Teoretycznie rzecz biorąc, katolik powinien żyć w prawdzie. Dotyczy to także katolickich dziennikarzy. Nie powinni się okłamywać – bez względu na intencje.
Katolicki dziennikarz Terlikowski komentuje sprawę odebrania dzieci rodzinie Bajkowskich: 'jeśli ludzie odpowiedzialni za odebranie Bajkowskim dzieci, nie poniosą odpowiedzialność za swoje pochopne wnioski to znaczy, że żyjemy w państwie totalitarnym'.
To okropnie infantylne stanowisko. Pojedyncze zdarzenie nie przesądza o tak poważnych sprawach. W Szwecji tandem sąd – psychologowie ma o wiele więcej na sumieniu, niż czasowe pozbawienie rodziców praw rodzicielskich. Skazano człowieka za wielokrotne morderstwa, a po latach …. sorry – pomyliliśmy się. Czy z tego powodu Szwedzi uznają swe państwo za totalitarne, czy też będą dociekać do doprowadziło do tego skandalu, aby zabezpieczyć się przed takimi sytuacjami w przyszłości?
To jest istota problemu: jeśli obywatele uznają państwo za demokratyczne, to są skłonni uznawać błędy w jego działaniu za „wypadek przy pracy”, który wymaga refleksji i naprawy. Gdy uznają je za totalitarne, to każdy taki przypadek traktują, jako potwierdzenie swej opinii. Polskie władze długo i wytrwale pracowały na to, aby obywatele uznali, że to nie jest ich państwo. Natomiast znaleźć kogoś, kto uważa polskie sądy za „wymiar sprawiedliwości” własnego państwa to wielka sztuka.
Pan Terlikowski też nie zastanawia się nad tym, jakie wnioski wyciągnąć z zaistniałej sytuacji, bo doskonale wie, że to sprawa systemu, który jest nie do ruszenia.