Pod koniec ubiegłego roku portal Politico ogłosił swój sensacyjny ranking najbardziej wpływowych osób w Europie. Na czwartym miejscu znalazł się Jarosław Kaczyński: Według serwisu, Kaczyński razem z Viktorem Orbanem dowodzą wschodnią flanką brygad antyestabiliszmentu, "które zaliczyły znaczące zwycięstwa na Zachodzie - od Brexitu po Donalda Trumpa, i szykują się do kluczowych wyborów we Francji, w Niemczech i Holandii w przyszłym roku".
Wkrótce potem Polskę pracujący dla Donalda Trumpa Rudolph Giuliani – by spotkać się z z Prezesem PiS. Podobno planowane jest też spotkanie między nim a Angelą Merkel.
Mamy więc wielkiego męża stanu?
Według Erika von Kuehnelt-Leddihna („Demokracja – opium dla ludu”) ogromna różnica między politykiem a mężem stanu polega na tym, że dla polityka jest ponowny wybór lub sukces wyborczy jego partii, zaś dla męża stanu dobro jego kraju i przyszłych pokoleń. Ronald Reagan mówił z kolei, że politycy mają skłonność do myślenia o następnych wyborach, a nie o następnym pokoleniu – dlatego można ich ocenić jako mężów stanu dopiero po zakończeniu politycznej kariery.
W przypadku Jarosława Kaczyńskiego sytuację komplikuje to, że on nie zajmuje się bieżącą polityką, ale ma spory wpływ na działanie rządu. Bez wątpienia jego osobistym sukcesem było też wskazania Andrzeja Dudę jako kandydata na prezydenta. Prezydent Duda okazał się człowiekiem z wielką klasą, godnie reprezentującym Rzeczpospolitą. Jednak wbrew zapowiedziom Jarosława Kaczyńskiego z kampanii wyborczej – Pałac Prezydencki nie stał się centralnym ośrodkiem kształtowania polskiej polityki. Być może to i lepiej – z uwagi na wyczyny „totalnej opozycji”, dla której Andrzej Duda wydaje się za miękki. Istotniejsze jest jednak to, że Andrzej Duda nie dał się poznać jako autor politycznych wizji. Taka wizja jest kształtowana w trójkącie Kaczyński – Szydło – Morawiecki. Jak to ujął Konrad Morawiecki (ojciec Ministra) – jest to wizja „demokracji solidarnej”. To wydaje się rzeczywiście czymś, czego świat XXI wieku potrzebuje.
Wątpliwości budzi jednak to, czy taką solidarną politykę da się pogodzić z centralizacją państwa i militarnymi ambicjami kojarzonymi z działalnością Ministra Macierewicza. Te zagrożenia niestety także przynajmniej współgrają z poglądami Jarosława Kaczyńskiego. Wątpliwości budzi także jego zaangażowanie w bieżące rozgrywki polityczne. Cały miniony weekend prominentni politycy PiS byli zajęci tłumaczeniem się ze słów Jarosława Kaczyńskiego na temat demonstracji KOD „patrząc na twarze tych osób – to jest tylko domysł – ale obawiam się, że niektórzy z nich byli pracownikami dawnych organów bezpieczeństwa. Z kolei wydaje mi się, że widać tam też twarze osób specjalnej troski”. Można zrozumieć irytację Kaczyńskiego – bo to co wyprawiają jego wrogowie przekracza wszelkie granice. Ale czy tak powinien / może się wypowiadać mąż stanu - zwłaszcza w sytuacji, gdy media tylko czyhają na każde jego potknięcie? Nietrudno zgadnąć, że teraz każda podłość „totalnej opozycji” będzie prezentowana w kontrze do wystąpienia Kaczyńskiego.
Całe szczęście, że ani Beata Szydło ani Mateusz Morawiecki nie dają się ponosić emocjom. Co do Kaczyńskiego – pozostaje trzymać kciuki (jak kiedyś za Wałęsę) – aby takie „odloty” zdarzały się jak najrzadziej.