Informacje na temat sytuacji Grecji podawane w polskich i światowych mediach są tak przesączone kłamstwem, że można podejrzewać, że jest to świadoma strategia dezinformacji. A może prawda jest zbyt przerażająca, aby w nią uwierzyć?
Znany ekspert ekonomiczny Piotr Kuczyński nazwał ostatnio (w telewizyjnym komentarzu) projekt wspólnej waluty euro „absurdem ekonomicznym”. W co jest łatwiej uwierzyć: w to, że przygotowywany przez lata przez wybitnych ekspertów projekt jest idiotyczny, czy też w to, że to co niektórym wydaje się głupotą jest celem tego projektu? Może od początku chodziło wyłącznie o to, aby zbudować mechanizm pozbawiania państw suwerenności (w nowomowie europejskiej: „pogłębionej integracji”)?
1. Dlaczego sytuacja Grecji ulega stałemu pogorszeniu?
Rzecz w tym, że to nie jest prawda! W roku 2013 pojawiły się oznaki stabilizacji. Kryzys zmienił też nastawienie Greków i ich gotowość do reformowania państwa). Rok 2014 był pierwszym rokiem poprawy sytuacji. Pomimo znacząco większego zadłużenia w stosunku do innych państw ogarniętych kryzysem (Hiszpania i Irlandia) – sytuacja Grecji nie wydawała się wobec nich dużo gorsza. Grecja uzyskała pierwotną (przed obsługą długu) nadwyżkę w budżecie. Dla inwestorów prywatnych ponownie greckie obligacje stały się atrakcyjne. Niemieckie banki zresztą nigdy nie przestały inwestować w Grecji. Punkt zwrotny nastąpił w roku 2015, gdy w Grecji zaczęła rządzić Syriza. Oficjalna propaganda mówi, że to wina „populistów”, choć jest to pierwszy rząd, który stara się mówić prawdę o kryzysie. Ten rząd nie podjął żadnych działań, które mogłyby wprost osłabić grecką gospodarkę. Jedyną jego winą jest porażka w „negocjacjach” z Niemcami i ich „unią”.
2. Utrata zaufania.
Pani Merkel bez wątpienia ma rację, że głównym problemem z Syrizą jest „utrata zaufania”. Tyle, że w przypadku tego terminu mamy do czynienia z kłamstwem permanentnym, polegającym na podkładaniu różnych znaczeń pod te same słowa.
Politycy mówiąc o „zaufaniu” mają zazwyczaj na myśli poparcie udzielane w demokratycznych wyborach. Jednak gdy mowa o pieniądzach, pojawia się element zależności: dostaniesz pieniądze, bo ufamy w to, że będziesz robił to co oczekujemy. Jeszcze dalej idą banksterzy, którzy bardzo konkretyzują oczekiwania: działania władz mają zapewnić im jak największe zyski. Im większe zyski, tym większe zaufanie (albo odwrotnie). Wraz z przejmowaniem władzy przez banksterów termin „zaufanie” przechodzi więc od kontekstu suwerenności ku kontekstowi „zniewolenia”. Gdy Pani Merkel mówi do swoich wyborców o „zaufaniu” - z pewnością przemawia jako głowa suwerennego państwa. Co ma na myśli, gdy mówi o „zaufaniu” do Greków? Pytanie jest retoryczne.
Grecy wspierając Syrizę pokazali, że nie można im ufać tak jak Polakom. W przypadku Polski mamy jasny podział ról: władze państwowe są po to, aby „wymagania unii”, albo inne cholerstwa przełożyć na język konkretów i uzasadnić społeczeństwu ich nieuchronność. Niezależnie od tego, kto rządzi nad Wisłą, my tego zaufania nie nadwyrężymy.
