyczącej aspektów technicznych lotu, kapitan poprosił Lubitza, by przejął stery maszyny (wówczas autopilot był już włączony) i poszedł do toalety, co było zgodne z przepisami. Gdy wrócił drzwi były zaryglowane od środka i nie był w stanie się dostać do kokpitu.
Słychać jak kapitan prosi drugiego pilota, by go wpuścił z powrotem do kokpitu, ten jednak nie odpowiada. Słychać jak kapitan najpierw puka, a potem usiłuje wyłamać drzwi. Kapitan przez cały ten czas widział drugiego pilota, ale nie było między nimi komunikacji . Dźwięk oddychania w kokpicie słychać aż do samego końca.
Drzwi do kokpitu zostały po 11 września wzmocnione i wyposażone w zamki cyfrowe. Można je otworzyć z zewnątrz wprowadzając odpowiedni kod, ale jeśli ze środka następuje odmowa, drzwi blokowane są na 5 minut. Wystarczy aby doprowadzić do katastrofy. Teoretycznie jest możliwe przejęcie kontroli samolotu z ziemi, ale nie wprowadzono takich rozwiązań między innymi z obawy przed możliwością przejęcia kontroli przez osoby trzecie. Po tej katastrofie zapewne zostanie dopuszczona taka możliwość. Nie wykluczone, że linie lotnicze wykorzystają ją do obniżenia kosztów i rezygnacji z jednego pilota.