Czy czeka nas „transformacji globalnego systemu monetarnego”? Tak sądzi jeden z polskich inwestorów, umieszczających popularne komentarze na blogu pod pseudonimem independenttrader. W swoich analizach uwzględnia on nie tylko oficjalne komunikaty, ale też inne źródła – na przykład z portalu shadowstats.com. Różnice są bardzo istotne. Pokazuje to wykres inflacji poniżej:
Bloger zauważa w oparciu o te dane: mimo poważnych prób nie udało się wykreować dwucyfrowej inflacji i to w sytuacji drastycznego wzrostu podaży pieniądza. Niska inflacja sprawia, że wzrasta relacja długu do PKB. Gospodarka jest w tragicznym stanie, a mocny dolar zaczyna doskwierać eksporterom.
Czy sytuacja rzeczywiście tak nadzwyczajna? Może o tym świadczyć nietypowe zachowanie międzynarodowych korporacji: Mimo wysokich cen akcji zdecydowana większość firm notowanych na giełdach drastycznie zwiększa zadłużenie aby skupować własne akcje.
Zazwyczaj firmy robią to w środku bessy, gdy ceny akcji są rekordowo niskie.
Widząc obecną sytuację nasuwa mi się myśl, iż zarządy korporacji doskonale zdają sobie sprawę, że umocnienie dolara jest tymczasowe i ostatecznie dług, który zaciągają dziś będzie z czasem spłacony w walucie wartej zdecydowanie mniej niż obecnie.
Drugą ważną przesłanką są spekulacje banków, które obstawiają spadek wartości dolara: Mamy zatem ponad 8,5-krotną przewagę po stronie short. Największe instytucje finansowe z dostępem do informacji, o których zwykły śmiertelnik może pomarzyć mają ogromny zakład, który przerodzi się w pokaźne zyski w przypadku osłabienia się dolara.
Czyżby więc ubiegłotygodniowe rekordowe notowania dolara wobec euro i złotego (blisko 4 złotych) były maksymalnymi? W sytuacji, gdy niezbyt jasne decyzje polityczne tak silnie oddziałują na gospodarkę w skali globu, chyba nikt nie jest w stanie przewidzieć co przyniesie przyszłość.