3. Unijna pomoc
Opowieści o „pomocy” Grecji są tak idiotyczne, że w zasadzie nikt w nie nie wierzy. Ale to nie znaczy, że należy zmieniać narrację – przecież ciemny lud to kupi (zwłaszcza nad Wisłą). Jeśli nawet „ciemny lud” zobaczy wykresy pokazujące pięć lat greckiej nędzy, to zapewne uzna, że ci okropni Grecy niszczą kraj, pomimo szczodrej pomocy.
Pomoc UE/MFW rozpoczęła się w roku 2010. roku. Efekt (należy domniemywać, że cel) tej pomocy był taki, że zagraniczne banki (głównie niemieckie) zaczęły gwałtownie ograniczyć swoje zaangażowanie w Grecji. Pokazuje to rysunek (źródło):
Długi greckie w portfelach banków strefy euro zmalały ze 128 miliardów euro w 2008 roku – do około 12 mld euro we wrześniu 2013. W bankach brytyjskich nastąpił spadek z 13 mld w marcu 2008 roku do 4,3 mld w grudniu 2012 roku. W przypadku banków amerykańskich z 14 mld we wrześniu 2009 roku do 2,5 mld na koniec 2012 r.
Później nastąpił ponowny wzrost zaangażowania - zwłaszcza banków niemieckich, w przypadku których nastąpił wzrost w stosunku do minimum (3,9mld) z roku 2012 do około 10 mld we wrześniu 2014 roku.
Skąd to zainteresowanie bankierów Grecją? Wróciło „zaufanie”? W 2012 roku EBC przedstawił program OMT, który polega na wspieraniu państw strefy euro będących w tarapatach1. Ryzyko banksterów zostało w ten sposób zmniejszone niezależnie od „zaufania”.To nie znaczy, że „zaufanie” stało się bez znaczenia. Istniało bowiem niebezpieczeństwo, że Grecy zyskają większą swobodę w dysponowaniu uzyskiwanymi środkami. W bieżącym roku Grecja miała podlegać ocenie pod kątem kwalifikowania się do programu OMT. Ruszyło też luzowanie ilościowe przez EBC (czyli wykup obligacji zadłużonych państw na rynku wtórnym). De facto więc EBC stworzyło warunki w których „grecki kryzys” stał się dla banksterów atrakcyjny, a Grecja nie mogła być pozostawiona bez ich „opieki”. Nie mamy do czynienia z pogłębieniem kryzysu z roku 2009, ale z nowym uderzeniem w osłabiony kryzysem kraj.
4. Załamanie się systemu bankowego.
Gdyby w greckiej bankowości przeprowadzono reformy takie jak planuje Islandia (czyli między innymi zakaz spekulowania pieniędzmi zgromadzonymi na rachunkach bieżących), szantaż wobec Greków, poprzez zmuszenie ich do zamknięcia banków byłby niemożliwy. Tyle, że Grecy takich reform nie mogą przeprowadzić, bo są w strefie euro. Banki działają według reguł ustalanych przez EBC, a te reguły z kolei mają gwarantować stabilność systemu bankowego. Mamy więc do czynienia z jedną z dwóch możliwości: albo te reguły są złe, albo zostały złamane. Prawda leży pośrodku. Reguły bankowości w strefie euro generują dość konkretne zobowiązania dla banków. I banki je wypełniają. Porównanie banków greckich na tle Europy (zob. oficjalne opracowanie EBC) pokazuje, że w większości rankingów są one w środku stawki. Dla przykładu wskaźnik rezerw do kredytów nieregularnych (rysunek poniżej) jest stale zbliżony do europejskiej średniej.
Podobnie jest z relacją kosztów do przychodów i innymi wskaźnikami (Grecja wyróżnia się jedynie pod względem niewielkiej rentowności sektora).
