Facebook wprowadził (na razie tylko w wersji anglojęzycznej) rozróżnienie płci na swoim profilu.
Użytkownik dostaje kilkadziesiąt różnych możliwości, wśród których podobno nie ma ani opcji „kobieta”, ani „mężczyzna”. Stoi za tym zapewne jeden/jedna/jedno z inżynierów, któro widzi siebie właśnie gdzieś wśród tych dostępnych opcji.
Tolerancja dla odmieńców wydaje się być rozsądnym podejściem biznesowym portalu. Jednak powyższe działania to zdecydowanie o wiele więcej niż wyraz tolerancji. Facebook deklaruje w ten sposób swoje zaangażowanie w sporze, który ma charakter cywilizacyjny. Można ten konflikt porównać do rewolucji seksualnej la 60-tych. Źródła i zasięg tej rewolucji są jednak odmienne. W latach 60-tych z pewnością cały ruch był napędzany buntem młodzieży powojennego wyżu demograficznego przeciw tradycyjnym wartościom. Z całą pewnością ruch ten został wykorzystany przez lewackich ideologów, będących spadkobiercami Szkoły frankfurckiej.
W chwili obecnej ćpuny z lat 60-tych rządzą światem, ale głównym czynnikiem napędowym rewolucji są pieniądze. Branża porno stała się uczestnikiem rewolucji naukowo technicznej, korzystając z osiągnięć technologii i nowych możliwości marketingowych. Przykład perfidii stosowanych metod opisano niedawno na portalu businessinsider.com. Gdy w USA trwał wyjątkowy atak zimy, jeden z pornograficznych portali opublikował statystyki, z których wynikało, że w trakcie największego ataku zimy więcej ludzi ogląda porno. Zostało to potraktowane przez media jako ciekawy „nius”. Wydaje się czymś oczywistym, że gdy zamykają biura - ludzie robią więcej wszystkiego, co jest poza. Skupienie uwagi na pornografii (poparte na dodatek statystykami, które wyglądają na spreparowane, a na pewno trudno je zweryfikować) ma na celu głównie uzyskanie darmowej reklamy. Ale nie tylko. To sposób przekonania potencjalnych klientów, że nie ma nic złego w oglądaniu porno – bo przecież statystyka pokazuje, że wszyscy tylko czekają na chwilę wolnego czasu, by to robić.