Co więc sprawiło, że Grecy musieli zamknąć banki? Odpowiedź jest prosta: bo rolę regulatora przejął w strefie euro Europejski Bank Centralny. Jasne reguły działania banków stają się bardzo mało konkretne, gdy mowa o EBC. Niemniej nie ulega wątpliwości, że EBC w tym kryzysie złamał wszelkie zasady, stając się jawnie instytucją polityczną, sprzeniewierzając się swojej misji. Byliśmy świadkami ataku tej „niezależnej” instytucji na Grecję. Tak można było zaatakować każde państwo (zobacz hipotetyczny scenariusz podobnego ataku banku centralnego na Polskę). Zaczęło się od propagandy medialnej po wstrzymaniu wypłaty ostatniej transzy uzgodnionej wcześniej „pomocy”. Grecy zareagowali w jedyny możliwy sposób: wstrzymali spłatę zobowiązań wobec MFW. Media zaczęły rozpisywać się na temat „grexitu”, a Grecy zareagowali w sposób rozsądny – wycofując swoje pieniądze z banków. Choć trudno było mówić o panice. W takiej sytuacji OBOWIĄZKIEM EBC było zwiększenie wsparcia dla banków. Nie ma to nic wspólnego z „ratowaniem”, czy „pomocą”, ale jest naturalną konsekwencją systemu rezerwy cząstkowej obowiązującego w strefie euro. Skoro banki mają pokrycie jedynie na część zapisanych na kontach kwot, to muszą mieć możliwość zwiększania płynności poprzez kredytowanie w EBC. Nie ukazał się żaden dokument, który świadczyłby o trwałej utracie stabilności systemu i wymagał działań nadzwyczajnych – jakimi była odmowa wsparcia płynności przez EBC.
Tu mamy do czynienia z jawnym kłamstwem mediów wykorzystującym nazwę mechanizmu wspierania płynności przy wzmożonym popycie na gotówkę: emergency liquidity assistance (ELA) zostało przetłumaczone jako „kredytowanie ratunkowe”. Jeśli już można tu mówić o jakimkolwiek „ratunku”, to jest to ratowanie banków przed skutkami systemu rezerwy cząstkowej. W konsekwencji po zażegnaniu niebezpieczeństwa należałoby wprowadzić reformy chroniące na przyszłość banki przed taką sytuacją. Brak woli takich reform pozwala jednoznacznie ocenić sens istnienia EBC i strefy euro. Chodzi o zniewolenie narodów poprzez system bankowy. Zniewolenie tym boleśniejsze, że oparte na kłamstwie.
Panowanie kłamstwa
Jeśli popatrzeć na obecną sytuację z perspektywy religijnej (oczywiście to jest „nienowoczesne” w świecie gdzie „chciwość jest dobra”), możemy być przerażeni. Bo oto mamy nowego króla w UE. Chrystus mówił o nim tak: "Wy jesteście z ojca diabła i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa" (J 8,44).
Zamiast zakończenia
Tytułem podsumowania przytoczmy komentarz Rafała Wosia:
Co dalej z Grecją? Syriza się pewnie wykrwawi, a po Europie pójdzie wieść, że „nie ma innej alternatywy”. Elity polityczne w innych krajach pewnie to trochę przestraszą, ale podskórny gniew będzie narastał.
A z naszej perspektywy? To smutne dni dla tych wszystkich, u których wciąż tliła się iskierka nadziei, że gdzieś tam głęboko jest ta „stara dobra Unia”, do której wchodziliśmy i dla której warto się było zapalić. Ona zasadzała się na opowieści o bogatych, którzy mówią do biedniejszych (czyli takich, jak my): „chodźcie wsiadajcie, my się przesuniemy, wy się usadowicie, ale wszyscy się pomieścimy”. Kryzys grecki sprawdził aktualność tej opowieści i bezwzględnie ją sfalsyfikował.
Jerzy Wawro, 18-07-2015
Przypisy
1W listopadzie 2014 roku w grupie państw kwalifikujących się do otrzymania wsparcia OMT, były tylko Portugalia i Irlandia. Ponieważ żaden z nich jednak nie spełnił wszystkich czterech warunków, wciąż program OMT nie został w pełni aktywowany przez EBC.